Sąsiedzi Beaty Kozidrak musieli być nieźle zaskoczeni tym, co zrobiła!
Beata Kozidrak (57 l.) już urządziła się w nowym domu w Warszawie. Teraz próbuje przekonać do siebie sąsiadów...
Po blisko dwóch latach Beata Kozidrak wreszcie urządziła się w nowym domu w Warszawie i poczuła jak u siebie. Przekonała się także, że otaczają ją uczciwi i przyjaźni ludzie, którzy nie patrzą na nią jak na gwiazdę, tylko widzą w niej sąsiadkę.
Dlatego postanowiła jeszcze bardziej zacieśnić znajomości i zorganizowała dla nich przyjęcie.
"Mam naprawdę fajnych sąsiadów. Serdecznych, życzliwych i pomocnych. Ostatnio była całonocna impreza, na której wszyscy swobodnie się czuli i bawili" - opowiada "Życiu na Gorąco".
Beata przekonała się, że w tym towarzystwie może być sobą, czuć się swobodnie. To dla niej bardzo ważne, bo na początku czuła się w Warszawie dosyć samotna. Wprawdzie mieszka blisko starszej córki Katarzyny Pietras, ale początki w nowym miejscu i tak nie były łatwe. Do tego bardzo zależało jej na tym, aby okoliczni mieszkańcy postrzegali ją jak sąsiadkę, która odpoczywa w ogrodzie, z którą można porozmawiać i wejść do niej na herbatę.
Tak żyła w Lublinie. Tam sąsiedzkie znajomości z czasem przerodziły się w przyjaźnie. Dzisiaj gwiazda wie, że tutaj będzie podobnie.
W nowym domu stworzyła warunki, w których przyjmowanie gości jest przyjemnością. Przy stole w jadalni mieści się 12 osób.
"Dom jest bardzo kobiecy, bo rządzi w nim kobieta. Jest piękna porcelana, by celebrować każdą chwilę życia, i sporo złotych dodatków. Na scenie lubię srebro, a dom ociepliłam złotem" – zdradza gwiazda.
Beata zadbała o najdrobniejsze szczegóły. Ściany zdobią obrazy i rodzinne zdjęcia. Córki, wnuki, zięć, na jednym zdjęciu jest też były mąż Andrzej Pietras z córkami.
"Beata nie odcina się od tego, co było. Przeżyła z Andrzejem wiele pięknych lat, ale przyszedł czas, kiedy poczuła, że musi zamknąć ten rozdział" – komentuje jej znajoma.
W domu jest kuchnia, jadalnia, salon z kominkiem, pokój gościnny, sypialnia, garderoba, łazienki i piwniczka z winem. Jest też taras, a dom otacza duży ogród, w którym oprócz drzew, krzewów i kwiatów są poziomki dla wnuków.
"Zośka i Sebastian lubią ten dom, jestem szczęśliwa, kiedy mnie odwiedzają" – dodaje Beata.
Dla niej dom żyje, gdy są w nim ludzie. Cieszy się, że bywają u niej córki, a teraz będą odwiedzać też sąsiedzi.
Wprawdzie jeszcze nie dała się im namówić na wspólne śpiewanie jej piosenek, ale obiecała, że podczas następnej imprezy zaśpiewa. A okazja nadarzy się już wkrótce, ponieważ Beata dowiedziała się, że każdego roku inny sąsiad organizuje spotkanie wigilijne.
Zapowiedziała już, że w tym roku to ona zaprasza do siebie. Już nie czuje się samotna, bo ma dookoła życzliwych ludzi.
"Kilka miesięcy szukałam takiego miejsca. To mój azyl, bezpieczna przystań, w której jestem szczęśliwa" – mówi.