Santor zazdrościła jej talentu. Później dostał od niej niezwykły prezent
Na początku lat 60. ubiegłego wieku o tytuł królowej polskiej piosenki rywalizowały ze sobą dwie wybitne wokalistki – Irena Santor i młodsza od niej o dwa lata Anna German. „Tak naprawdę nie było mowy o rywalizacji, bo... daleko mi było do niej. Cóż to był za talent!” - wspomina 90-letnia „Santorka”, dodając, że zawsze była fanką Anny i wciąż bardzo chętnie słucha jej piosenek. Jedną z nich ma nawet w swoim repertuarze.
Irena Santor była już wielką gwiazdą, gdy po raz pierwszy usłyszała Annę German w legendarnej audycji Polskiego Radia "Podwieczorek przy mikrofonie". Dobrze pamięta, co wtedy poczuła.
"Dla mnie to było objawienie" - powiedziała po latach autorce książki o zmarłej w sierpniu 1982 roku wykonawczyni "Człowieczego losu".
Niewiele osób wie, że jeden ze swoich największych przebojów - piosenkę "Być może" - Irena Santor dostała w prezencie właśnie od Anny German. "Santorka" nie kryje, że kiedy słuchała utworów koleżanki, troszkę jej zazdrościła, bo wszystkie były według niej po prostu wybitne.
"Zadzwoniłam pewnego razu do niej z prośbą, by pozwoliła mi zaśpiewać jedną ze swoich piosenek. Zgodziła się bez chwili wahania. Podarowała mi 'Być może', ale nigdy nie zaśpiewałam tego utworu tak dobrze jak ona" - stwierdziła pani Irena na kartach książki "Tańcząca Eurydyka. Wspomnienia o Annie German".
Irena podziwiała Annę nie tylko za wspaniały głos i za to, że zawsze perfekcyjnie trafiała w dźwięk. Była też pod wielkim wrażeniem jej osobowości i spokoju. O tym, jak cudownym potrafi być przyjacielem, przekonała się podczas ich wspólnego wyjazdu do Niemiec.
"To był bardzo dla mnie ważny koncert. Ktoś istotny dla tego przedstawienia wyrządził mi wielką krzywdę. Było to dla mnie tak dramatyczne, że myślałam, iż nie wyjdę na estradę i nie zaśpiewam, czego konsekwencje mogły być dla mnie bardzo poważne. Ania podeszła do mnie i sprawiła, że się uspokoiłam" - opowiadała w cytowanej już książce.
Irena Santor wspomina Annę jako osobę "z sercem na dłoni". Tamtego wieczoru, gdy miała wyjść na scenę po przykrych przeżyciach, koleżanka pomogła jej zapanować nad emocjami niezwykle dyskretnie i z wielkim taktem.
"Jej spokój był siłą, która pozwoliła mi zmierzyć się z problemem. Odprowadziła mnie za kulisy i stała tam przez cały mój występ. Kiedy schodziłam ze sceny, pierwszą osobą, którą ujrzałam, była ona" - wspomina.
Irena Santor i Anna German, choć dobrze znały się zza kulisów festiwali czy koncertów i bardzo się lubiły, nigdy nie były przyjaciółkami. "Santorka" wiedziała, że Anna ma problemy ze zdrowiem, wiele przeszła w życiu, ale nie jest kimś, kto zaprząta innym głowy swoimi problemami.
"Dobra koleżanka to za mało powiedziane. Była dobra dobrocią dojrzałego człowieka, który wiele przeżył. Jej śmierć nie tylko osierociła polską estradę. Zabrakło kogoś, kto wywierał na innych pozytywny wpływ" - mówiła, opowiadając o niezapomnianej gwieździe na antenie Polskiego Radia.
Zobacz też:
Santor zaskoczona udziałem Steczkowskiej w Eurowizji. Pamięta jej występ w Opolu
Przejmujące wyznanie Ireny Santor. Mówi wprost o pożegnaniu
Tak o Santor powiedział Tomasz Raczek. Nie do wiary, do kogo ją porównał...
Źródła:
1. Książka M.Pryzwan "Tańcząca Eurydyka. Wspomnienia o Annie German", wyd. 2008
2. Wywiad z I. Santor, Polskie Radio Pr 1, "Muzyczna Jedynka" (maj 2005)