Smutne wieści. Andrzej Strzelecki nie żyje! Miał 68 lat
W piątek, 17 lipca, zmarł Andrzej Strzelecki, aktor teatralny, filmowy i serialowy, były rektor Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, szerokiej widowni znany przede wszystkim z serialu "Klan". Informację o śmierci aktora potwierdziła Polsat News jego córka.
Andrzej Strzelecki urodził się 4 lutego 1952 roku w Warszawie w rodzinie dziennikarzy. Był absolwentem Wydziałów Aktorskiego (1974) i Reżyserskiego (1980) Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (przekształconej następnie w Akademię Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza).
Grał w kilkunastu spektaklach Teatru Telewizji - m.in. "Król w kraju rozkoszy", "Żółta szlafmyca" oraz jednoaktówkach Michaiła Zoszczenki "Love", "Film" i "Smutne miasteczko". Pojawiał się u boku takich aktorów jak Krzysztof Kowalewski, Jerzy Turek, Marian Kociniak, Anna Seniuk, Jerzy Bończak, Wiktor Zborowski, Wiesław Michnikowski, Gustaw Lutkiewicz, Jolanta Lothe, Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Piotr Machalica, Wiktor Zborowski, Witold Dębicki, Artur Żmijewski czy Teresa Budzisz-Krzyżanowska.
Prowadził kilkadziesiąt autorskich programów telewizyjnych w TVP, do których należą "Parada blagierów", "Opowiadania w dur i w moll", "Felieton Ilustrowany", "Uśmiech słońca", "Uśmiech twarzy", "Uśmiech deszczu", "Milena" i "Chopin w Ameryce". Prowadził również teleturniej "Piramida" w Polsacie.
Andrzej Strzelecki był także aktorem filmowym. Grał m.in. w "Przepraszam, czy tu biją?", "Ostatnim biegu", "Kuchni polskiej" czy "W pustyni i w puszczy". Szerokiej widowni znany był jednak przede wszystkim z serialu "Klan", gdzie wcielał się w rolę doktora Tadeusza Koziełły-Kozłowskiego.
W 2002 roku Andrzej Strzelecki otrzymał Złoty Krzyż Zasługi, a w 2011 roku Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski.
W marcu tego roku okazało się, że u aktora zdiagnozowano nowotwór. W czerwcu poinformował o tym opinię publiczną. W związku z kosztowną terapią, prosił o wsparcie finansowe.
"Zachorowałem. Mam nieoperacyjnego raka płuc i oskrzeli" - tak rozpoczynał się wpis Andrzeja Strzeleckiego w mediach społecznościowych.
"Zawsze miałem w życiu szczęście. Nie opuściło mnie ono i w tej dramatycznej sytuacji. 6 maja w USA dopuszczono lek Capmatinib na to schorzenie. Jest on dla mnie szansą na uratowanie życia, ale koszt kuracji przekracza moje możliwości finansowe (37000 $ miesięcznie). W tym momencie zbieram środki na 10 podań leku - istnieje możliwość, że będę potrzebował ich więcej, konsultacje medyczne, dojazdy, sprzęt specjalistyczny, leki, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc" - opisywał swoją sytuację.
"Być może szczęście nie opuści mnie i tym razem..." - kończył aktor.
"Drodzy Przyjaciele i znajomi, mój Tata jest podopiecznym fundacji Rak'n'Roll, dzięki której zbieramy fundusze na jego leczenie. Wierzę w to, że dzięki Wam szczęście nas nie opuści..." - zachęcała do zbiórki córka aktora, Joanna Strzelecka-Żylicz.
Środowisko artystyczne w Polsce szybko zaangażowało się w nagłośnienie akcji. Starano się zebrać 1,5 mln złotych.
Niespełna miesiąc temu Joanna Strzelecka-Żylicz informowała PAP, że do tej pory zgromadzono na leczenie prawie 450 tys. złotych. "Teraz stajemy przed trudem organizacji transportu taty do Nowego Jorku, gdzie ma podjąć leczenie w jednym z tamtejszych szpitali. Sytuacja związana z pandemią koronawirusa nie jest dla nas sprzyjająca, procedury i wymagania są zdecydowanie bardziej restrykcyjne niż wcześniej, ale zrobimy wszystko, aby sobie z nimi poradzić" - podkreśliła.
Jak napisała, "po uruchomieniu zbiórki na Facebooku oraz na stronie Fundacji Rak’n’Roll środowisko artystyczne zareagowało we wspaniały sposób, wspierając nasze działania i zachęcając do wpłat na leczenia taty". "Wiele osób zaapelowało na kanałach socjalmediowych - Facebook i Instagram" - dodała.
Jeszcze w czwartek, 16 lipca, media informowały, że Andrzej Strzelecki otrzyma innowacyjny lek z USA. W pomoc artyście zaangażowało się Ministerstwo Zdrowia. Niestety, aktora nie udało się uratować.