Roman Kłosowski chciał, by pochowano go obok żony. Spoczął 300 kilometrów od jej grobu. Dlaczego syn nie spełnił ostatniej woli?
W tym roku minie 70 lat od dnia, gdy Roman Kłosowski – nieżyjący już aktor kojarzony przede wszystkim z rolą Maliniaka w „Czterdziestolatku” - ukończył szkołę teatralną i zadebiutował przed kamerą jako junak w „Trzech opowieściach”. Przez kilka dekad był ulubieńcem telewidzów i kinomanów. Niewiele osób wie, że przed śmiercią przeżywał piekło i codziennie błagał Boga, by skrócił mu cierpienia! Gdy wiosną 2018 roku trafił do szpitala z ostrym zapaleniem płuc, nawet nie próbował walczyć. Bardzo chciał umrzeć...
Roman Kłosowski często żartował w wywiadach, że jest uzależniony od kobiet i że to właśnie dzięki nim czuje się naprawdę szczęśliwy.
Aktor przez prawie 60 lat szedł przez życie u boku ukochanej Krystyny. Małżeństwo z nią nazywał swym największym sukcesem... Gdy w 2013 roku owdowiał, jego świat legł w gruzach.
"Bez Krysi moje życie straciło sens. Chciałbym już z nią być" - powiedział "Życiu na gorąco".
Nie jest tajemnicą, że Roman Kłosowski miał poważne problemy ze wzrokiem i, mimo że przeszedł kilka operacji, przez ostatnią dekadę życia praktycznie nic nie widział.
"Cierpię na nieuleczalną chorobę, znacznie poważniejszą niż zaćma" - zdradził "Faktowi".
"Kiedy żyła Krysia, nie musiałem się o nic martwić, bo była moją przewodniczką. Widziałem świat jej oczami, wszędzie mnie woziła, czytała mi teksty, których miałem na uczyć się na pamięć" - opowiadał.
Po śmierci żony aktor niemal w ogóle nie opuszczał swojego mieszkania. Zaprzyjaźniona sąsiadka robiła mu zakupy i dbała, żeby nie był głodny... Roman Kłosowski całe dnie spędzał jednak sam.
"Miał nie najlepsze relacje z rodziną" - powiedziała, wspominając go po śmierci na łamach tygodnika "Świat i Ludzie", Teresa Lipowska.
Roman Kłosowski stwierdził w ostatnim wywiadzie, że codziennie modli się, by Bóg skrócił jego męki i jak najszybciej wezwał przed swoje oblicze.
"Godzinami siedzę przy stole i myślę o mojej Krysi. Proszę Boga o śmierć" - wyznał "Życiu na gorąco".
Dopóki żyła życzliwa sąsiadka, Roman Kłosowski nie chciał nawet słyszeć o przeniesieniu się do domu opieki, co proponowali mu syn i wnuki. Po śmierci kobiety, która dbała o niego, gdy owdowiał, najbliżsi przekonali jednak aktora, by zamieszkał w ośrodku dla seniorów pod Łodzią.
Niestety, wkrótce przeprowadzce Roman Kłosowski ciężko zachorował. Potwornie cierpiał, walcząc o każdy oddech.
"Odwiedziłam go. Był w strasznym stanie, bardzo słaby, z bardzo marnym kontaktem" - opowiadała Teresa Lipowska "Super Expressowi", relacjonując jedno z ostatnich spotkań z przyjacielem.
Z powodu groźnego zapalenia płuc aktor pod koniec maja 2018 roku trafił do szpitala. Zdawał sobie sprawę z tego, że umiera. W milczeniu znosił ból, wiedząc, że Bóg w końcu skróci jego męki, o co codziennie się modlił.
Roman Kłosowski odszedł 11 czerwca 2018 roku - kilka dni po piątej rocznicy śmierci żony.
"Śmierć skróciła jego męki" - stwierdziła Teresa Lipowska, która przyjaźniła się z nim przez całe życie.
Marzeniem odtwórcy roli Maliniaka w "Czterdziestolatku" było spocząć obok ukochanej kobiety, która była miłością jego życia (Krystyna Kłosowska została pochowana na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu).
Syn i wnuki Romana Kłosowskiego zdecydowali się nie spełnić ostatniej woli ojca i przyjęli ofertę Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który uznał, że aktor powinien zostać pożegnany z najwyższymi honorami i pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Zobacz też: