Rubik cierpi na syndrom byłego grubasa
To nie wszystkie usterki umysłowe naczelnego kompozytora IV RP.
Pan Piotr (39 l.) ma także poważny problem z dystansem do samego siebie, a raczej z jego brakiem. Najnowszy "Przekrój" zamieścił wywiad z muzykiem, przeprowadzony przez Piotra Najsztuba, który jest bezlitosny dla swoich rozmówców (panie Piotrze N., Pomponik pana kocha!). Rubik nie został oszczędzony.
Wyśmiewany przez krytyków muzycznych kompozytor nie przyjmuje do wiadomości żadnej krytyki na temat swojej osoby i swojej twórczości. Zadowala się życiem w otoczeniu pochlebców, by ani na chwilę nie tracić zadowolenia z siebie oraz przekonania, że jego utwory są prawdziwą sztuką.
W wywiadzie dla "Przekroju" przyznaje wprost, że wzrusza go własna muzyka. Mało tego, podczas słuchania niektórych swoich utworów przechodzą go dreszcze. "Tak już mam, kiedy jestem na poruszającym filmie, słyszę wzruszającą muzykę, to się wzruszam" - wyznaje bez żenady.
Obawia się jednego - że mógłby jeszcze kiedyś wyglądać tak jak dawniej, gdy był przysadzistym brunetem z barankiem na głowie. Otyłości boi się do tego stopnia, że narzucił sobie poważne ograniczenia żywieniowe. Zrezygnował nawet z alkoholu:
"Alkohol, który lubię pić, to czerwone wytrawne wino. Nie wyobrażam sobie dnia bez lampki wina, czerwonego, wytrawnego do obiadu. A więcej pić nie lubię, bo alkohol tuczy. (...) Człowiek, który schudł, ma zakodowane, co wolno, a czego nie wolno, żeby utrzymać linię".