Robert Gadocha: Żona zniszczyła mu karierę i zszargała nazwisko. Myśleli, że ukradł pieniądze dla kolegów
Robert Gadocha był jednym z Orłów Górskiego, którzy dokładnie pół wieku temu przywieźli z igrzysk w Monachium złoty medal, a w 1974 roku zajęli trzecie miejsce w Mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Kilka lat później Roberta oskarżono o przywłaszczenie kilkunastu tysięcy dolarów. Pieniądze rzekomo wręczyli mu - jako łapówkę dla całej drużyny - zawodnicy z Argentyny. Dopiero w 2013 roku okazało się, że w „aferę dolarową” wplątała go... była żona!
W latach 70. ubiegłego wieku reprezentacja Polski w piłce nożnej była jedną z najlepszych drużyn świata. Podopieczni legendarnego trenera Kazimierza Górskiego - nazywani Orłami Górskiego - dostarczyli Polakom wielu powodów do dumy. Do dziś tamta drużyna cieszy się opinią najlepszej jedenastki w historii naszego futbolu. Jedną z jej największych gwiazd reprezentacji był wtedy skrzydłowy Legii Warszawa Robert Gadocha.
To przede wszystkim dzięki niemu Biało-Czerwoni zdobyli srebrny medal na Mistrzostwach Świata w 1974 roku. Choć podczas mundialu nie strzelił żadnego gola, to zaliczył aż siedem asyst przy trafieniach kolegów. Gadocha cieszył się opinią mistrza dryblingu i... boiskowego egocentryka, bo uważał, że jest najlepszy z najlepszych. Niestety, w czasie mundialu w RFN stało się coś, co sprawiło, że kariera Roberta Gadochy legła w gruzach.
O "aferze dolarowej", w której podczas mundialu 1974 roku Robert Gadocha odegrał ponoć kluczową rolę, mówiła cała Argentyna. Jej zawodnicy, którzy byli w grupie z Polakami, mieli wręczyć Gadosze łapówkę w wysokości 18 tysięcy dolarów. Chodziło o to, żeby zmobilizować Biało-Czerwonych do pokonania w ostatnim meczu fazy grupowej Włochów. Tylko to dawało bowiem reprezentacji Argentyny awans.
Polacy - niezależnie od wyniku meczu z Włochami - mieli już zapewniony udział w drugiej rundzie. Przekazania pieniędzy podjął się piłkarz Rubén Ayala, zaś pośrednikiem między graczem a którymś z Orłów Górskiego został "przyjaciel" naszej narodowej kadry, urodzony w Argentynie syn polskich emigrantów Iggy Boćwiński. Kopertę z gotówką przyjął - w imieniu całej drużyny - Robert Gadocha.
Tak przynajmniej stwierdził po latach Boćwiński. Po pieniądzach jednak ślad zaginął. Polacy wygrali z Włochami 2:1, a Argentyńczycy zaczęli przechwalać się, że to ich zasługa, bo "odpowiednio zmotywowali" naszą reprezentację.
Sprawa łapówki, jaką rzekomo przyjął w 1974 roku, wyszła na światło dzienne dopiero 30 lat później. W 2004 roku opowiedział o niej "Przeglądowi Sportowemu" Grzegorz Lato:
Wkrótce po publikacji wywiadu Grzegorza Laty rozpętała się straszna burza. Wyszło na jaw, że Argentyńczycy doskonale znali sprawę i od lat byli bardzo wdzięczni Polakom za to, że dali się "zmotywować". W kolejnym wywiadzie udzielonym dziennikarzowi "Retro futbolu" Lato stwierdził: "Ja tego nie komentuję z racji tego, że nikogo za rękę nie złapałem. Podobno jednak była to prawda. Było to sporo pieniędzy. Jeśli zwykły pracownik zarabiał 25 dolarów za miesiąc, a dolar był wtedy po 120 złotych, to łatwo sobie policzyć. Prawda zawsze wypływa, ale obecnie nikt z nas nie ma kontaktu z Robertem Gadochą. Wszyscy spotykamy się od czasu do czasu, a z Robertem od lat nie mamy żadnej styczności".
Robert Gadocha kategorycznie zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek przyjął łapówkę od Argentyńczyków, a tym bardziej ukrył to przed kolegami. Sprawę "afery dolarowej" dokładnie wyjaśnił dopiero 10 lat po tym, jak na światło dzienne wyciągnął ją król strzelców Mistrzostw Świata '74, czyli 41 lat po mundialu w RFN.
Były reprezentant Polski w 2013 roku udzielił wywiadu Rafałowi Hurkowskiemu z portalu polsatsport.pl i dokładnie odniósł się do całej sprawy. W aferę wplątała go jego ówczesna żona:
Według Roberta Gadochy kobieta uknuła intrygę ze wspomnianym już Iggym Boćwińskim, z którym współpracowała już wcześniej. To oni mieli przyjąć łapówkę od Argentyńczyków i ukryć to przed całym światem, a przede wszystkim przed nim: "Była wpływowa, pracowała dla Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Na początku lat 80. mieszkaliśmy w Chicago. Do mojej żony co rusz przychodzili jacyś podejrzani ludzie. Często kończyło się wielkimi awanturami. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale zrozumiałem wtedy, że wokół mnie dzieje się coś złego. Postanowiłem wziąć rozwód. Najpierw orzekł go sąd w Chicago, a potem w Polsce - w obu przypadkach powód był ten sam. Szantaż ze strony małżonki" - wspominał piłkarz.
Robert Gadocha nawet po rozwodzie doświadczał ze strony byłej żony różnych "złośliwości". Pisała na niego paszkwile do prasy i donosy do Urzędu Imigracyjnego, a gdy w 1986 roku przyjechał do Polski, doprowadziła do tego, że na półtora roku odebrano mu paszport. Dziś Gadocha ma 76 lat, mieszka na Florydzie i jest wielkim fanem Roberta Lewandowskiego. Nie chce rozmawiać z dziennikarzami o przeszłości. Twierdzi, że wszystko, co miał do powiedzenia w sprawie "afery dolarowej", powiedział w 2013 roku.
Zobacz też:
Tomasz Lis wciąż czeka na diagnozę. Szokujące kulisy walki o życie redaktora.