Richardson: Wolałam nieszpory od kolegów
Monika Richardson w czasach szkolnych sama zrywała się z łóżka o świcie i biegała do kościoła na jutrznie i roraty. Co na to jej rówieśnicy?
- Moi koledzy przesiadywali na ławkach z butelkami piwa. Papierosy, przekleństwa. Ja, z opozycyjnego, inteligenckiego domu, w którym obok lektur czytałam gazetki podziemia próbowałam ich nawracać.- wspomina dziś gwiazda.
Jak sama wyznaje, był to jej sposób na bunt przeciw otoczeniu:
- Zaczęłam żyć w kontrze. Wybrałam najlepsze liceum i rozpoczęłam krucjatę, walkę ze światem bez wartości, zaczęłam chodzić do kościoła. Znajomi mamy mówili, że powinnam trochę wyluzować, ale na podwórku nie byłam sekowana za to, że zamiast przesiadywać na ławce, idę na nieszpory - zdradza.
-Pod koniec lat 80. powrót do Kościoła był dość powszechny. A ja w wierze szukałam autorytetu, punktu odniesienia. Z czasem utraciłam wiarę, którą miałam jako nastolatka, ale dobrze wspominam tamten czas, pomógł mi dojrzeć. - wyznaje prezenterka.
Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że nowi pracodawcy dziennikarki są z niej bardzo zadowoleni. W przeciwnym razie, z podobnymi wspomnieniami Monika Richardson będzie musiała szukać pracy... w jednej z katolickich rozgłośni!