Robert Chojnacki: Padł ofiarą oszustów! Musiał sprzedać wszystko, by wyjść na prostą. Co robi dzisiaj?
Robert Chojnacki był przed laty megagwiazdą zarabiającą miliony. Jego wydana ćwierć wieku temu płyta „Sax & Sex” dwukrotnie pokryła się platyną i przyniosła mu Fryderyka, a przy okazji... wypromowała Andrzeja Piasecznego, którego muzyk zaprosił do współpracy. Dziś Chojnacki ma już 63 lata i wciąż pracuje. „Jeszcze nie zardzewiałem” - powiedział ostatnio na antenie radiowej Trójki.
Album "Sax & Sex" Roberta Chojnackiego jest jedną z najlepiej sprzedających się płyt w historii polskiej fonografii - do dziś kupiło ją ponad półtora miliona osób!" To był mój największy sukces komercyjny. Płyta przebiła wszystko, co zrobiłem z De Mono. Ta płyta wyprzedzała epokę" - opowiadał Chojnacki portalowi Polskaplyta.pl z okazji 25. rocznicy wydania swego pierwszego solowego krążka.
Dla Polaków wchodzących w dorosłość w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku "Sax & Sex" był dokładnie tym, czego chcieli słuchać i przy czym chcieli się bawić. Robert Leszczyński, zmarły w 2015 roku dziennikarz muzyczny i juror "Idola", twierdził, że Chojnacki po prostu trafił w dziesiątkę.
Wkrótce po premierze "Sax & Sex" okazało się, że Andrzej Piaseczny, który zaśpiewał na płycie kilka piosenek z hitami "Budzikom śmierć" i "Prawie do nieba" na czele, ma wielki żal do Roberta i czuje się przez niego oszukany. Dostał bowiem wynagrodzenie w wysokości siedmiu tysięcy złotych, podczas gdy Chojnacki zarobił... miliony!
Chojnacki i Piasek rozstali się w atmosferze skandalu. Robert szybko pożałował, że nie podzielił się swoją fortuną z młodym wówczas idolem, bo następny album, który nagrał z nowym wokalistą (Maćkiem Molędą), nawet nie zbliżył się do sukcesu debiutanckiego krążka. Dopiero po paru latach panowie się pojednali. Andrzej dostał nawet od muzyka utwór "2 long", wykonaniem którego... skompromitował się na konkursie Eurowizji w 2001 roku. W 2006 roku Piasek zaśpiewał gościnnie na płycie "Saxophonic" Roberta, który po premierze albumu na pewien czas zrezygnował z kariery w Polsce.
Robert Chojnacki wrócił na polski rynek muzyczny w 2015 roku jako twórca wszystkich piosenek, które znalazły się na debiutanckiej płycie zespołu Wieko "Błękitny dym". Wieko Robert założył razem z muzykami związanymi wcześniej m.in. z grupami Perfect (Ryszard Sygitowicz), Budka Suflera (Mietek Jurecki i Tomasz Zeliszewski), Brathanki (Jacek Królik) i Turbo (wokalista Grzegorz Kupczyk). Album, choć firmowały go swoimi nazwiskami legendy polskiego rocka, przepadł... Rok po premierze "Błękitnego dymu" Grzegorz Kupczyk odszedł z zespołu, bo - jak napisał na Facebooku - "nie miał w ogóle wpływu na obraz całości przedsięwzięcia" i "z kolegami nie potrafił porozumieć się praktycznie w żadnym aspekcie współpracy".
Tuż przed wybuchem pandemii Robert Chojnacki przygotowywał się do wyruszenia w pierwszą od dawna wielką trasę. Niestety, koronawirus pokrzyżował mu plany.
Robert Chojnacki jest jednym z niewielu muzyków, którzy odmówili grania koncertów online. Uznał, że koncert to wydarzenie, w którym musi uczestniczyć publiczność.
W trakcie lockdownu Robert jednak nie próżnował. Jak wyznał w programie "Dzień dobry TVN", którego był gościem z okazji przypadającego na 6 listopada Dnia Saksofonu, nagrał w czasie pandemii nową płytę. Potwierdził to później na antenie Polskiego Radia.
Czekacie na nowy album twórcy legendarnego krążka "Sax & Sex"?
Zobacz też:
Andrzej Piaseczny poszedł do kościoła. Wyznał coś zaskakującego!
Andrzej Piaseczny o kryzysie na granicy. Wie, jak rozwiązać problem!
Bogusia i Krzysztof z "Rolnik szuka żony" wzięli ślub!