Skandalu z Paullą ciąg dalszy...
"Amatorka" - tak piosenkarka Paulla Ignasiak (32 l.) określiła koncert w Gryficach, podczas którego - jak twierdzi - została pokopana przez prąd. Mało tego! Jej zdaniem organizatorzy festynu byli pijani. Ci są zszokowani. Uważają, że taka sytuacja nie mogła mieć miejsca.
Festyn w Gryficach odbył się 24 lipca. Jak pisze "Fakt", od początku wszystko szło nie tak. Kiedy piosenkarka pojawiła się na miejscu w obstawie ochroniarzy, zaskoczył ją brak fanów.
"Zdębiała" - opowiada tabloidowi Dorota Surma, właścicielka pałacu w Rybokartach, gdzie zatrzymała się Paulla.
Z jej relacji wynika, że gwiazdka pokłóciła się z zespołem o wieczorny koncert, w którym nie chciała brać udziału. "Głośno krzyczała. Kiedy usłyszała od swojej ekipy, że oni nie widzą z występem żadnych problemów, powiedziała im - potraktujcie to jako mój kaprys" - mówi Surma.
Kiedy w końcu wyszła na scenę, "z miejsca poinformowała widownię, że organizatorzy są kompletnie pijani i nie można się z nimi dogadać" - dodaje Przemysław Kubalica z Ratusza z Gryficach.
Na miejsce wezwana została policja, która zbadała organizatorów alkomatem. Ten wykazał, że są trzeźwi. Wówczas piosenkarka miała powiedzieć ze sceny, że w "mikrofonie jest przebicie i kopnął ją prąd, dlatego przerywa koncert".
Zdaniem organizatorów nie mogło dojść do takiej sytuacji, gdyż mikrofon był bezprzewodowy, na baterie: "Byłby to pierwszy przypadek na świecie, gdyby kogoś poraził" - mówią "Faktowi".
Ignasiak - jak pisze tabloid - po wykonaniu jednej piosenki i zainkasowaniu 23 tys. zł, odjechała. Sprawa ma znaleźć swój finał w sądzie.
Do jakiego mikrofonu śpiewała Paulla - to możecie zobaczyć na filmie: