Sebastian Fabijański otrząsnął się i podjął decyzje po gali Fame MMA. Wróci jeszcze do oktagonu?
Sebastian Fabijański (35 l.) miesiącami podgrzewał emocje wokół swojego debiutu na gali Fame MMA. Oczekiwania były ogromne... w każdym razie znacznie przewyższające te 35 sekund, na których się ostatecznie skończyło. Czy aktor ma jeszcze przyszłość w oktagonie?
Sebastian Fabijański ma opinię jednego z najbardziej utalentowanych i obiecujących aktorów młodszego pokolenia. Właściwie, biorąc pod uwagę jego 35 lat, może należałoby już używać sformułowania „średniego pokolenia”... Nie zmienia to jednak faktu, że długo cieszył się sporą popularnością.
Aktor zbudował swoją karierę na postaciach mrocznych, a nawet mających mniej lub bardziej wyraźne cechy psychopatyczne. Po świetnie przyjętych rolach Cukra w „Niebezpiecznych kobietach” i Adriana w „Belfrze” pojawiły się podejrzenia, jakoby Fabijański miał coś wspólnego, pod względem charakterologicznym, z wykreowanymi tak wiarygodnie postaciami.
Przez minione kilka miesięcy aktor sprawiał wrażenie, jakby ze wszystkich sił starał się udowodnić, że te spekulacje mają podstawy... Do tej pory nie wiadomo, dlaczego umówił się z Rafalalą, bo spotkania z transseksualną celebrytką uchodzą w show biznesie za sprawdzony i niezawodny sposób na zrujnowanie związku, kariery i wizerunku.
Przekonali się o tym między innymi Bartek Śniadecki i syn Wiganny Papiny, raper Belmondo, a także klienci Rafalali, których wizerunki radośnie upubliczniła. Jak się potem okazało, Sebastiana też nagrała. Filmik z Fabijańskim, uprzednio naszprycowanym substancjami psychoaktywnymi, oczywiście, upubliczniła, a następnie wyraziła w wywiadzie dla Plejady ogromne zdumienie, że zostało to uznane za próbę szantażu...
Związek Fabijańskiego z Maffashion nie przetrwał skandalu, jednak to ponoć nic straconego, bo już wcześniej został spisany na straty. Aktor zaś postanowił odreagować skołatane nerwy na treningach. Przyjął propozycję organizatorów gali Fame MMA i rozpoczął przygotowania do walki. Jednocześnie wytrwale podgrzewał atmosferę wokół swojego debiutu w oktagonie, rzucając nazwiskami swoich ewentualnych rywali.
Gdy Quebonafide wyraźnie dał do zrozumienia, że nie da się wykorzystać w tej rozgrywce, Fabijańskiemu trafił się inny raper. Okazało się, że przeciwnikiem aktora będzie Wacław Osiecki, znany jako Wac ToJa. Nie dostaliśmy jednak starcia stulecia. Walka skończyła się po 35 sekundach niekwestionowanym zwycięstwem Osieckiego....
Pozbierany z maty Fabijański początkowo sprawiał wrażenie, jakby sam nie wiedział, co się właściwie stało. W rozmowie z dziennikarzami dał do zrozumienia, że ma dość:
"Jestem zupełnie z innej gliny, z innego świata. Nie chce mi się walczyć o uznanie w rapie. Pi****lę to. Przyjąłem taką narrację, że się będę tutaj z każdym przepychał. Dostałem po ryju. Nie jest to kompletnie moja bajka. Nie jest to mój świat. Odbiłem się od ściany. Nie chcę kozaczyć".
Z czasem rozgoryczenie nieco opadło, Fabijański przemyślał sprawę na nowo i po niecałych dwóch dobach postanowił powrócić do „kozaczenia”. Jak butnie zapowiedział na Instagramie:
"Minęły 44 godziny wstydu i bólu po porażce w debiucie w Fame MMA. Wystarczy. Wrócę tam i zrobię to, czego nie udało się zrobić za pierwszym razem! A tych, którzy się cieszą z mojej porażki… Pozdrawiam. Bez odbioru.".
Pod wpisem aktora pojawiło się wiele słów otuchy, lecz także wątpliwości, czy nie powinien jednak sobie odpuścić sportowej kariery. Do zaniepokojonych Fabijański skierował krótkie, lecz pokrzepiające zapewnienie: "Jestem w terapii. Dzięki za troskę". Nam wydaje się, że Fabijański powinien jednak skorzystać z dobrych rad "życzliwych" znaleźć sobie bardziej pasujące do siebie hobby.
Zobacz też:
Znany aktor znokautowany przez rapera! Walka nie trwała nawet minutę