Reklama
Reklama

Robert Karaś przyznał się do chwil słabości. Co wywołuje u niego potok łez?

Robert Karaś (34 l.) nie ukrywa, że ma swoje słabości, a konkretnie jedną. Podczas Brasil Ultra Tri zdarzało mu się płakać z konkretnego powodu i nie było nim zmęczenie. Sportowiec wyjaśnił, co sprawiało, że nieoczekiwanie tonął we łzach.

Robert Karaś w maju tego roku wystartował w Ultra Tri w Rio de Janeiro, niezwykle wymagających kondycyjnie zawodach triathlonowych, obejmujących dystans 38 kilometrów wpław, 1800 kilometrów jazdy na rowerze i 422 kilometrów biegu. 

Robert Karaś przyznał się do chwil słabości

Jak ujawnił Karaś w „Dzień Dobry TVN”, bywało, że z regeneracyjnej drzemki budził się ze łzami w oczach, jednak ich powodem nie było zmęczenie. Jak wyznał, najbardziej dojmująca była tęsknota za rodziną: za ukochaną, Agnieszką Włodarczyk i synkiem Milanem, który wkrótce skończy 2 latka:

Reklama

"Taką tęsknotę miałem po raz pierwszy na 10 km przed końcem. Obudziłem się po drzemce i zacząłem płakać, i nawet nie wiem dlaczego. Zadzwoniłem do Agi, słuchałem jej…"

Włodarczyk i Milan, ze względów bezpieczeństwa, nie towarzyszyli Karasiowi w podczas pobytu w Brazylii. Jak wyjaśnił sportowiec:

"Jeśli chodzi o Agę, to z każdym wyścigiem jest jej łatwiej, ale łatwiej jej było, jak była blisko, a teraz w Rio nie mogła być, jest tam niebezpiecznie, nie chcieliśmy narażać Milana". 

Agnieszka Włodarczyk i Robert Karaś: historia miłości

Agnieszka Włodarczyk, po kilku nieudanych związkach, właśnie w osobie Karasia, mistrza i rekordzisty świata w Ultra Triathlonie na dystansie pięciokrotnego Ironmana, potrójnego Ironmana i podwójnego Ironmana, odnalazła miłość życia.  Tę miłość, w przeciwieństwie do poprzednich, trzymała w tajemnicy. Pierwsze miesiące ciąży spędziła z partnerem na indonezyjskiej wyspie Gili. Wróciła akurat na pandemię, a po narodzinach synka, któremu nadała imię Milan, znów wyjechała. 

Od tamtej pory rzadko zagląda do Polski, komunikując się z fanami głównie za pomocą Instagrama. 

Robert Karaś spełnił swoje marzenie

W międzyczasie Karaś konsekwentnie buduje swój wizerunek człowieka, który nie cofa się przed żadnym wyzwaniem. W ubiegłym roku wystartował w Swiss Thriatlonie na takich samych dystansach, co w Rio, jednak nie udało mu się ukończyć wyścigu

Po pokonaniu dystansu pływackiego i rowerowego, na 65 kilometrze biegu lekarze stanowczo zabronili Karasiowi kontynuować zmagania w obawie o jego życie. 3 tygodnie wcześniej sportowiec przeszedł operację urologiczną. Jak wspominał rok temu:

„Na biegu już ta rana pooperacyjna się rozerwała, zaczęła lecieć ropa, więc wezwaliśmy karetkę, żeby to zatamować. Może zrobić jakiś krótki zabieg, ale lekarz powiedział, że jest to niemożliwe, że trzeba zrobić operację, że tam się robi infekcja itd. Była opcja, że da mi zastrzyki, które są zakazane, więc nie przeszedłbym testów antydopingowych. A drugie, że i tak nie dokończę tego wyścigu, jest jeszcze 40 godzin biegu, a to wszystko puchło”. 

Pokonanie dystansu 10-krotnego Ironmana stało się możliwe dopiero rok później. Karaś pobił dotychczasowy rekord świata o 18 godzin, 29 minut i 41 sekund.  Jak wyznał, nawet u tak doświadczonych sportowców, do jakich sam się zalicza, taki wysiłek nie obywa się bez bólu:

"Najgorsze, jak robię sobie takie mikrourazy, jak sobie paznokcia zerwałem. To ja źle dobrałem buty, źle zabezpieczyłem paznokcie i to było trudne do przerobienia". 

Ostatecznie kończył wyścig w porozcinanych butach. Prowadzący rozmowę Marcin Prokop nawiązał do zróżnicowanych opinii, jakie krążą na temat wyzwań podejmowanych przez Karasia. Niektórzy nawet nazywają go masochistą. Jak wyjaśnił sportowiec:

"Opiniują to osoby, które to nigdy tego nie spróbowały. Dla takiej osoby wysiłek jest niewyobrażalny, wejście na czwarte piętro będzie trudne. To jest moja praca, każdy ma inną". 

Zobacz też:

Mordercze wyzwanie Roberta Karasia. Nie do wiary, na co się porwał!


Agnieszka Włodarczyk załamana stanem swojego partnera. Jego wyścig to ból i cierpienie

Karaś nie chce startować w Polsce. Wytłumaczył to w ostrych słowach. "Utrzymać pięść na wodzy"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Robert Karaś | Agnieszka Włodarczyk | Marcin Prokop
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy