Robert Gawliński jest gotowy na wnuki! Teraz liczy się tylko rodzina!
Robert Gawliński (54 l.) to rockandrollowiec z krwi i kości, dla którego najważniejsza jest rodzina. To dzięki niej ma stały punkt odniesienia. W szczerej rozmowie z tygodnikiem „Na żywo” wyjawił, że liczy na powiększenie rodziny w niedługim czasie!
Żona Monika jest dla niego zarówno muzą, jak i menadżerką. To dla niej Robert Gawliński porzucił używki i dojrzał do roli głowy rodziny. Dziś muzyk najbardziej dumny jest nie z sukcesów zawodowych, ale ze swojego małżeństwa oraz dwóch zdolnych synów.
W tym roku kończy pan 55 lat. Boi się pan przemijania?
Te najtrudniejsze lata chyba mam już za sobą. Gdy człowiek szybko żyje, to szybko umiera. Po skończeniu 50 lat trochę odpuściłem i zauważyłem, że czasem fajne rzeczy powstają, kiedy się tak nie pędzi. Jak się nie pogania tego zaprzęgu, to wtedy jest lepiej.
We wrześniu obchodzi pan z żoną jubileusz 31-lecia małżeństwa. Jakie macie plany?
Pewnie wypijemy wino, ale to nie będzie uroczyste świętowanie. Hucznie obchodziliśmy 25-lecie naszego małżeństwa.
Co sprawia, że tak długo udaje wam się tworzyć związek?
Nasze osobowości. Spotkaliśmy się, zakochaliśmy i jesteśmy razem. Staramy się także zrozumieć siebie nawzajem, bo każdy człowiek jest inny, ma odmienne oczekiwania i widzenie świata. Kochamy naszych synów, a że oni są, to jeszcze bardziej motywuje nas, żeby dobrze żyć. Dzięki nim mamy cel.
Nieźle wam to życie płynie?
Mamy dużo szczęścia, a może to błogosławieństwo. Nasze mamy się za nas modlą - dobre myśli, mantry czy modlitwy nie są niczym złym. Życie układa nam się pomyślnie, bez poważniejszych chorób i kataklizmów. Chłopaki mieszkają jeszcze z nami, tworzymy taki włoski dom. Monika jest szczęśliwa, więc czego chcieć więcej?
Czy nie obawia się pan, że synowie nie poradzą sobie bez was w życiu?
Trudno wyrokować. Odpowiem przewrotnie - facet to facet. Niezależnie od tego, czy mieszka z mamą, czy wychowuje go ulica, musi nim być! Podejmować mądre decyzje, mieć honor, dumę i dbać o swoją kobietę. Zobaczymy, co przyniesie życie...
Planujecie z żoną odnowić przysięgę małżeńską?
Od dawna to planujemy i mam nadzieję, że w końcu uda nam się zorganizować tę uroczystość. Już ze Zbyszkiem Hołdysem rozmawiałem i nasza świadkowa Agata też planuje wpaść!
Czy synowie skończyli już studia? Co chcieliby robić w życiu?
Emmanuel obronił pracę magisterską na AWF-ie, Beniamin zaś zrezygnował z grafiki komputerowej i po trzech latach odpuścił. Powiedział, że go to nie interesuje, bo jego życiem jest muzyka. To prawda - on potrafi grać osiem godzin dziennie na gitarze.
Chciałby Pan już zostać dziadkiem?
Ja tak, ale nie wiem, czy Monika jest gotowa na to, by zostać babcią. Nie zamierzam synów poganiać, niech to samo się wydarzy w swoim czasie, będzie spontaniczne i piękne. Najważniejsze, żeby dziecko było zdrowe.
Kiedyś marzył pan, żeby kupić sobie jacht w Grecji. Spełnił pan to marzenie?
Jacht już dawno wybiłem sobie z głowy - to piękne marzenie, ale dla młodego człowieka. Nie mam zbyt wielkiej wprawy w żeglowaniu i nie chciałbym ryzykować życia swojego i rodziny. Ale może kupię sobie dużą motorówkę i będę pływał po greckich wodach? Ale bez tej zabawki też świetnie mi się żyje. Nie jestem materialistą - gdybym nim był, nie zostałbym muzykiem.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: