Simlat od lat ukrywa swoją żonę przed światem. Ma ku temu dobry powód
Łukasz Simlat należy do grona najzdolniejszych współczesnych polskich aktorów. I zarazem do tych, dla których ochrona prywatności jest oczkiem w głowie. O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele ponad to, że jest żonaty. Niegdyś wyjawił jednak, jak wyglądają jego relacje z partnerką. Można się zdziwić.
Choć Łukasz Simlat ukończył studia teatralne w stolicy niespełna ćwierć wieku temu, uznanie i popularność nie przyszły do niego od razu; najpierw grał on role drugoplanowe i epizodyczne. Mężczyzna został dostrzeżony w "Kochankach z Marony", serialu "Statyści" czy wreszcie w cenionym filmie Marka Koterskiego w roli ojca Adasia. Ale szeroka publiczność zapamiętała go najbardziej dzięki "BrzydUli".
Obchodzący właśnie 47. urodziny aktor należy dzisiaj do czołówki w swoim zawodzie, a jego obecność na ekranie zapowiada zazwyczaj wysoką jakość produkcji. "Jeziorak", "Zjednoczone Stany Miłości", "Fuga", "Nieznajomi", "Kos" czy seria "Rojst" - w jego portfolio znajdują się jedne z najważniejszych tytułów w historii współczesnego kina w Polsce.
Simlat z dużą powagą podchodzi do swojej profesji. W kontrze do tego, jak funkcjonuje dzisiaj świat, nie zamierza on dzielić się swoją codziennością w mediach społecznościowych. Konta na Facebooku czy Instagramie służą mu przede wszystkim do informowania o kolejnych projektach w jego dorobku.
"Czy to jest potrzebne do wykonywania mojego zawodu? Nie, wręcz przeciwnie" - mówił w talk-show Kuby Wojewódzkiego.
W przeciwieństwie do wielu innych przedstawicieli środowiska Simlat chroni swoją prywatność. Dotyczy to również, a może przede wszystkim jego małżeństwa, o którym nie wiadomo zbyt wiele. Pewne jest tylko to, że partnerka jest dla aktora wsparciem.
"Zdarza mi się dzielić z nią moimi pomysłami, bo to ona jest moim pierwszym katalizatorem" - przyznał w rozmowie z Vivą.pl.
Mimo to artysta (choć on sam nazwałby się raczej rzemieślnikiem) stara się nie wnosić pracy do życia osobistego.
"Nie odgrywam scen w domu i bardzo nie lubię tego robić. Gdy wymyślam sobie jakąś emocjonalną drogę postaci, wiem, jak to zrobić, i z każdym rokiem moja świadomość w tym zakresie jest coraz większa. Jeśli coś kiedyś przeżyłem, mój organizm to pamięta i nie muszę tego ćwiczyć, chodząc po pokoju z zamkniętymi oczami. Staram się jednak nie wchodzić w postaci jakoś radykalnie, żeby nie przerażać ludzi, którzy mi towarzyszą w życiu. Radykalność może pojawić się przed kamerą, ale w domu, w trakcie pracy nad rolą - nie" - wyjaśnił w tym samym wywiadzie.
Co zaskakujące, Simlat traktuje aktorstwo z niebywałą precyzją.
"W moim zawodzie jestem drobiazgowy i dokładny. Lubię jego aptekarskość" - przyznał syn lekarki.
O ile dzisiaj pozycja Simlata w branży jest niezwykle mocna, o tyle w przeszłości długo nie było to takie oczywiste. W okresach frustracji i niepewności to właśnie ukochana była dla niego największą opoką.
"Miałem takie momenty, że na przykład mówiłem do żony, że nie wiem, co mam robić. Pięć miesięcy mija, a telefon milczy. Nic się nie dzieje. Człowiek zaczyna wtedy myśleć o alternatywnym zarobkowaniu, bo przecież życie, kredyt... Mija tydzień i bach, dzwoni. To są takie zaskoki, które budują" - powiedział Vivie.
Aktor ma konkretną wizję swojej pracy. I nie przeraża go czekanie na rolę.
"Marzę o tym, żeby opowiadać o rzeczach ważnych, a nie o bzdurach. Ale popatrz na Mariana Dziędziela. Pierwszoplanową rolę dostał, mając prawie 60 lat. Wszystko ma swoją drogę i swój czas. Nie lubię mieć aktorskich marzeń, bo jak ich nie zrealizuję, to się tylko rozczaruję" - zdradził Simlat.
Zobacz też:
Od lat ukrywa swoje życie prywatne. Teraz wyszło na jaw, kim jest jego żona. To znana aktorka
Tadeusz Sznuk milczy jak zaklęty na temat żony i dzieci. Ma powód
Dorota Wellman długo milczała na temat męża. Jej wyznanie zaskoczyło wielu