Smutne wyznanie o życiu z Justyną Steczkowską. Myszkowski zdradził, kto opiekował się nim zamiast własnej mamy
Leon Myszkowski (22 l.) szczerze opowiedział o dorastaniu w rodzinie celebrytów, których można zobaczyć na szklanym ekranie. Nie zawsze podobało mu się to, co robiła Steczkowska? „Nie chciałem, żeby mama wyjeżdżała” – wyznał. Wyjawił prawdę po latach.
Leon Myszkowski nie wstydzi się tego, że jest synem Justyny Steczkowskiej. Nie próbuje też tego faktu nadmiernie wykorzystywać. Jak wspomniał w jednym z wywiadów początkowo nie czerpał żadnych korzyści ze swojego statusu. Chodził do normalnej szkoły, a to pozwoliło mu zawrzeć przyjaźnie z rówieśnikami, którzy nie byli z wyższych sfer.
Zdarzało się natomiast, że nauczyciele wymagali od niego więcej niż od innych - to mu jednak nie przeszkadzało. Odkąd rozpoczął działalność artystyczną jako DJ, zaczął bardziej korzystać ze znanego nazwiska. Syn Justyny nie ukrywa, że niektóre rzeczy przyszły mu łatwiej niż innym, którzy nie mają sławnych rodziców, ale swoje też już odpracował. 22-latek wyznał, że koncertowanie zaczynał od imprez okolicznościowych:
"Zaczynałem tak jak każdy normalny DJ, grając na urodzinach i czterdziestkach. I tak pewną drogę zawsze trzeba przejść. Czasem jest ona jest krótsza, czasem dłuższa. W moim wypadku pewnie była krótsza. To nie ot tak się pojawiło. Swoje trzeba zrobić i odbębnić" - opowiedział syn Justyny Steczkowskiej.
Czy to oznacza, że syna Steczkowskiej nie należy zaliczać do tzw. "nepo babies"? Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Leon Myszkowski w bardzo wczesnej młodości nie rozumiał, że jego rodzina różni się od pozostałych.
Żył w przeświadczeniu, że rodzice innych dzieci również pracują tak jak Justyna Steczkowska i jej mąż Maciej Myszkowski. Wokalistka i model musieli często wybywać z domu, dbając o pracę i zarabiając na utrzymanie rodziny. Wymagało to od nich pozostawienia dziecka pod opieką zaufanych osób. Z czasem Leon zrozumiał, że nie każdy ma tak jak on:
"Jak byłem w podstawówce, zrozumiałem, że coś jest inaczej. Włączyłem telewizję i pomyślałem: Czy to wszyscy ludzie tak pracują? I potem zacząłem kumać, że to tak działa. Nigdy nie zazdrościłem prawie niczego nikomu. Tak się wychowałem, tak się urodziłem i nic na to nie poradzę" - mówił Leon Myszkowski w rozmowie z Plotkiem.
Syn Justyny Steczkowskiej dziś nie czuje już żalu do mamy. Gdy był mały trudniej mu przychodziło zaakceptowanie jej wyjazdów, lecz opieka babci i gosposi sprawiły, że nie czuł się z tym źle. W poradzeniu sobie z rozłąką pomagały mu także klocki (!), które uwielbiał układać.
"Jako dziecko nie chciałem, żeby mama wyjeżdżała. Nie chciałem jej puścić, stałem przy oknie, jak wyjeżdżała. Po jakimś czasie to mijało, zawsze miałem co robić w domu. Ojciec też był w pracy. Była ze mną babcia albo nasza gosposia. Zawsze lubiłem składać klocki i można było mnie zamknąć w pokoju na pięć godzin i jakbyś nie miał dziecka" - dodał. Współczujecie DJ-owi, a może uważacie, że wcale nie miał tak ciężko?
Zobacz też:
Justyna Steczkowska: Skandal z pieniędzmi TVP. Edyta Górniak ostatecznie pogrążona!
Justyna Steczkowska odpowiada na krytykę partnera Ewy Demarczyk. Poszło o ceny biletów!