Racewicz: Synek wciąż szuka taty
Joanna Racewicz nie może oglądać rodzinnych filmów, które sama nakręciła. Filmów, na których jej tragicznie zmarły w smoleńskiej katastrofie mąż Paweł Janeczek bawi się z ich synkiem Igorkiem.
Poznali się na pokładzie samolotu i w nim ich miłość została brutalnie przerwana. Symbolika, której nie wymyśliłby nawet Szekspir... 37-letnia wdowa bliskość swojego zmarłego tragicznie męża poczuła 6 dni po jego śmierci. Był 16 kwietnia 2010 r. Czuwała przy jego trumnie w hali "Torwar", przemienionej na kaplicę.
- Przyszli najbliżsi przyjaciele Pawła - wspomina w rozmowie z autorem książki "96 końców świata". - Siedzieliśmy na podłodze, tuż obok niego, piliśmy herbatę z plastikowych kubków i gadaliśmy, jakim był fantastycznym człowiekiem. Jestem pewna, że nas wtedy widział. Jednego mu tylko zazdroszczę: on już wie, jak tam jest, w niebie...
Codziennie z nim rozmawia. Patrzy na jego zdjęcia, wiszące w całym domu. Przyznaje, że czasem zakłada koszule Pawła. Zwłaszcza jedną, specjalnie nie praną, która ciągle nim pachnie...
- Czy widok dziecka, które rano biegnie do kuchni, szuka taty, bo wtedy zawsze robił kawę mamie, jest do udźwignięcia? I krzyczy po drodze: "Tata, tata!", tłukąc bosymi piętami po podłodze?
Bezgraniczny smutek przepełnia też serce matki Pawła, Grażyny Janeczek, mieszkającej w Zwoleniu koło Radomia.
- Co tydzień jestem u Pawła na Powązkach - powiedziała pani Grażyna "Na żywo". - Żeby jakoś funkcjonować biorę leki. Bardzo mi go brakuje. Najgorsze, że nie zdążyłam się z nim pożegnać. Na rozstanie nie była przygotowana też Joanna. Snuła z mężem tyle planów...
- Na stare lata mieliśmy wyjechać do Nowej Zelandii - zwierza się. - Bo tam jest pięknie, spokojnie i daleko od zgiełku. Wstrzymywała nas tylko myśl o rodzicach, których nie chcieliśmy zostawić samych. A może tak osiąść gdzieś bliżej, w Hiszpanii? Nałogowo oglądaliśmy zdjęcia domków z widokiem na morze.
Teraz Joanna, owszem patrzy w przyszłość, ale jako wdowa i samotna matka. Musi myśleć zwłaszcza o synku. Chce, by zawsze pamiętał o tacie... - Obiecałam Pawłowi, tam w Moskwie, że zrobię wszystko, żeby Igor był z niego dumny - mówi. - To akurat nie będzie trudne. I żeby tata był dumny z syna. Te dwie obietnice organizują teraz mój świat.
Od stycznia znów prowadzi "Panoramę". To była trudna decyzja. Wiedziała, że musi wyjść do ludzi. Zagadka Smoleńska ciągle nie daje jej spokoju. Z Ewą Ewart przygotowała film dokumentalny o katastrofie. - Bardzo chcę pomóc w dojściu do prawdy o Smoleńsku - podkreśla Joanna. Formą terapii stało się też dla niej pisanie książki. Narodziła się ona z rozmów z kobietami, których mężowie byli na pokładzie Tu-154. Zaczęło się od krótkich zdań przy grobach. Potem kontakty były coraz częstsze i głębsze.
Samotne wdowy utworzyły nieformalną grupę wsparcia. "12 rozmów o miłości. Rok po katastrofie" to książka, która dowodzi, że prawdziwa miłość nigdy nie ustaje. Tymi słowami Joanna Racewicz żegnała męża rok temu...
(nr 14)
Jerzy Andrzejczak