Roman Wilhelmi zupełnie zawiódł jako ojciec. Syn legendarnego aktora wyznał prawdę o ich relacji
Roman Wilhelmi był jednym z najbardziej zdolnych i cenionych aktorów w historii polskiego kina. Niestety imponujące tempo jego kariery sprawiło, że szybko zaczął zaniedbywać domowe obowiązki. O relacjach z ojcem po latach opowiedział jedyny syn gwiazdora "Zaklętych rewirów". Okazuje się, że mężczyzna nie ma zbyt wielu pozytywnych wspomnień z okresu wczesnej młodości.
Roman Wilhelmi był jednym z najbardziej popularnych i cenionych aktorów swojego pokolenia. Zagrał w niezliczonej ilości filmów, z których większość powstała w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jego kreacje w takich produkcjach jak "Zaklęte rewiry", "Kariera Nikodema Dyzmy" i "Alternatywy 4" na dobre zapisały się w historii polskiego kina i telewizji.
Choć utalentowany artysta był rozchwytywany nie tylko przez reżyserów, ale także przez kobiety, o jego życiu prywatnym mówiono właściwie niewiele.
Roman Wilhelmi dwa razy stawał na ślubny kobiercu. Jego pierwsze małżeństwo z dziennikarką i córką innego słynnego aktora - Danutą Machalicą - przetrwało dziewięć lat. Potem odtwórcą roli Nikodema Dyzmy zakochał się w węgierskiej tłumaczce Marice Kollar. Kobieta odwzajemniła uczucie gwiazdora polskiego kina i w 1969 roku na świat przyszło ich pierwsze i jednocześnie jedyne dziecko - syn Rafał.
Początkowo rodzinne życie małżonków układało się niemal idealnie - Roman Wilhelmi był oddanym ojcem i mężem, który każdą wolną chwilę spędzał w domu. Problemy pojawiły się dopiero później.
"Kiedy tylko mógł, spieszył do domu, by wykąpać małego Rafałka, owijać w pieluchy, niańczyć go. Z czasem jednak przychodziło mu z trudem godzić się z tym, że to nie on stoi już w centrum mojego zainteresowania, że naturalną koleją rzeczy to miejsce zajął jego syn i że przeznaczony wcześniej wyłącznie jemu czas musi odtąd dzielić z nim" - mówiła Marika Kollar w książce Marcina Rychcika "Roman Wilhelmi. Biografia".
Gdy słynny aktor zdobył wielką popularność, zaczął zaniedbywać domowe obowiązki. Częściej niż w towarzystwie żony i synka, można go było spotkać na bankietach i prywatkach.
Z czasem rodzina wpadła też w finansowe tarapaty. Wtedy to nad związkiem polskiego artysty i węgierskiej tłumaczki zawisło widmo rozwodu.
O relacjach z ojcem negatywnie wypowiadał się także Rafał Wilhelmi.
"Mieliśmy iść do ZOO, do Łazienek, na wycieczkę. Cieszyłem się. Czekałem pod blokiem. Całą godzinę przy ruchliwej ulicy Puławskiej, a ten drań nie przyjechał" - dowiadujemy się z biografii aktora.
W końcu Marika Kollar postanowiła spakować walizki i przenieść się z synem do Austrii.
"Do Wiednia, gdzie mieszkam już od 30 lat, wyjechałem z mamą jako 12-letni chłopiec, krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego. Wygnała nas bieda" - tłumaczył jedyny syn gwiazdora "Czterech pancernych", w książce Małgorzaty Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy".
Po przeprowadzce kontakt Rafała z Romanem Wilhelmim urwał się niemal całkowicie.
"Kontakt z ojcem straciłem w 1976 r. Później spotkaliśmy się tylko raz, gdy ojciec przyjechał do Austrii na plan zdjęciowy" - tłumaczył w rozmowie z autorką książki.
Dziś 55-letni Rafał Wilhelmi mieszka w Wiedniu i pracuje jako lektor na tamtejszym uniwersytecie. Wciąż jednak czuje bliski związek z Polską.
Jak z perspektywy czasu wspomina swojego ojca?
"Lubię oglądać jego filmy, ale moim absolutnym faworytem jest Teatr Telewizji i "Kolacja na cztery ręce". Pamiętam to silne wrażenie, gdy obejrzałem ten spektakl, kiedy już ojca nie było. Dosłownie oniemiałem. Żałowałem, że nie mogłem mu już przekazać tego, co wtedy czułem" - czytamy w książce "Być dzieckiem legendy".
Zobacz też:
Roman Wilhelmi: Lekceważył raka, a bliscy bali się mu powiedzieć, że umiera
Wojciech Wysocki związał się z młodszą o 17 lat Joanną. To ona zmieniła życie gwiazdora "Klanu"