Przemysław Babiarz: Nic złego się nie stanie
Przemysław Babiarz (56 l.) w najnowszym wywiadzie tłumaczy, jak pracuje się w telewizji publicznej w czasach epidemii koronawirusa.
Choć skończył szkołę teatralną i występował na scenie, od prawie 30 lat jest komentatorem sportowym. Tylko "Rewii" opowiada o swoim życiu na warszawskim Ursynowie.
Kiedy znów zaśpiewa pan dla widzów na ekranie?
- Program "Star Voice. Gwiazdy mają głos!" niestety już nie wróci. Udało nam się za to nagrać ponad 70 odcinków teleturnieju "Va banque" dla Dwójki. Pokazujemy też programy archiwalne, cykl Retro TVP Sport, czyli mecze sprzed lat.
Nie boi się pan chodzić do pracy w czasie pandemii?
- Zachowując wszelkie środki ostrożności, nie. Przy wjeździe do telewizji pracownik medyczny mierzy nam temperaturę, w budynku jest mniej osób, mamy wyznaczone strefy, gdzie możemy regularnie odkażać ręce.
Z rodziną się pan spotyka?
- Codziennie rozmawiamy z dorosłymi dziećmi przez telefon i z żoną Marzeną odwiedzamy nasze mamy. Moja teściowa mieszka w Warszawie, a mama w Przemyślu, gdzie na co dzień pomaga jej moja siostra i szwagier.
W domu jeszcze ktoś jest?
- Mamy labradora, z którym trzy razy dziennie musimy wyjść na spacer. Żeby Akson mógł się wybiegać, jeździmy z nim na łąki.
Jak dzielicie inne obowiązki?
- Zdecydowana ich większość, jak zakupy, sprzątanie, gotowanie, spoczywa na głowie Marzeny. Staram się jej pomagać, ale na pewno najlepszy jestem w zjadaniu (śmiech). Wspólnie oglądamy filmy, dyskutujemy, biegamy na domowej bieżni, żeby podtrzymać kondycję.
Jaka jest recepta na tak udany związek?
- Być bardzo uważnym na drugiego człowieka, kochać, obserwować się nawzajem i mieć wspólne cele. Nie zamykać się w kapsule własnych zainteresowań i czynności, bo to oddala ludzi od siebie. Myślę, że w życiu trzeba być długodystansowcem i nie nastawiać się na fajerwerki, pamiętając, że w tygodniu jest tylko jedna niedziela i 6 dni zwykłych. Szalenie liczy się cierpliwość, ale ona zazwyczaj chodzi pod rękę z dojrzałością.
W trudnych czasach pomaga panu wiara?
- Pomaga w każdych czasach, jeżeli jest osią życia, a nie tylko dodatkiem na czas kryzysu. Nie znaczy to oczywiście, że mam być szaleńcem i zachowywać się nierozsądnie. Oprócz realnej oceny sytuacji i zachowania środków bezpieczeństwa, wierzę, że Pan Bóg mnie nigdy nie opuści. I nic naprawdę złego mi się nie stanie, inaczej wiara nie miałaby sensu.