"Sanatorium miłości": Internauci nie zostawiają suchej nitki na Ninie!
Janina Busk (62 l.), uczestniczka programu "Sanatorium miłości", budzi skrajne emocje. Jedni ją uwielbiają, inni wytykają hałaśliwość i brak pokory. Kim jest najbarwniejsza uczestniczka nowego show TVP?
Burza rudych włosów i płomienny temperament. Jest właścicielką rozbrajającego uśmiechu i licznych tatuaży! Wszyscy nazywają ją po prostu Niną.
Od najmłodszych lat Janina Busk zwracała na siebie uwagę osobowością i pomysłami. W zeszłym roku na swe 62. urodziny na dłoni wytatuowała koniczynkę - na szczęście. Gdy ją pokazuje, widać na nadgarstku starożytne egipskie pismo: ponoć oznaczające właśnie jej imię.
Teraz chce udowodnić, że nie ma złego momentu na to, żeby się zakochać. Udowadnia wszystkim wokół, że młodość nosi się w sercu, nie w dowodzie osobistym.
- Chcę długo żyć i jeszcze dłużej kochać szczerze. Wierzę, że mój mężczyzna gdzieś na mnie jeszcze czeka - mówi w rozmowie z "Rewią".
Pani Nina jest silna i zdecydowana, nigdy nie bała się wyzwań. Poszukuje swego miejsca już od 18 lat.
Zaczęło się w 2001 roku, gdy zgłosiła się na casting do pierwszej edycji słynnego programu "Big Brother". Była bliska dostania się do dwunastki uczestników. Ale wtedy przegrała z Alicją Walczak, czarnowłosą modelką, która zajęła w programie czwarte miejsce.
Ninie pozostała wtedy gorycz zawiedzionych nadziei. - Zapewniano mnie, że trafię do programu. I mam czekać na telefon od producenta. Nikt wtedy jednak się nie odezwał...
Za to jesienią ubiegłego roku zadzwoniła do niej przyjaciółka. Opowiadała, że usłyszała w telewizji o nowym programie. Szukano osób do "Sanatorium miłości". Nie wiedziała, co myśleć, ale przyjaciółka przekonywała: Na co czekasz?! Dziewczyno, to program dla ciebie!
- Nie zastanawiałam się ani przez moment. Szybko zaczęłam działać. Akurat siedziałam przy komputerze. Napisałam list, nagrałam film i wysłałam swoją ofertę - opowiada.
Była zdziwiona, gdy szybko otrzymała odpowiedź. W jeszcze większe zdumienie wprawiła ją wizyta telewizyjnej ekipy u niej w domu. Potem pojechała na casting do Warszawy. I w końcu dostała zaproszenie do programu. Wiedziała, że to prawdziwy uśmiech losu!
- Wyruszyłam, żeby znaleźć miłość. W moim wieku trzeba wykorzystywać każdą szansę!
Lubi zmiany, jest otwarta i szczera. Pochodzi z Torunia, gdzie ukończyła liceum i studia na Wydziale Technologii Żywności. Dzięki temu wie, jak zdobywać serca mężczyzn - zawsze trafiała do nich przez żołądek, bo świetnie gotuje i... lubi eksperymenty w kuchni.
- Gdy kogoś kocham, wtedy staję się niewolnicą mężczyzny - zaskakuje swoimi zwierzeniami. A kochała na zabój kilka razy. Pierwszy raz przytrafił się, gdy miała zaledwie 21 lat.
Wtedy stanęła na ślubnym kobiercu i mężatką była przez kolejne 16 lat. Z tego związku ma 40-letnią córkę, która mieszka w Anglii z synem Naderem (14 l.). Od czasu rozwodu szuka ideału. I w ciągu 25 lat miała kilku partnerów. Były związki, które trwały po kilka lat, ale po każdym pozostawało jedynie rozczarowanie.
- Faceci na początku znajomości bardzo się starają. A gdy już zapuszczą korzenie w związku, okazują prawdziwe oblicze - mówi z goryczą, nie potrafiąc ukryć irytacji z tego powodu.
- Trzeba być sobą od początku. Jak się zmieniasz, to oszukujesz! Ja się nigdy nie zmieniam!
I to prawda. Silna, odważna kobieta, pełna pasji, czerpie garściami z życia. Umie strzelać, zwiedziła prawie całą Europę, kawałek Ameryki, była w Egipcie. Szukając szczęścia, przez 10 lat mieszkała z dala od przyjaciół - w Anglii, Niemczech i Holandii.
- Najlepiej jednak czuję w Polsce. Torunia nie zamieniłabym nawet na Los Angeles - śmieje się.
Lubi swój skromny dom. Jako artystyczna dusza maluje i tańczy. Zawsze szukała mocnych wrażeń. Adrenalina ją rozsadza. Uwielbia szybką jazdę samochodem i przyznaje, że wtedy nie patrzy na znaki drogowe. Teraz nie ma samochodu, ale nie straciła nadziei, że jeszcze wystartuje w rajdzie. Oczywiście w roli kierowcy, a nie pilota.
Chciałaby, żeby jej partner był równie aktywny, a do tego... wysoki!
- Mam 170 centymetrów wzrostu, musi być wyższy, inteligentny, spokojny - wylicza. Do tego powinien być też prawdziwym przyjacielem, z którym będzie dzieliła swoje pasje i słabostki.
Janina Busk była szczęśliwa, gdy pojawiła się w uzdrowisku Równica w Ustroniu. Przypomniała sobie wtedy, że już kiedyś w nim była. 8 lat temu u stóp Beskidu Śląskiego przebywała na kuracji, którą określa jako... cudowną!
Jeśli teraźniejsza kuracja się powiedzie, spełni marzenie i skoczy ze spadochronem - razem z ukochanym. Czy na wspólny krok w chmurach zdecyduje się któryś z współuczestników programu?
Choć jest jedną z najbarwniejszych kuracjuszek, na fan page'u programu wielu internautów podkreśla, że nie darzy jej sympatią i krytykuje za głośny śmiech, tatuaże, pretensjonalne zachowanie i brak pokory. Co więcej, niektórzy uważają, że żaden mężczyzna nie odważy się związać z tak "przebojową" kobietą.
"Męczy wymuszony, krzykliwy śmiech Niny, razi jej zbyt głośne zachowanie" - można przeczytać.
"U Niny denerwuje przede wszystkim sztuczny śmiech, brak subtelności, delikatności. Jest postawna, zadbana babka, lecz trochę pokory by się przydało";
"Wciąż chce być na pierwszym planie. Żaden pan nie wybierze Niny, bo mężczyźni nie przepadają za takimi przebojowymi kobietami" - uważa internauta Janusz.
Inny komentujący dodaje, że Nina to "ciekawa osobowość, tylko szkoda, że tyle hałasu wokół siebie robi. To może odstraszać". Takich komentarzy są setki...
Wielu jednak podoba się postawa Niny. Internauci chwalą ją za przebojowość, luz, pogodę ducha, niezależność, mądrość i piękno - nie tylko wewnętrzne.
***
Zobacz więcej materiałów: