Rodowicz tak się cieszyła, a tu nadeszła niespodziewana wiadomość. Nogi się pod nią ugięły
Maryla Rodowicz i Krystyna Prońko rywalizowały pół wieku temu o tytuł „królowej polskiej piosenki”. Obie cieszyły się ogromną popularnością i uznaniem, potrafiły owinąć sobie publiczność wokół palca i zawsze godnie reprezentowały nasz kraj na międzynarodowych festiwalach i imprezach typu „Dni kultury polskiej”. W 1981 roku nieoczekiwanie popadły w konflikt, który poróżnił je na zawsze. "Do tej pory nie wymieniamy ukłonów" - twierdzi Maryla. O co właściwie poszło?
O tym, że Krystyna Prońko i Maryla Rodowicz mają poważny konflikt, mówili wszyscy uczestnicy XIX Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Obie gwiazdy wystąpiły w otwierającym imprezę koncercie "Przeboje sezonu", obie miały też zaprezentować swoje nowe piosenki w konkursie "Premier".
"Utwór »Hej, żeglujże, żeglarzu« nagrałam w radiu, w trzecim programie. W myśl regulaminu oceniane mogły być tylko piosenki premierowe, a więc nieprezentowane wcześniej nigdzie na antenie. Koleżanka Prońko usłyszała jednak w jakieś radiowej audycji moje »dzieło«. I doniosła na mnie" - napisała Maryla w autobiografii "Niech żyje bal".
Tuż przed koncertem "Premier" do Maryli Rodowicz podszedł dziennikarz Andrzej Jaroszewski, by poinformować ją, że do organizatorów festiwalu wpłynął oficjalny protest, że jej piosenka nie jest premierowa i powinna zostać zdyskwalifikowana.
"Powiedział: »Twoja koleżanka bardzo się upiera, no i jest to na papierze, zdecydowaliśmy więc, że nie będziemy ciebie brać pod uwagę w konkursie. Oczywiście możesz wyjść i zaśpiewać, jak chcesz«. Nogi się pode mną ugięły" - wspominała gwiazda na kartach swej książki.
Maryla pamięta, że w wiadomości od "koleżanki" była także mowa o tym, że w jury zasiada jej życiowy partner, Krzysztof Jasiński, więc werdykt z całą pewnością będzie stronniczy.
"Nie wiedziała, że Krzysztof, aby uniknąć takich podejrzeń, miał w ogóle nie zabierać głosu, gdy jury będzie mnie oceniało. Pani Prońko do dzisiaj zresztą - choć nie zrobiłam jej nic złego - traktuje mnie jak powietrze i nie odpowiada nawet na moje »dzień dobry«" - czytamy w "Niech żyje bal".
"Zawsze w mojej obecności jest nadąsana" - twierdzi Rodowicz.
Incydent w Opolu nie był jedynie przykrym epizodem w relacjach między Prońko a Rodowicz. Wcześniej panie występowały razem na koncertach z okazji tzw. dni kultury polskiej, które organizatorzy reklamowali... twarzą Maryli.
"Była to całkowicie prywatna inicjatywa kierownika obiektu, kierującego się pewnie moją tam popularnością" - wspomina piosenkarka w autobiografii.
"Napisała, że to moje osobiste układy z reżyserem (Krzysztofem Jasińskim - przypis red.) spowodowały, że nie ona odniosła sukces, a ja. Nie była to jedyna przykrość, jakiej doznałam od swojej koleżanki" - twierdzi Maryla.
Maryla Rodowicz do konfliktu z Krystyną Prońko odniosła się także w wywiadzie-rzece, który ukazał się w formie książki "Wariatka tańczy".
"Dwa razy pisała na mnie donos. Do tej pory nie wymieniamy ukłonów. Pełna zima" - powiedziała Jarkowi Szubrychtowi.
Krystyna Prońko nigdy nie odniosła się do słów swojej koleżanki po fachu.
Zobacz też:
Rodowicz długo nie mówiła, czym zajmuje się córka. Teraz prawda wyszła na jaw
Ekspertka komentuje metamorfozę Rodowicz. Musiała na nią wydać fortunę [POMPONIK EXCLUSIVE]
Wieści ws. Maryli Rodowicz nadeszły nad ranem. Nie dała już dłużej rady
Źródła:
1. Książka M. Rodowicz "Niech żyje bal", wyd. 1992.
2. Książka M. Rodowicz i J. Szubrychta "Wariatka tańczy", wyd. 2013.