Sadowska straciła pracę przez... ciążę. Jest wściekła!
Ostatnio media obiegła informacja, że Beata Sadowska spodziewa się dziecka. Choć ona sama nie potwierdziła doniesień, jedna z firm już zrezygnowała z jej usług.
Przypomnijmy: jeden z magazynów podał, że 38-letnia dziennikarka jest w czwartym miesiącu ciąży. Ojcem jest jej wieloletni partner Paweł Kunachowicz.
"Beata czuje się świetnie i jest przeszczęśliwa. Lepszego momentu na zostanie mamą nie mogła sobie wyobrazić" - zdradziła "Na Żywo" znajoma prezenterki.
Jak jest w rzeczywistości? Na swoim blogu Sadowska żali się, że przez ciążę jedna z firm zerwała z nią współpracę.
"Kilka dni temu do mojej managerki dzwoni agencja obsługująca międzynarodową firmę logistyczną, dla której w połowie czerwca miałam prowadzić uroczysty wieczór i z którą zawarłyśmy umowę w połowie marca. Dzwoni z informacją, że zrywają umowę, bo... jestem w ciąży" - relacjonuje Sadowska na portalu natemat.
Co ciekawe, firma swoją decyzję argumentowała... troską. Dziś prezenterka czuje się dyskryminowana, podkreślając, że nie dziwi ją, iż w Polsce przyrost naturalny jest jednym z najniższych na kontynencie - na 222 państwa świata zajmujemy 209 miejsce.
"Ale podkładać się argumentem, że 'jestem w ciąży'?! Argumentem, który w zasadzie powinien brzmieć 'bo przeczytaliśmy w 'Na żywo', że pani Beata jest w ciąży'?! W XXI wieku? W środku Europy? W kraju, który chce być nowoczesny, partnerski, bez szklanych sufitów i dyskryminacji?" - pisze.
"W Stanach za taką argumentację byłby proces. U nas żałość, że żyjemy w średniowieczu. 'W ciąży' znaczy gorsza? Nieatrakcyjna? Mniej sexy? Wystarczy spojrzeć na Małgorzatę Sochę czy Dorotę Gardias, żeby odpowiedzieć: bzdura!" - zżyma się.
I dodaje, że po takich reakcjach szefów firm trudno się dziwić, że dziewczyny boją się o pracę albo powrót do pracy po urlopie macierzyńskim.
Samej ciąży Sadowska nie dementuje...