Robert Lewandowski i Anna Lewandowska: W tak trudnej sytuacji jeszcze nie byli!
Jak donosi jeden z tygodników, Anna (29 l.) i Robert (29 l.) Lewandowscy po mundialu znaleźli się w bardzo nieciekawej sytuacji. Co dalej?
Nie ma chyba drugiej pary w Polsce, która budziłaby tak ogromne emocje.
Niezaprzeczalnie Robert Lewandowski to nasz najlepszy piłkarz, choć na mundialu nie pokazał się z najlepszej strony.
W najnowszym "Newsweeku" możemy przeczytać o problemach, z którymi aktualnie przyszło się zmierzyć tej słynnej "power couple".
Kilka dni temu pojawiła się najnowsza lista "100 najbogatszych Polaków", w której zadebiutował Robert. Jego majątek szacuje się na 353 miliony złotych. Skąd takie pieniądze? M.in. z kontraktu z Bayernem Monachium, z reklam i z biznesów. Lewandowski i jego żona mają udziały w różnych firmach, posiadają też nieruchomości.
Jednak nie bogactwo w ostatnim czasie najbardziej zniechęciło do nich ludzi. Punktem zwrotnym był mundial, gdzie Robertowi nie poszło. Sporo błędów popełnił także w komunikacji z fanami.
"Mats Hummels, niemiecki obrońca przeprosił fanów za zawiedzione nadzieje i podziękował za doping już kilka godzin po tym, gdy jego drużyna odpadła. (...) Lewandowski nie ma kibicom nic do powiedzenia: ani na Facebooku, ani na Instagramie" - wylicza "Newsweek".
Tygodnik zadzwonił także do jego współpracownika, który lakonicznie stwierdził, że "pracują nad strategią obecności Lewandowskiego w mediach". Poprosił też o kontakt następnego dnia, ale przestał odbierać telefony.
Karolina Korwin-Piotrowska bardzo źle ocenia zachowanie piłkarza na konferencji z Adamem Nawałką.
"Nie wiem, kto mu podpowiedział, że powinien być taki sztywny, nie ruszyć nawet brwią. Do tego mówił tekstem jak z podręcznika korpo-bullshitu. To wszystko razem sprawiło, że nie chciało się być po jego stronie. A mógłby zyskać zrozumienie, gdyby pokazał, że targają nim te same emocje, co całą Polską" - wymądrza się Korwin.
Tygodnik skupił się także na dość trudnej sytuacji zawodowej Roberta. Ponoć w Niemczech nie cieszy się najlepszą opinią.
Dziennikarze mieli niezły ubaw, gdy wyszło na jaw, że pracę licencjacką napisał o samym sobie. U nas nikogo to nie obruszyło, ale tam był obiektem kpin!
"Tam 'Lewy' już od dłuższego czasu nie ma dobrej prasy. Dziennikarze zauważają, że nie układają mu się relacje z kolegami z Bayernu. Głośno jest o tym, że nie podał ręki trenerowi, gdy ten ściągnął go z boiska pod koniec pojedynku z FC Koln. (...)
Narzekał na kolegów, a władzom klubu zarzucał skąpstwo. Od tamtej pory daje do zrozumienia, że nie chce tam grać. Mógł być jedną z legend klubu, ale on marzył o wielkim Realu Madryt, który po drodze, nawet jeśli przejawiał nim zainteresowanie, to zainteresowanie stracił" - czytamy.
"Jest teraz na ostrym zakręcie. Przez 10 lat piął się w górę. Konsekwentny, uporządkowany, niemal nudny w swej doskonałości. A teraz wszystko się sypie" - zdradza jeden z jego znajomych.
W tygodniku nie zapomniano wytknąć także przewinień Anki. Przypomniano zdjęcia z kaloryferem na brzuchu kilka tygodniu po porodzie. Wytknięto jej także, że przez ponad rok zasypywała internet zdjęciami szczęśliwej rodziny, zachwalając uroki macierzyństwa.
A dopiero niedawno postanowiła opowiedzieć w wywiadzie, jak było jej ciężko i zasypiała ze zmęczenia na podłodze, a nad wanienką Klary zalewała się łzami, gdy Roberta nie było przez dłuższy czas.
"Angażują się w akcje społeczne, dużo łożą na cele charytatywne. Piękny obraz, a jednak się rozjeżdża" - zauważa Piotrowska.
Być może problemy wynikają z tego, że Lewandowscy w oczach ludzi stracili swój "ludzki wymiar". Nad ich wizerunkiem pracowały kiedyś cztery osoby, a dziś zatrudniony jest cały sztab ludzi. Głównie są to starzy znajomi Roberta, bo nowym osobom piłkarz nie ufa!
"Jego doradcy to są po prostu jego starzy koledzy. Nie są przygotowani do prowadzenia ich karier, ale przez to, że się z nimi przyjaźnią, stali się wyrocznią. Przekonali go, że trzeba budować finansowe imperium Lewandowskich. On powinien grać w Realu, a ona aktywna w mediach społecznościowych" - zdradza osoba z ich otoczenia.
W tekście pojawia się jednak nadzieja, że gdy "Lewy" znów zacznie strzelać gole, ludzie zapomną poprzednie wpadki.
"Ludzie znajdą sobie inny obiekt do nielubienia. On zacznie znów grać imponująco, a ona poda jakiś ciekawy przepis i będzie, jak było" - konkluduje autor artykułu.