Reklama
Reklama

Robert Gonera wylewa żale po rozwodzie

43-letni aktor w zaskakująco szczerym wywiadzie opowiada o kulisach swojego rozstania z żoną.

W wywiadzie dla "Vivy!" Gonera dał do zrozumienia, że głównym powodem jego rozwodu była odległość i konieczność dzielenia życia między Warszawę, w której pracuje i Wrocław, w którym uwił domowe gniazdko. On nie widzi nic złego w tym, że ludzie latami żyją "na dwa domy", ale żona chciała go mieć blisko siebie na co dzień.

"Obsadzano mnie w roli tego, który fruwa, jest celebrytą i kimś, z kim można żyć" - nie kryje rozgoryczenia. Uważa jednak, że nie ma sobie nic do zarzucenia. "Ja byłem na wyciągnięcie ręki. Najgorsze, jak się z kogoś robi marynarza wód śródlądowych" - ironizuje.

Reklama

Mówi, że bardzo zależało mu, by wspólnie pokonali kryzys. "To nie ja wystąpiłem o rozwód. Próbowałem ratować małżeństwo" - broni się. Twierdzi, że to jego żona "nie udźwignęła" ciężaru sytuacji. "Oczywiście, gdybyś zapytała o wszystko Karolinę, okazałoby się, że ma zupełnie inny obraz naszego związku i mojej pracy. I ma do tego prawo" - zastrzega.

Gonera bardzo chce sprawiać wrażenie dojrzałego i pogodzonego z sytuacją (przyznaje, że bardzo pomogła mu terapia małżeńska), ale jego wypowiedzi zdradzają czasem, że wciąż jest w nim wiele gniewu. Z jej strony mówi, że rozumie decyzję Karoliny ("Jest młoda, chciała być samodzielna zawodowo, pracować na własny rachunek") i twierdzi, że nie chowa urazy ("Myślę, że dostaliśmy od losu też dużo dobrego i to chciałbym pamiętać").

Z drugiej - potrafi brzmieć bardzo oskarżycielsko ("Ja próbowałem budować relację partnerską, ale skutecznie mi to uniemożliwiano. Myślę, że popełniłem grzech wielkiej naiwności, wierząc, że jest to możliwe"). No, więc jak to jest? Sam aktor zapewnia, że jest szczęśliwy. Na pewno?

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Robert Gonera | rozwód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy