Rozżalona Popek tęskni za TVP. Mówi o złych decyzjach i wycieku wieści o zarobkach [POMPONIK EXCLUSIVE]
Anna Popek straciła pracę w TVP jako jedna z wielu prowadzących program "Pytanie na śniadanie". W rozmowie z Pomponikiem dziennikarka zdradziła, że tęskni za pracą u byłego pracodawcy, ale też nie ukrywa swojej frustracji w związku z głośnym wyciekiem jej zarobków.
Nagłe zmiany w TVP nie podobały się nie tylko widzom przez telewizorami. Znacznie bardziej negatywne skutki nagłego zwolnienia odczuły to osoby, które codziennie pracowały przy "Pytanie na śniadanie" - w tym Anna Popek, która blisko 30. lat przepracowała w mediach - głównie w TVP. Dziennikarka w rozmowie z Damianem Glinką wyznała bardzo szczerze, jak wpłynęła na nią nagła utrata pracy, ale też niewłaściwe potraktowanie przez pewnych dziennikarzy.
Anna Popek w rozmowie z Pomponikiem wyznała wprost, że ta nagła sytuacja źle się odbiła na jej kondycji - zwłaszcza psychicznej.
"No muszę powiedzieć, że na psychikę bardzo. Był taki moment, że wydawało mi się, że jestem odporna i że jestem już przećwiczona przez życie (...). Myślałam, że to nie zaboli, ale jednak ten brak wyzwań, brak pracy, brak kontaktu z ludźmi i też takie załamanie, i to nawet nie drogi zawodowej, co myślenia o sobie w ogóle" - zdradziła nam w rozmowie Anna Popek.
Dziennikarka dodała, że musiała odnaleźć siebie na nowo, a także przemyśleć co tak naprawdę może robić dalej w życiu. W tej trudnej sytuacji Anna Popek mogła liczyć na swoją rodzinę. Bardzo wspierały ją córki, a także siostry i nawet obce jej osoby, które dzwoniły i ją pocieszały.
Po tak nagłym zwolnieniu dziennikarka w rozmowie z nami przyznała, że być może za bardzo oddawała się pracy.
"Szkoda tego wszystkiego, co się buduje, bo tak myślę sobie, że poświęciłam temu życie. Zapłaciłam wysoką cenę za to, że byłam tak oddana mediom. Na pewno rodzina funkcjonowałaby inaczej, gdybym tak nie pracowała intensywnie. Więc powiedzmy, że człowiek sobie uświadamia, że postawił na niewłaściwego konia w życiu, a jechał na tym koniu przez 30 lat, więc teraz jest trudno" - wyznała w rozmowie z Pomponikiem Anna Popek.
Dziennikarka dodała też, że po takim ciosie, jakim jest utrata pracy nagle człowiek sobie uświadamia, że trzeba było jednak zachować równowagę pomiędzy pracą, rodziną, przyjaciółmi i zdrowiem.
Niestety w styczniu Annę Popek spotkała kolejna przykra sytuacja - w mediach ujawniono jej wynagrodzenie z etatu w Polskim Radiu i radiowej Trójce. Media wówczas huczały, że dziennikarka miała stawkę 50 000 złotych. Tylko, że były to zarobki roczne i w wersji brutto. Jak wtedy poczuła się dziennikarka TVP?
"No wyciekły, to wyciekły, tyle zarabiałam. Nigdy nie chciałam brać jakiś [stawek - przyp. Red.] super luksusowych, bo uważam, że jak się robi tą samą robotę to się powinno być tak samo wynagradzanych. Przyjęłam taką stawkę jak była przez szefa zaproponowana i ona była uśredniona" - powiedziała nam Anna Popek.
Dziennikarka jest przekonana, że stała się łatwym celem do manipulacji i brak konkretnej informacji, że zarabiała rocznie 50 000 wprowadził wszystkich w błąd. Ocenia, że była to jawna manipulacja.
"To jest czysta manipulacja (...) Wiemy, jak się to robi i ci państwo, dziennikarze, którzy to zrobili, też wiedzą, dlaczego to zrobili. No chcieli oczywiście zaszkodzić wizerunkowi człowieka (...) Czuję się ofiarą (...) właściwie to powinnam iść do sądu" - podsumowała Popek.
Zobacz też:
Popek po nagłym zwolnieniu z TVP wpadła w wielki dołek. Teraz w końcu przemówiła
Gwiazdy TVP masowo straciły pracę. Nareszcie ujawniają, co stanie się dalej
Anna Popek pozuje w walentynkowej stylizacji i zachęca do wyzwania uczuć. Padło trudne pytanie