Robert Makłowicz nigdy nie zostałby gwiazdą, gdyby nie żona! To ona stoi za jego sukcesami
Robert Makłowicz od lat cieszy się niezmienną popularnością wśród widzów i można by wręcz powiedzieć ikonicznym statusem. Polacy uwielbiają jego kwiecisty styl, podróżniczy zapał i pasję do gotowania. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że Makłowicz nigdy nie zrobiłby telewizyjnej kariery, gdyby nie jego żona. To Agnieszka Makłowicz wydatnie przyłożyła rękę do jego sukcesów.
Robert Makłowicz należy do grona najpopularniejszych telewizyjnych krytyków kulinarnych w Polsce. Dzięki programom w TVP (ze stacją pożegnał się w atmosferze skandalu po decyzji Jacka Kurskiego), Food Network, a ostatnio na YouTubie doczekał się dużego grona wiernych fanów, którzy uwielbiają jego podejście do jedzenia. O jego życiu prywatnym wiadomo jednak stosunkowo niewiele. Agnieszka Makłowicz (z domu Pogoda) bardzo rzadko występuje z mężem na ściankach, gdyż woli trzymać się raczej za kamerą.
Z wykształcenia jest producentką i teatrolożką. Pierwszy kierunek Agnieszka ukończyła na Uniwersytecie Jagiellońskim, a drugi na łódzkiej filmówce. Razem z Robertem Makłowiczem poznali się TVP, gdzie Pogoda wówczas pracowała. Mężczyzna lata później twierdził, że w przyszłej żonie zakochał się od pierwszego wejrzenia. Ona z kolei dostrzegła w nim gwiazdorski potencjał.
Wieść niesie, że to właśnie Agnieszka wpadła na pomysł, by Makłowicz podróżował w świecie, przedstawiał Polakom lokalne smaki z całego globu i gotował na wizji. Nie minęło dużo czasu, a "Podróże kulinarne Roberta Makłowicza" okazały się istnym strzałem w dziesiątkę. Partnerka towarzyszyła Robertowi w trakcie podróży w roli producentki wykonawczej i kierownika produkcji większości jego programów.
Co ważne, jej telewizyjna kariera nie ograniczała się tylko do pomagania mężowi. Karierę robiła też realizując filmy dokumentalne. Była kierownikiem produkcji przy takich filmach jak "Kraków moje miasto", "Ja, robotnik budowlany" czy "Pokolenie 89". W międzyczasie, a dokładniej mówiąc w 1991 roku, doszło też do ślubu zakochanych. Ceremonia miała obrządek ormiański, gdyż stamtąd pochodzi rodzina Makłowicza i odbyła się w Krakowie:
"Armenia jest bliska mojemu sercu, stamtąd pochodzą moi przodkowie. Ceremonia różni się od tej w Polsce: ksiądz stoi tyłem do publiczności i przodem do ołtarza. Sam ślub jest udzielany nie przez nałożeniem obrączek, a koron. Jest podobnie jak w cerkwi. Ceremonia trwała ponad pięć godzin, więc to było coś niezapomnianego. Co się działo? Nie wiem, bo nic nie rozumiałem, bo ksiądz mówił po ormiańsku" - wspominał w wywiadzie dla Plejady.
Rok po ślubie na świecie pojawił się pierwszy syn Makłowiczów, który otrzymał imię Mikołaj. W 1996 roku urodził się z kolei Ferdynand. Kariera Roberta Makłowicza była wtedy w szczycie, dlatego małżonkowie nie mogli tak po prostu zrezygnować z wyjazdów. Małych synów na ten czas zostawiali pod opieką przyjaciela rodziny:
"Wyrośli na porządnych facetów, ale nieskromnie powiem, że jest w tym i moja zasługa. Sporo w nich zainwestowałem, ale inwestycja w dzieci to najlepsza polisa ubezpieczeniowa dla rodziców" - mówił potem Robert Makłowicz.
Dziś Agnieszka i Robert wysoko cenią sobie życie rodzinne i obowiązkowe wspólne posiłki: "Staramy się zawsze jadać obiady razem. Dla mnie to jest oczywiste, a moi synowie zwrócili na to uwagę" - wyjaśniała w jednym z nielicznych wywiadów Agnieszka Makłowicz. Wcale nie tak oczywistym pytaniem jest, kto w ich domu częściej gotuje. Oboje mają do tego smykałkę, co widać w jednym z nielicznych filmów Makłowicza, w którym jego małżonka występuje przed kamerą.
Podczas występu w programie "Pytanie na śniadanie" Agnieszka wspominała lakonicznie, że "gotuje ten, kto ma czas". Z kolei jej mąż w swoim kwiecistym stylu przekonywał: "Ja nie lepię i nie wałkuję. Ciasto musi być takie, jak Agnieszka robi. Kołduny na przykład. To nie tylko farsz, ale i ciasto. Musi być aksamitne, a zarazem sprężyste, nie może się rozklejać. Musi trzymać w sobie tę tajemnicę farszu, która dopiero po przegryzieniu ciasta eksploduje feerią smaku".
Choć są małżeństwem już od ponad 30 lat, nadal zależy im na tym, by podtrzymywać w związku płonień. Ekspert kulinarny w wywiadzie dla "Faktu" podkreślał swego czasu, że starają się jak najczęściej organizować np. wspólne wypady na randki: "Fajne jest to, że wciąż potrafimy wybrać się na superromantyczną randkę. Teraz modne są randki w wysoko położonych miejscach, na przykład na 40. piętrze. Chętnie bym zabrał Agnieszkę na coś takiego. Tylko musi być winda!" - żartował w typowym dla siebie stylu.
Zobacz też:
Robert Makłowicz zabrał głos w sprawie majonezu na święta! To koniec sporu?
Makłowicz dostał pytanie o jedzenie robaków! Nie gryzł się w język