Smutek w domu Krystyny Jandy
Krystyna Janda (57 l.) na początku maja pożegnała swojego wieloletniego przyjaciela, Grzegorza Skurskiego. Reżyser zmarł po długiej chorobie. Był dla aktorki kimś wyjątkowym.
Poznali się na planie "Człowieka z marmuru", gdzie zagrał samego siebie, członka ekipy filmowej Agnieszki. Zaprzyjaźnili się. Fascynowało go aktorstwo Jandy. Przez ponad trzydzieści lat był dla niej oparciem, przez dwa lata pisywał felietony na stronie aktorki. Mówił, że tylko one trzymają go przy życiu.
"Walczył z cierpieniem i losem jak tur, jak olbrzym. Kilka dni temu zadzwonił do mnie, jak zwykle, co kilka dni, i powiedział: K... nie jest lekko. To wszystko" - mówi aktorka.
"Był cały czas niedaleko mnie, jako reżyser, felietonista, dokumentalista, autor sztuk teatralnych, kierowca, doradca w sprawach samochodowych, środowiskowych, małżeńskich, towarzysz depresji i sekcesów, świadek wydarzeń" - wspomina na łamach "Gazety Wyborczej".
"Do niego się dzwoniło, kiedy trzeba było się uśmiechnąć nad nieszczęściem i tragedię przyjąć jako coś naturalnego. On w tym pomagał. On to potrafił, i to bez znieczulenia" - zaznacza.
Janda przyznaje, że odkąd odszedł jej mąż, żyje z dnia na dzień. Jej życie nie wygląda już jak kiedyś, zmieniła się: "Już nie robię planów. Bo jutra może nie być. Jest tylko dziś".
"Krysia ciężko pracuje nad swoim spokojem. Wie, że musi się trzymać. Dla dzieci i wnuków. Ma dla kogo żyć" - dodaje znajomy aktorki.