Rafał Kubacki stoczył wiele walk, jednak najcięższą na planie "Quo Vadis"
Wybitny judoka, Rafał Kubacki (57 l.) ma na koncie 17 mistrzostw Polski i dwa mistrzostwa świata, jednak za swoją najtrudniejszą walkę uważa tę stoczoną z bykiem imieniem Toro na planie filmu Jerzego Kawalerowicza. Musiał się uwijać, bo następnego dnia leciał na igrzyska olimpijskie do Sydney…
Rafał Kubacki nie ukrywa, że w jego życiu sporą rolę odgrywał przypadek. W dzieciństwie chciał zostać wybitnym pływakiem i startował w zawodach w barwach klubu Juvenia Wrocław.
Jednak kolega z podwórka trenował judo i to sprawiło, że Kubacki zainteresował się tą dyscypliną sportu.
Jak wspominał w wywiadzie dla portalu "Na biało-czerwonym szlaku", akurat tak się złożyło, że trwał nabór, a Kubacki okazał się naturalnym talentem. O roli w filmie też nie marzył, jednak postanowił odpowiedzieć na ogłoszenie.
Pomysł był ryzykowny, bo grafik zdjęć omal nie pokrył się z kalendarzem zawodów na igrzyskach olimpijskich w Sydney. W rezultacie Kubacki musiał wszystkie swoje sceny nagrać w przededniu odlotu do Australii. Niestety, na igrzyskach nie wpadł najlepiej. Zarzucano mu wówczas, że marzenia o medalu złożył na ołtarzu show biznesu.
Sam Kubacki w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" dał do zrozumienia, że tak czy inaczej skończyłby na arenie:
"Nigdy nie miałem nic wspólnego z filmem. Prowadziłem jedynie z Agatą Młynarską teleturniej w telewizji. W tym czasie trwały poszukiwania odpowiedniego odtwórcy roli Ursusa. W pewnym momencie pomyślałem sobie: dlaczego nie spróbować. I się zgłosiłem. Okazało się, że pan Kawalerowicz już wcześniej myślał o mnie. Wygrałem casting i jestem Ursusem".
Filmową scenę z bykiem imieniem Toro, Kubacki wciąż uważa za jedną z najtrudniejszych w swojej sportowej karierze. Ponieważ budżet, jakim dysponowała ekipa, nie pozwalał na zaaranżowanie ten sceny komputerowo, rzeczywiście musiało dojść do starcia.
"Zwierzęta, występujące w tym filmie, przygotowywał Jacek Kadłubowski, jeden z najlepszych polskich kaskaderów. On przywiózł tego byka z innego planu filmowego. Zwierzę ważyło chyba z 1600 kilogramów, podczas gdy nasze, polskie byki ważą około 800-900 kg, maksymalnie tonę. Na plan filmowy przyjechał weterynarz, jeśli zwierzę przewróciłoby się na bok razem z kobietą leżącą na jego grzbiecie, to mogło dojść do nieszczęścia... Nie można było zastosować żadnych animacji…”
Na grzbiecie zwierzęcia leżały na zmianę dwie kaskaderki, zastępujące Magdalenę Mielcarz, grającą Ligię.
Kubackiemu na myśl o tym, że odpowiada za ich zdrowie, a może i życie, zaczęło się robić gorąco. Jak wspominał w wywiadzie dla portalu "Na biało-czerwonym szlaku":
"Dziewczyny przeszły same siebie, natomiast sama scena (...) zakończyła się powodzeniem. Zastosowałem chwyt z judo, stracił moc w przednich nogach i równowagę, przewróciłem go. Ja jeszcze musiałem go zatrzymać, aby nie przetoczył się bezwładnie po kaskaderce, leżącej na jego grzbiecie...! Wiele osób do dziś mnie pyta, jak to wyglądało".
Rok później Kubacki mignął jeszcze w filmie "Segment’76", jednak najwyraźniej show biznes go nie wciągnął. Już bardziej sprawy społeczne, chociaż mimo regularnie ponawianych prób, nie udało mu się zostać ani posłem ani samorządowcem.
Zobacz też:
Gorzkie wyznanie Magdaleny Mielcarz. Ludzie nie wiedzieli [POMPONIK EXCLUSIVE]
To był najdroższy polski film. Premiera zamieniła się w... stypę