Rinke Rooyens chciałby cofnąć czas?
Był zbuntowanym nastolatkiem i szybko wyprowadził się z domu. Dziś tego żałuje...
Jest jednym z najzamożniejszych ludzi show- -biznesu. Rinke Rooyens (49 l.) nazywany jest nawet królem Midasem telewizji, bo czego się nie dotknie, zamienia w złoto.
Tymczasem mało kto wie, że pochodzący z Holandii producent wychował się w skromnie żyjącej rodzinie, a jego dzieciństwo naznaczone było tragedią.
Rodzice się rozwiedli. Bardzo to przeżył. Później, gdy skończył trzynaście lat, mama miała poważny wypadek samochodowy. Cudem go przeżyła, ale nigdy nie odzyskała pełni zdrowia.
- Wcześniej była aktorką, po tym zdarzeniu nie mogła już pracować - wyznał Rinke. I dodał: - Żyliśmy we trójkę, z nią i siostrą, za najniższą holenderską rentę, w niewielkim mieszkaniu. Nie chcę tutaj używać słowa "bieda", bo byłoby to dużą przesadą, ale nam się nie przelewało - podsumował.
Nie mógł sobie poradzić z emocjami. Buntował się, coraz częściej uciekał z domu, zdarzało się, że spędzał noce na dworcach. Miał szesnaście lat, gdy zaczął pracować. Rok później wynajął mały pokój i zamieszkał sam.
Z perspektywy czasu żałuje, że oddalił się od mamy. Gdy miał osiemnaście lat, popełniła samobójstwo. Do dziś dręczą go wyrzuty sumienia. Tamtego feralnego dnia dzwoniła do niego kilka razy, ale nie odebrał.
- Zmarła i na pewne rzeczy zrobiło się już za późno. - opowiada producent.
Traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa odcisnęły na nim piętno. Rinke, który 17 listopada kończy 50 lat, robi bilans życia. Najbardziej ubolewa, że powtórzył błędy rodziców i nie udało mu się zapewnić synowi pełnej rodziny.
Wie, że najlepsze, co może mu ofiarować, to czas i uczucie. Stara się wychować Rocha na dobrego i wrażliwego człowieka.
Często powtarza mu: - Synu, pomagaj innym nie tylko dopiero wtedy, gdy się do ciebie zgłoszą.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: