Relacja z Edmundem popsuła jej reputację. Anna stawia sprawę jasno
W życiu Anny Wojnarowskiej (63 l.), emerytowanej nauczycielki matematyki z Lubska, nie brakowało smutnych przeżyć. Tym bardziej zdziwiła widzów, obcesowo odrzucając zaloty zakochanego w niej Edmunda. Uczestniczka 7. sezonu "Sanatorium miłości" właśnie przedstawiła swoją wersję wydarzeń.
Anna Wojnarowska od pierwszego odcinka wywołała mieszane uczucia wśród widzów. Niektórym nie spodobał się jej głośny śmiech, innym zamiłowanie do okazałych dekoltów, a jeszcze innym sposób, w jaki potraktowała Edmunda.
Emerytowana nauczycielka z Lubska zdążyła już przedstawić swoją wersję wydarzeń w rozmowie z Plejadą, jednak być może poniewczasie doszła do wniosku, że wypadła zbyt obcesowo, bo w wywiadzie dla "Rewii" postanowiła złagodzić przekaz.
Jak dała do zrozumienia, Edmund nie znalazł się w kręgu jej zainteresowań, za to skutecznie uniemożliwił jej bliższe poznanie kuracjuszy, którzy wpadli jej w oko:
"Z charakteru spodobał mi się Zdzisław, a z wyglądu Stanisław. Jednak wyszło na to, że to w Edmundem spędzałam więcej czasu. Wiem, że mu się spodobałam. Tak się zachowywał. Przecież inaczej nie wyznawałby mi miłości w pierwszym odcinku".
Główny zarzut pod adresem Anny wiąże się z podejrzeniami widzów, jakoby świadomie igrała z uczuciami zakochanego w niej Edmunda. W wywiadzie dla Plejady była nauczycielka broniła się, zapewniając, że nie zachęcała go do adoracji, jednak w jej wypowiedzi dla "Rewii" można wywnioskować, że jednak wiedziała, co jest na rzeczy:
"Dość długo sądziłam, że on to wszystko robi dla zabawy, sama w tę grę weszłam. Traktowałam to jako dobre żarty, w których pozwalamy sobie na więcej. Wiem, że widzowie różnie to interpretują, ale myśmy się po prostu bawili".
Niestety, Edmund nie wyglądał na ubawionego, gdy Anna wygłosiła mu prosto w twarz swój stanowczy monolog. Rozważał nawet rezygnację z dalszego udziały w nagraniach. Na swoje usprawiedliwienie kuracjuszka dodaje, że na randce dała mu szansę, którą kompletnie zmarnował:
"Nie był mnie ciekawy, nie zapytał mnie o nic. Jedynie sport i mięśnie się liczyły, ale starałam się podtrzymać naszą rozmowę".
Jak daje do zrozumienia Anna, do tej pory nie pojmuje, co skłoniło Edmunda do oświadczyn, bo przecież nie ta nieudana randka:
"Byłam zaskoczona. Znamy się chwilę, a tu takie wielkie słowa. No, nie mogłam przyjąć tych oświadczyn, było mi bardzo szkoda Edka. Przecież nie chciałam mu sprawiać przykrości. Sama przeżywałam rozczarowania w przeszłości i nie chciałabym, by ktoś poczuł, że go oszukuję".
Zobacz też:
Po odrzuceniu Edmunda spadła na nią fala krytyki. Teraz Anna tłumaczy
Odcinek z przebierankami rozpętał burzę. Anna grzmi: "Zaściankowość!"
Pokaz w "Sanatorium miłości" wywołał skandal. Seniorka apeluje do widzów