Rysiek Lasota z "Sanatorium Miłości" zakochany! Ona jest sporo młodsza!
Ma opinię surowego krytyka programu "Sanatorium Miłości". Dba o wygląd i starannie dobiera znajomych. Ceni sobie wykształcenie i inteligencję. Nikt nie wierzył, że znajdzie kogoś, kto spełni jego oczekiwania, a on zaskoczył wszystkich. Ryszard Lasota (67 l.) nie jest już samotny, spotyka się z młodą dziewczyną!
Widziałeś najnowsze odcinki Sanatorium Miłości?
- Z ciekawości włączyłem telewizor, żeby zobaczyć nowych uczestników.
I co?
- Stwierdzam, że wybrano ciekawe osoby, każda z nich ma interesujący życiorys. Dziwię się tylko, jak słucham ich wypowiedzi, że oni myślą, że od razu znajdą miłość. Przyjaźń może tak, ale o miłość w tym wieku jest naprawdę bardzo trudno...
Sam się o tym przekonałeś?
- Miłość... ja się nawet boję tego słowa wypowiadać! Jestem ostrożny. Czasem słowami „kocham cię” można też kogoś przestraszyć.
Nie potrafisz powiedzieć kobiecie: kocham cię?
- Potrafię, ale robię to tak, żeby nikt nie słyszał, nawet ja sam. Wolę dawać dowody miłości.
Domyślam się, że twoja opieka nad ciężko chorą żoną była takim wyznaniem miłości?
- Kiedy urodził się nasz syn, pielęgniarki oddały mi noworodka, a Bogusia musiała zostać w szpitalu na prawie rok. Nauczyłem się przewijać, karmić, kąpać dziecko i co kilka dni biegłem do szpitala, do jego mamy. Potem przeszła przeszczep nerki, miała dializy i zawsze wiedziała, że jestem blisko. Te lata nauczyły mnie samodyscypliny i wielkiej odpowiedzialności.
Może to wszystko sprawiło, że stałeś się taki surowy dla siebie i dla innych?
- Coś w tym jest, ale kto pozna mnie bliżej, wie, że bywam też spontaniczny i potrafię żartować, nawet z siebie. Mam bardzo fajne grono przyjaciół, a nawet obcy ludzie po występach w "Sanatorium" pozdrawiają mnie na ulicy i ucinają sobie ze mną miłe pogawędki. Nawet polubiłem tę popularność.
A co z kobietami?
- Kobiety w moim wieku mają zwykle wiele zobowiązań, które mocno komplikują sprawy. A ja lubię jasne sytuacje i spokojne życie. Chciałbym, żeby taka pani poświęcała czas nam, a nie wnukom czy dzieciom albo byłym mężom, bo i tak bywa. Zdradzę ci coś...
Mów!
- Od wakacji można mnie ostatnio spotkać z pewną uroczą brunetką...
Młodszą?
- Młodszą. Sporo młodszą, ale nie pytaj o więcej. Jest między nami większa różnica wieku niż między Gerardem i Iwoną.
Jak się poznaliście?
- Dzięki "Sanatorium Miłości"! Zobaczyła mnie tam i napisała do mnie list. Potem było miłe spotkanie na warszawskiej Starówce i od tego momentu jesteśmy razem.
No i jak pokazujesz, że ci na niej zależy?
- Na wiele sposobów! Bardzo chciałbym zabrać ją zabrać na Florydę, ale COVID blokuje takie wycieczki. Ma to jednak swoje dobre strony, bo spędzamy sporo czasu razem w domowym zaciszu – gramy w planszówki, oglądamy filmy, ona przejęła kontrolę w kuchni, a ja czasem mogę upiec ciasto (śmiech). To nasze zwykle życie też jest miłe.
Może czas pochwalić się ukochaną na spotkaniu ze znajomymi z "Sanatorium Miłości"? Utrzymujesz z nimi kontakt?
- Tylko z niektórymi koleżankami, kolegów to ja tam nie miałem.
A Lesław, twój lokator z pokoju?
- Życzę mu jak najlepiej, ale następnym razem zabiegałbym o pokój jednoosobowy.
O nie, nie mówi już nic więcej, wracam do innych pytań. Chciałbyś jeszcze raz się ożenić?
- Na takie deklaracje jest jeszcze za wcześnie, ale kto wie... Ślub to zawsze piękne przeżycie, kiedy w grę wchodzi prawdziwa miłość.
Rozmawiała: Sylwia Gołecka.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: