Rozjuszony Jakimowicz atakuje dawnych kolegów z TVP. Padły skandaliczne słowa
Jarosław Jakimowicz (54 l.) nadal nie może pogodzić się z afrontem, który go spotkał ze strony szefów TVP. Trudno mu się dziwić, rzeczywiście przez lata starał się, jak umiał najlepiej, być lojalnym pracownikiem telewizji publicznej, bezgranicznie oddanym promowanym przez nią wartościom. Swoje zwolnienie wytłumaczył sobie spiskiem, którego korzenie sięgają naprawdę głęboko…
Jarosław Jakimowicz w ubiegłym miesiącu musiał pożegnać się z TVP. W oficjalnym uzasadnieniu jego zwolnienia szef TAI Michał Adamczyk powołał się na skargi ze strony współpracownic na jego zachowanie. Nazwano je nieprzyzwoitym i odbiegającym od obowiązujących w spółce standardów oraz ogólnie przyjętych norm społecznych.
Jego telewizyjna kariera, która ostatecznie trwała kilka lat, zaczęła się od gościnnego występu w programie "Jedziemy". Kiedy skończyła się w atmosferze skandalu, Jakimowicz nie tracił czasu na analizowanie własnego zachowania i ustalanie, co zrobił nie tak. Od razu uznał, że padł ofiarą spisku bliżej nieokreślonych sił, wrogich nie tylko jemu. We wpisie na Instagramie, w którym chwalił się nową propozycją zawodową, dał do zrozumienia, że ci, którzy stoją za jego zwolnieniem, nie są prawdziwymi Polakami.
Teraz, w opublikowanym na Instagramie nagraniu, odrobinę bardziej uchylił rąbka tajemnicy. Jak wyjaśnił, spisek sięga naprawdę głęboko:
"Ja wam powiem, co mnie boli. Boli mnie to, że idąc do pracy, do której szedłem zgodnie z moimi przekonaniami (...), szedłem z przekonaniem, że osoby, z którymi pracuję, mają dokładnie takie wartości, ten sam cel im przyświeca, czyli dobro Polski" - rzucił Jakimowicz.
"Wy nie rozumiecie, dlaczego te zmiany w telewizji zachodzą? Naprawdę nie rozumiecie?" - pytał retorycznie swoich fanów.
Jak twierdzi Jakimowicz, telewizja publiczna stała się polem walki frakcji partyjnych, w wyniku czego ludzie tacy jak on, są rugowani z telewizji. To naprowadziło go na prawdziwe, w jego opinii, powody zwolnienia:
" (...) Panie Pereira można było wezwać mnie na rozmowę, porozmawiać ze mną jak z człowiekiem, powiedzieć: "Jarek są zmiany, nie pasujesz nam ze swoimi poglądami". (...) Uścisnąłbym dłoń, (...) bym to zrozumiał i odszedł. Ale mnie się niszczy. Mówicie mi "Doigrałeś się, wreszcie, karma". No dobra, no ale z owcami nie będę rozmawiał".
Zgrabnie to sobie wytłumaczył?
Zobacz też:
Jarosław Jakimowicz dzieli się radosnymi wieściami. "Młody Wilk" ma powód do świętowania
Jakimowicz nie trzyma języka za zębami. Uderza w koleżanki z TVP. "Tylko z Ogórek nie było problemu"
Paweł Deląg przerwał milczenie na temat swojej orientacji po aferze z Jakimowiczem