Reklama
Reklama

Rosiewicz z mamą mieszkał do pięćdziesiątki. Potem znalazł żonę i został ojcem! Musi nadal pracować i to nie tylko przez "skandalicznie niską" emeryturę!

Choć trudno w to uwierzyć, Andrzej Rosiewicz (78 l.) świętuje w tym roku 70-lecie pracy artystycznej! Uwielbiany piosenkarz i showman swe pierwsze występy estradowe „zaliczył” w 1953 roku, będąc jeszcze dzieckiem. Artysta już kilkanaście lat temu osiągnął wiek emerytalny, ale nie zamierza rezygnować z pracy i to nie tylko z powodu skandalicznie niskiej emerytury (jeszcze niedawno ZUS przelewał na jego konto zaledwie 590 złotych miesięcznie). "Ciągle jestem młody, ciągle mi się chce" - mówi.

"Artysta młody, nieprzeciętnej urody, dynamicznie rozwijający swe liczne talenty" - tak 78-letni Andrzej Rosiewicz przedstawia się na oficjalnej stronie internetowej. 

"Jak mnie pytają, ile pan jeszcze pociągnie, to mówię, że do stówy będę śpiewał, a potem już tylko tańczył" - zadeklarował ostatnio w wywiadzie dla "Faktu". 

Rosiewicz był "pieszczochem socjalizmu" i jednocześnie głosem... opozycji!

W czasach PRL-u showman był gwiazdą pierwszej wielkości i, choć cenzura uważnie przyglądała się tekstom jego piosenek, należał do grona ulubionych piosenkarzy reżimu, nazywano go wręcz "pieszczochem socjalizmu". W 1979 roku dostał nawet od komunistycznej Rady Państwa kierowanej przez towarzysza Henryka Jabłońskiego Srebrny Krzyż Zasługi, rok później zaśpiewał na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, a w 1988 roku pozwolono mu wystąpić przed wizytującym Polskę przywódcą Związku Radzieckiego, Michaiłem Gorbaczowem.

Reklama

"Jak w PRL-u coś napisałem, od razu szło na antenę. Na PRL jako artysta się nie skarżę. Nasze kochane państwo ludowe było dobre dla artystów" - wyznał wiele lat później na łamach "Dużego Formatu".

Tak naprawdę jednak Andrzej Rosiewicz był głosem... antykomunistycznej opozycji, przyjaźnił się z Lechem Wałęsą, a jego twórczość - zwłaszcza piosenki "Propaganda sukcesu", "Chcemy prawdy", "Pytasz mnie" i "Chłopcy radarowcy" - do dziś utożsamiane są z etosem pierwszej "Solidarności"... On sam przyznaje, że w czasach "Solidarności" pokazał oblicze Stańczyka.

Andrzej Rosiewicz: Media publiczne go nie chciały, więc poszedł do... ojca Rydzyka

Po zmianach ustrojowych, jakie zaszły w naszym kraju w 1989 roku, gwiazda Andrzeja Rosiewicza na lata przygasła. Piosenkarz, żeby utrzymać się na tzw. rynku, zaczął śpiewać disco polo. Uznał po prostu, że - to jego słowa - pasuje do każdego klimatu.

"Media publiczne mnie nie zapraszały, a ja chciałem dać się poznać młodym ludziom. Telewizja mnie nie przyjmowała, radio od wielkiego dzwonu... U wszystkich z tym byłem. Nawet u ministra kultury! Wszedłem w nową Polskę z legendą Andrzeja Rosiewicza, ale nigdzie mnie nie zapraszają" - skarżył się w 2007 roku dziennikarzowi "Gazety Wyborczej".

"Dlaczego mnie blokują? Ja jestem fajny facet, liryczny, humorystyczny. Niektórzy mówią: "zwierzę estradowe". Decydenci wiedzą, że wydzielam pozytywne prądy" - dodał.

"Ostatniego motyla PRL-u", bo tak nazywano piosenkarza w latach 90., na nowo odkrył dopiero w 2001 roku... dyrektor Radia Maryja i Telewizji Trwam, ojciec Tadeusz Rydzyk.

"Radio Maryja otworzyło przede mną drzwi na oścież" - opowiadał w rozmowie z "Dużym Formatem".    

Radio i telewizja kierowane przez redemptorystę z Torunia sfinansowały m.in. produkcję kilku wideoklipów Andrzeja Rosiewicza, dzięki którym, jak czytamy na oficjalnej stronie artysty, jego piosenki "wróciły do pamięci telewidzów".

Na powrót do mediów publicznych Andrzej Rosiewicz czekał aż do 2016 roku, czyli do chwili, gdy swe rządy na Woronicza rozpoczął Jacek Kurski. Były prezes TVP - jak żartowano, mówiąc o jego dokonaniach - "odkopał sporo dinozaurów polskiej piosenki" i wielu zapomnianym gwiazdom PRL-u umożliwił come back - powrót na wielkie sceny i, co ważniejsze, na antenę Telewizji Polskiej.

Andrzej Rosiewicz: Dopiero po pięćdziesiątce poczuł, że powinien się ożenić i zostać ojcem

Andrzej Rosiewicz bardzo rzadko mówi w wywiadach o swoim życiu prywatnym. Niewiele osób wie, że do 50. roku życia mieszkał z... mamą (aż do jej śmierci w 1994 roku) i stronił od kobiet, bo panicznie się ich bał! Powiedział kiedyś, że w młodości umierał ze strachu na samą myśl bycia sam na sam z dziewczyną!

"Teraz fajnie sobie radzę, jestem bajerant na scenie i w życiu" - żartował w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Kobietę swojego życia Andrzej Rosiewicz poznał w 1997 roku na gali finałowej Miss Rzeszowszczyzny, podczas której wystąpił jako gwiazda wieczoru. Iwonę wypatrzył na widowni.

"Od razu wpadła mi w oko. Poznaliśmy się potem na bankiecie, wymieniliśmy się telefonami i zaczęliśmy chodzić na randki. W końcu poprosiłem ją o rękę i zostałem przyjęty" - opowiadał "Dobremu Tygodniowi".

"Późno wstąpiłem w związek małżeński, moją pasją była estrada. A sztuka jest zaborcza. Artysta poświęca tyle swojego ja, że nie ma miejsca na rodzinę" - tłumaczył na łamach "Dużego Formatu", dodając, że gdy spotkał Iwonę, miał już 53 lata i bardzo chciał wreszcie się ożenić i mieć dzieci.

Andrzej Rosiewicz twierdzi, że jego żona "spełniła jego oczekiwania" i "ładnie się spisała".

"Najpierw syn, a potem dwojaczki" - chwalił się dziennikarzowi "Gazety Wyborczej".

Syn Jędrzej oraz młodsze bliźnięta Irena i Adam (jego matką chrzestną jest Violetta Villas!) odziedziczyli po ojcu zdolności muzyczne. Niedawno nagrali z tatą składankę piosenek zespołu The Beatles i marzą, by kiedyś wystąpić razem na scenie w rodzinnym show.

Rosiewicz: Ma skandalicznie niską emeryturę, więc musi pracować, żeby nie przymierać głodem!

Wykonawca nieśmiertelnych przebojów "Najwięcej witaminy", "Czy czuje pani cha-chę" i "Czterdzieści lat minęło" świętować będzie w tym roku 70. rocznicę swego pierwszego występu (jako dziewięciolatek dołączył do Zespołu Pieśni Tańca Dzieci Warszawy, z którym koncertował przed dekadę) oraz 45-lecie kariery solowej.

Andrzej Rosiewicz ani myśli o emeryturze. Kilka lat temu przyznał, że jako emeryt umarłby z głodu, bo dostaje z ZUS-u "skandaliczne 590 złotych miesięcznie". Dziś - po paru rewaloryzacjach - kwota ta jest nieco wyższa, ale i tak bardzo niska.

"Niby emerytura jest, ale tylko formalnie, bo samo pojęcie jest mi z gruntu obce. Nie zwalniam tempa i nie tracę pogody ducha. Mówię o sobie: były harcerz i sportowiec, a obecnie artysta estradowy odrzutowiec. I tego się trzymam. Mimo wieku formę fizyczną cały czas mam" - wyznał niedawno "Dobremu Tygodniowi".

Potem jeszcze żartował, że dzięki późnemu ojcostwu jeszcze się załapał na "500 plus"...

"Dzięki późnemu ożenkowi mam teraz młode dzieci: Jędrzej skończył 18 lat, a bliźniaki Irena i Adam są o półtora roku młodsze, więc jeszcze mogę przez jakiś czas korzystać z 'dobrej zmiany' i programu 500 plus" - mówił w "Dobrym Tygodniu".

Obecnie, jak wynika z zamieszczonej na oficjalnej stronie piosenkarza i showmana oferty koncertowej, Andrzej Rosiewicz "poleca się na festyny i inne wydarzenia artystyczne", a że nie korzysta z usług pośredników (od 1994 roku prowadzi własną agencję "Artus"), zapewnia "solidną dawkę dobrej zabawy" w cenie "konkurencyjnej".

Chcesz skomentować artykuł? Zrób to na Facebooku

Zobacz też:

Rosiewicz: Jeszcze chwilę mogę korzystać z 500 plus

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Rosiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy