Przemysław Kossakowski potwierdził niebywałe plotki! Takiej sensacji nie było!
Gwiazdor Przemek Kossakowski zamieścił niedawno zaskakujący wpis, w którym opowiedział o tym , jak poznał pewną kobietę, która wywarła na nim ogromny wpływ. Wydarzyło się to na Ukrainie, gdzie kręcił jeden z odcinków do swojego programu w TTV. Historia, którą podzielił się wciąż mąż Martyny Wojciechowskiej jest wprost niebywała. "Kosa" oznajmił też, że dzieli się z ludźmi tą historią, bo chce pozostać w "tematyce silnych kobiet, która potrafią wytoczyć krew z człowieka". Co miał na myśli?
Przemek Kossakowski jest jednym z bohaterów tabloidów, a wszystko z powodu jego nagłego rozstania z Martyną Wojciechowską.
Podróżnik już po trzech miesiącach od ślubu postanowił wyprowadzić się z domu, co mocno zszokowało jego małżonkę.
Martyna nie kryła, że bardzo to przeżyła i niczego się nie spodziewała. Choć minęło już kilka miesięcy od tego sensacyjnego wydarzenia, właściwie nadal nie wiadomo, dlaczego ich małżeństwo się zakończyło.
Przemek oznajmił jedynie, by nie oceniać pochopnie wszystkiego, bo prawda jest zgoła inna, ale nie sprecyzował, co dokładnie miał na myśli...
"Chciałbym tylko napisać, że ocenianie, znając czyjeś życie jedynie przez pryzmat medialnej ekspozycji, to ocenianie na podstawie wyjątkowości nie mającej wiele wspólnego z prawdziwym życiem" - zaznaczył.
Na forach internetowych pojawiły się nawet pogłoski, że w grę wchodziła inna kobieta, którą gwiazdor miał poznać na planie "Down The Road". Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Po wydaniu oświadczenia Przemek niemal zapadł się pod ziemię. Pojawił się dopiero na jednym z muzycznych festiwali, gdzie spał na dachu swojego samochodu.
Potem na Instagramie zaczął jednak coraz śmielej się udzielać. Niedawno poinformował, że jego obrazy trafiły do jednej z galerii sztuki.
Nawiązał też do wydarzeń z jego życia i fali krytyki, która się na niego wylała. Chcą pokazać, że ma dystans do tego wszystkiego, nazwał się "skompromitowanym celebrytą".
Od tamtej pory chwali się w sieci swoimi kolejnymi dziełami malarskimi. Tym razem postanowił przybliżyć postać pewnej ukraińskiej szeptunki, która wywarła na nim ogromne wrażenie. Kobieta postanowiła uleczyć go pijawkami...
"Pozostając w estetyce silnych, potrafiących wytoczyć z człowieka krwi, kobiet. Ludmiła, Zadrebi, Ukraina Trafiłem do niej będąc przekonanym, że spotkam szeptunkę. Tak przynajmniej opisywali ją miejscowi, którzy wskazywali mi drogę. Ludmiła jest
Ukrainką o egzotycznej urodzie, a to przez ojca, który był Grekiem. Poprosiłem ją o modlitwę, odparła, że na jej rozum nie potrzebuję modlitwy, ale upuszczenia krwi i że kilka pijawek załatwi sprawę. Pijawki zostały ze zręcznością świadczącą o sporej wprawie sprowokowane do przyssania się nad moimi brwiami, w związku z czym, nabrałem wyglądu dalekiego od tego co rozsądni ludzie nazywają normą" - wspomina Kossakowski.
W pewnym jednak momencie znachorka wyczuła, że coś niedobrego dzieje się z jego przyrodzeniem, dlatego natychmiast chciała interweniować. Podróżnik jednak zaprotestował!
"Przy okazji wyszło na jaw, że w języku Ludmiły parę oznacza sześć. Znachorka patrzyła na mnie z satysfakcją, po czym oświadczyła, że z odczytu mojego potencjału energetycznego wynika bezdyskusyjnie, że pijawki powinno się postawić również na okoliczność stanu mojej prostaty. Zapytałem gdzie się stawia pijawki w intencji tego, jakże ważnego organu, na co Ludmiła odpowiedziała, że w bezpośredniej bliskości tegoż. Nie zgodziłem się. Do dziś nie wiem dlaczego…" - dodał.
Rozbawiła was jego opowieść?
***