Robert Biedroń szczerze o swoich zarobkach i... testamencie!
Robert Biedroń (41 l.) wraz ze swoim partnerem Krzysztofem Śmiszkiem udzielił wywiadu, w którym opowiedział o wspólnym życiu, finansach i testamencie.
Na co dzień dzielą życie między Słupsk, Gdynię, Warszawę i Kraków. W tym ostatnim mieście Krzysztof Śmiszek dostał ostatnio pracę jako wykładowca akademicki na wydziale prawa. Poza tym mają mieszkanie w Gdyni i na warszawskiej starej Ochocie. To właśnie tam, według Roberta, jest ich prawdziwy dom.
W wywiadzie dla "Vivy" panowie zdradzają, że spisali już testament i "są gotowi na śmierć". Byli do tego w pewnym sensie zmuszeni.
Pary homoseksualne, choć żyją i płacą podatki w Polsce, nie mają żadnych praw i przez państwo traktowani są jak kompletnie obce sobie osoby. Stąd taka decyzja.
"Ale testament nie chroni nas przed pewnymi rzeczami, które nie spotykają osób heteroseksualnych" - zastrzega Śmiszek. "To zawsze będzie zależało od dobrej woli lekarza: czy nam udzieli informacji o zdrowiu partnera. Bardzo smutne jest też to, że w razie śmierci któregoś z nas ten drugi nie może decydować, gdzie i jak pochować ukochaną osobę. Zgodnie z przepisami nie mamy do siebie żadnych praw, nawet po śmierci".
Rozczarowania takim stanem rzeczy nie kryje także Robert Biedroń, podkreślając, że "Jarosław Kaczyński swojego kota może pochować, kiedy chce i gdzie chce, on takich praw do Krzysztofa nie ma".
Prezydent Słupska podejmuje także temat zarobków. Jak mówi, "zarabia najmniej ze wszystkich prezydentów miast" - prawie 8 tys. zł netto. Mimo to nie wnioskuje i nie zamierza wnioskować do rady miejskiej o zwiększenie wynagrodzenia. Dlaczego? Pieniądze ponoć nie mają dla niego aż takiego znaczenia. Docenia za to fakt, że jest prezydentem i może robić pożyteczne rzeczy dla innych ludzi.
"Dla nas ważne jest to, żeby żyć godnie, szczęśliwie, robić fajne rzeczy. Nigdy nie zarabialiśmy dużych pieniędzy" - tłumaczy.
***
Zobacz więcej materiałów: