Smutne wyznanie wdowy po Witoldzie Pyrkoszu. Najpierw jego śmierć, a teraz takie wieści o samotnym życiu
Witold Pyrkosz odszedł w wieku 90 lat w dniu 22 kwietnia 2017 roku. Tęsknią za nim nie tylko jego wierni fani, ale też przede wszystkim jego żona Krystyna Pyrkosz. Okazuje się, że mimo upływu lat ukochana nie pogodziła się z śmiercią artysty. Nie do wiary, co wyznała w najnowszym wywiadzie.
Krystyna i Witold Pyrkoszowie byli małżeństwem od 1964 roku. Zakochani uchodzili za jedną z najbardziej zgranych par w polskim show-biznesie. Niestety, choroba i późniejsza śmierć artysty w 2017 roku przerwała ich błogą sielankę. Od tego czasu Krystyna nie może pogodzić się z samotnością.
Kobieta w najnowszej rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu" wyznała, iż nie ogląda nawet "M jak miłość". Według niej bez jej Witolda serial nie jest już taki sam: "Nie oglądam już "M jak miłość". Mąż nie żyje już szósty rok, a bez niego to nie to samo. Był jedna z kluczowych postaci, ale to już przeszłość, a ja zostałam sama" - powiedziała tabloidowi Krystyna Pyrkosz.
Zobacz też: Witold Pyrkosz zostawił pustkę w sercu żony. "Święta bez Witka nie mają sensu"
Żonie Witolda trudno jest żyć bez ukochanego. Krystyna zachowała piękne wspomnienia związane z aktorem, ale nawet im grozi zniknięcie z powodu problemów z pamięcią. Kobieta w wywiadzie przyznała, że nie może odnaleźć się w życiu po tej ogromnej stracie. Bywa jej zwyczajnie niesamowicie smutno:
"Bez niego to już nie jest to samo życie. Bywają momenty, że jest mi bardzo smutno. Mieszkam w naszym domu, w którym przez lata byliśmy szczęśliwi i tylko mi piękne wspomnienia zostały, ale co mi po tym, jak nie ma przy mnie najbliższego sercu człowieka. Ciężko mi. Niemal całe życie byliśmy razem. Mąż mnie zobaczył w Krakowie w kawiarni Literackiej i jak się przysiadł do mojego stolika, tak już później do swojej śmierci byliśmy razem. Miałam wtedy 16 czy 17 lat, a mąż miał 35. Przeżyliśmy wiele cudownych chwil. Mieliśmy naprawdę wspaniałe życie do momentu, kiedy nie zachorował, a potem nie odszedł" - powiedziała Krystyna.
Okazuje się również, że syn stara się odwiedzać Krystynę Pyrkosz, kiedy tylko może i jest obecny w Polsce. Niestety, zdarza się to rzadziej niż
"Syn czasem mnie odwiedza, ale głównie jeździ po świecie. Wpada, jak ma wolną chwilę. Zdrowie w miarę mi dopisuje. Czasem tylko pamięć szwankuje, ale Witka nigdy nie zapomnę" - powiedziała Krystyna.
Pyrkosz bardzo często odwiedza grób męża. Stara się to robić jak najczęściej:"Dobrze, że mam blisko na cmentarz. Odwiedzam grób męża nawet kilka razy w tygodniu" - mówiła wdowa po Pyrkoszu.
W wywiadzie Krystyna wyjawiła również, co pomaga jej ukoić samotność. Okazuje się, że lekarstwem na smutne chwile są zwierzęta. Zdaniem Pyrkosz z czworonożnymi przyjaciółmi ma się nawet lepszy kontakt niż z ludźmi, o czym przekonała się o tym na własnej skórze. Wyznała, że kiedy jej ukochany mąż żył przyjeżdżało do ich domu wiele osób, a kiedy go zabrakło, nikt jej nie odwiedza.
"Mam pięć psów i trzy koty. Tak naprawdę te zwierzęta trzymają mnie przy życiu. Są moją życiową motywacją. Jakby ich nie było, to nie wiem, co bym zrobiła. Muszę żyć dla nich i muszę je przeżyć, bo kto je będzie karmił i rozpieszczał, jak mnie zabraknie? Mam duże łoże i wszystkie zwierzęta śpią ze mną. Czasem bywa, że ze zwierzętami ma się lepszy kontakt niż z ludźmi. Jak Witek żył, to przyjeżdżało do nas mnóstwo osób. Niby na kawkę, a zostawali na cały dzień. Teraz nie ma nikogo, ale nie będę się prosić na siłę o towarzystwo" - przyznała gorzko kobieta.
Zobacz też:
Żona Witolda Pyrkosza zdobyła się na szczere wyznanie! Pogodziła się z jego śmiercią?
Anna Wendzikowska znów uderza w TVN. Wraca do głośnej afery w "Ugotowanych"