Przemek Kossakowski ujawnia, dlaczego odszedł z TVN. Zaważyła jedna rozmowa
Przemek Kossakowski (51 l.) zacytował rozmowę, która, jak twierdzi, zmieniła jego życie. Takie uzasadnienie rozwodu, rzucenia pracy i tragicznych błędów wizerunkowych wydaje się naciągane, ale najważniejsze, że Przemek w nie wierzy. A w każdym razie tak twierdzi…
Przemek Kossakowski nigdy nie ukrywał, że jego telewizyjna kariera zaczęła się przypadkiem i po znajomości.
Kossakowski, absolwent Wydziału Wychowania Artystycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej, był już wtedy po czterdziestce i miał za sobą burzliwą przeszłość. Jak ujawnił w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”, zanim odezwała się do niego żona kolegi, pracująca w TVN, imał się wielu prac.
Po studiach podjął pracę w manufakturze, wytwarzającej pejzaże z gipsu, po ślubie otworzył z żoną sklep z artykułami importowanymi z Indii, a następnie najmował się do prac fizycznych. Pracował przy wyrębie lasu, zbierał winogrona i cykorię we Francji i Belgii i smołował dachy w Hiszpanii, aż przyszedł światowy kryzys ekonomiczny i „saksy” się skończyły.
Wtedy właśnie rozpoczął się magiczny zbieg okoliczności, którego Kossakowski, jak sam wyznaje, do tej pory nie rozumie. Zaczęło się od spotkania z dawno niewidzianym kolegą, którego żona pracowała wtedy w TVN. Po kilku latach zadzwoniła z zaproszeniem na rozmowę kwalifikacyjną do nowego programu. Tak narodził się pełen ekstremalnych wyzwań cykl podróżniczy prowadzony przez Kossakowskiego.
Kariera Przemka skończyła się równie gwałtownie, jak się zaczęła. Będący u szczytu sławy, uwielbiany przez widzów za przełamujący sterotypy show „Down The Road”, Kossakowski, oficjalny narzeczony, a potem mąż Martyny Wojciechowskiej, nagle postanowił sam sobie podstawić nogę.
Rozwiódł się z Wojciechowską zaledwie 3 miesiące po ślubie, budząc tym powszechne oburzenie, poprowadził z Barbarą Kurdej-Szatan, skompromitowaną wówczas emocjonalnym wpisem na temat Straży Granicznej, średnio udany „Projekt Cupid”, nagrał żenujący filmik na sedesie, po czym wycofał się z show biznesu.
W najnowszym wpisie na Instagramie wyjaśnił, jak do tego doszło. Okazało się, ze jedna rozmowa przy kominku zmieniła jego życie:
"Siedziałem z Przemasem przy kominku i piliśmy herbatę z metalowych kubków. Milczeliśmy posępnie, gdyż kiedy mężczyźni wpatrują się w ogień, a ogień wpatruje się w nich, słowa tracą znaczenie, do głosu dochodzi wewnętrzny wojownik, którego należy wysłuchać. Niemniej nie można milczeć w nieskończoność i tak po mniej więcej dwudziestu minutach komunikacji z wewnętrznym wojownikiem Przemek spojrzał na mnie, a był w jego wzroku jakiś rodzaj pogodnej melancholii. Ja ciebie rozumiem – powiedział".
Jak wyznał Kossakowski, wtedy właśnie ogarnęło go zwątpienie, czy w ogóle nastąpi jakiś dalszy ciąg. Ale, o dziwo, nastąpił:
„Chwilę to trwało a kiedy już straciłem nadzieję, że powie cokolwiek więcej, westchnął. Pracowałeś sobie w tej telewizji, robiłeś te swoje programy i tak dalej, no ale teraz – spojrzał na mnie z pogodnym współczuciem – teraz jesteś już stary i musisz odpocząć”.
Cóż, chyba jednak nie o to chodziło, ale najważniejsze, że Przemek tak myśli. W rezultacie postanowił wrócić do wyuczonego zawodu „pana od plastyki” i ułatwić osobom z niepełnosprawnościami intelektualnymi wyrażanie siebie przez sztukę. W kupionym przez siebie domu urządził „Arterytorum”, a w międzyczasie podróżuje po Polsce, promując swoje książki.
Zobacz też:
Przemek Kossakowski znalazł nowe powołanie. „Arterytorium wkrótce rozpoczyna działalność"
Przemysław Kossakowski przerywa milczenie po rozstaniu z Wojciechowską