Sławomir Wałęsa uciekł z odwyku. Rodzeństwo chciało, by się leczył
Sławomir Wałęsa(50 l.), jeden z czterech synów byłego prezydenta Lecha Wałęsy (79 l.), został na oddział odwykowy szpitala w Świeciu przewieziony w asyście policji, po tym, gdy jego rodzeństwo złożyło wniosek o przymusowe leczenie. Chwali się, że nie zabawił na odwyku zbyt długo. Sprawia wrażenie silnie zmotywowanego, by pójść w ślady brata, Przemysława.
Liczna rodzina Danuty i Lecha Wałęsów, oprócz Jarosława, który idzie w ślady ojca i robi karierę w polityce, nie dostarcza byłej parze prezydenckiej szczególnych powodów do dumy.
Drugi z synów, Przemysław, zmarł 5 lat temu, w wieku 43 lat. Jego bliscy od dawna podejrzewali, że jego celem jest zapicie się na śmierć. To właśnie on w czasach prezydentury ojca, zasłaniał się przed sądem „pomrocznością jasną”. Jak po śmierci Przemysława ujawnił jego brat, Sławomir, odrzucał każdą ofertę pomocy.
Aktualnie Sławomir Wałęsa podąża śladami brata i też odrzuca pomoc rodzeństwa, które, widząc, jak się pogrąża, skierowało do sądu wniosek o przymusowe leczenie z alkoholizmu. Wniosek został rozpatrzony pozytywnie, a Sławomir odwieziony do szpitala w Świecie w policyjnej eskorcie. Jak sam ujawnił w rozmowie z „Super Expressem”:
"Przyszli po mnie. Policja po mnie przyszła. Miałem was poinformować, jak przyjdą po mnie, by mnie zabrać na odwyk, to was informuję. Policjanci są mili. Zostawili mi telefon. Pozwolili ubrać skarpetki".
Syn byłego prezydenta ma już za sobą odwyk, po którym, 7 lat temu, wrócił do picia po zaledwie 4 godzinach od opuszczenia ośrodka. Tym razem uznał interwencję rodzeństwa nie za objaw troski, lecz zamach na swoją wolność. Jak dumnie wyjaśnia w tabloidzie, na wyrywki zna prawa i wolności obywatelskie:
"W Polsce nie ma takiego prawa, aby kogoś zmusić do przymusowego leczenia odwykowego wbrew jego woli. Policjanci robią swoje. Jak będę w tym szpitalu, to zaraz z niego wychodzą. Dzwonię po Ubera i wracam do Torunia".
Na pewno nie można o Sławomirze powiedzieć, że rzucał słowa na wiatr. Jak zapowiedział tak zrobił. W rozmowie z tabloidem chwali się, jak wykiwał pielęgniarki zamkniętego oddziału szpitala w Świeciu:
"Niebiescy przewieźli mnie do Świecia. Zostawili mnie u pielęgniarek. Zamknęły się drzwi. Panie nie wiedziały, co mają ze mną zrobić, bo dałem dzidę. One nie miały prawa mnie zatrzymać. Ja sobie wyszedłem z tego oddziału, zjadłem coś i wróciłem do Torunia".
Wygląda na to, że rzeczywiście jest silnie zmotywowany, by pójść w ślady brata.
Zobacz też:
Sławomir Wałęsa "zgarnięty" przez policję z samego rana: "Przyszli po mnie"
Lech Wałęsa ma poważne problemy z synem. Uzależniony 50-latek odmawia wykonania postanowienia sądu
Lech Wałęsa w szpitalu. Sprzeczne informacje o powodach hospitalizacji