Sobczyk wyrzuciła ukochanego z pamięci. Prawda o ich związku wyszła na jaw dopiero po śmierci piosenkarki
Kasia Sobczyk była w latach 60. jedną z największych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Kiedy jako 18-latka została wokalistką Czerwono-Czarnych, z miejsca zakochała się w jednym z członków grupy. Niestety źle ulokowała uczucia. Saksofonista Zbigniew Bizoń nie okazał się dobrym wyborem. Wspomnienie tego, co zrobiła pod jego wpływem, dręczyło ją do końca życia. Dopiero na łożu śmierci wyznała prawdę o sobie zaprzyjaźnionemu dziennikarzowi, zastrzegając, że może opublikować jej „spowiedź” nie wcześniej niż w 7. rocznicę jej odejścia z tego świata.
Katarzyna Sawicka (tak w rzeczywistości nazywała się Katarzyna Sobczyk) była piękną dziewczyną, za którą chłopcy wodzili oczami (zobacz!). Marzyła, by śpiewać, więc kiedy po bardzo udanym występie na II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie dostała propozycję dołączenia do Czerwono-Czarnych, uznała, że to dla niej wielka szansa.
Już podczas jednej z pierwszych prób 18-latka zauważyła, że przygląda się jej uroczy, starszy od niej o 3 lata Zbyszek Bizoń. Wystarczyła chwila rozmowy, by straciła dla niego głowę. On też nie pozostał obojętny na jej wdzięki: "Bardzo go kochałam i on też mnie wtedy kochał" - wyznała po latach w wywiadzie dla chicagowskiego "Meritum".
Kasia i Zbyszek nie odstępowali się nawet na krok. Ich grupa stawała się coraz popularniejsza, a piosenki - z "O mnie się nie martw" na czele - nuciła cała Polska. Nic dziwnego, że utalentowaną wokalistką zainteresowali się menadżerowie z całej Europy.
Podczas festiwalu w Sopocie w 1964 roku Katarzyna Sobczyk dowiedziała się, że wpadła w oko dyrektorowi paryskiej Olimpii. Bruno Coquatrix zaoferował jej roczny kontrakt i obiecał, że zrobi z niej międzynarodową gwiazdę.
Gdy Zbigniew Bizoń dowiedział się o tym, był zrozpaczony, więc... odmówiła występów w najsłynniejszej sali koncertowej Francji: "Byłam bardzo młoda, zakochana, nie zawsze pewna swego losu w życiu osobistym. Myślałam, że jak wyjadę do Paryża bez mojej miłości, to cały świat się zawali" - wspominała w rozmowie z Januszem Kopciem z "Meritum".
Kopeć przeprowadził z Katarzyną kilka wywiadów. Była już bardzo chora, gdy poprosiła go, aby spisał jej "spowiedź życia". Zastrzegła jedynie, że będzie mógł opublikować ich ostatni wywiad nie wcześniej niż 7 lat po jej śmierci.
Dziennikarz, któremu Sobczyk powierzyła swoje sekrety, dotrzymał danego jej słowa. Upublicznił wyznania piosenkarki dopiero w lipcu 2017 roku. Właśnie wtedy na światło dzienne wyszło, dlaczego Kasia zostawiła Zbyszka i dlaczego po rozstaniu na zawsze wyrzuciła go nie tylko ze swojego serca, ale też ze swych wspomnień. Zażądał bowiem od niego czegoś, czego nie akceptowała.
Wkrótce potem Katarzyna Sobczyk zerwała ze Zbyszkiem: "Moja wielka miłość mi minęła. Została krzywda. Nie mogłam z nim być" - wyznała dziennikarzowi "Meritum".
Wkrótce po rozstaniu z Bizoniem Kasia wyszła za mąż za Henryka Fabiana i urodziła syna. Nie miała jednak czasu dla Sergiusza, oddała go na wychowanie mieszkającym w Koszalinie znajomym. Małżeństwo piosenkarki rozpadło się tuż po tym, jak wyjechała z Henrykiem do Stanów, dokąd polecieli w poszukiwaniu pracy i szczęścia.
Katarzynie Sobczyk nie udało się spełnić swego amerykańskiego snu. Na jej koncerty przychodziła jedynie garstka najwierniejszych fanów, dawna publiczność odwróciła się od niej. Żaliła się w wywiadach, że śpiewa od przypadku do przypadku, a jej piosenki starzeją się razem z nią. Aby się utrzymać, Kasia musiała pracować jako pokojówka w podrzędnych motelach.
Bardzo chciała sprowadzić do siebie syna, ale on kategorycznie odmawiał kontaktu z nią. Dopiero gdy w 2008 roku wróciła do Polski, by tu leczyć zdiagnozowany w Stanach nowotwór piersi, Sergiusz zdecydował się spotkać z matką. O tym, że jest w kraju i walczy z rakiem, syn artystki dowiedział się od znajomych.
Ostatnie miesiące życia były dla emerytowanej gwiazdy pełne bólu i upokorzeń. Choroba zniszczyła nie tylko jej ciało, ale też psychikę: "Kiedy jej stan psychiczny się pogarszał, decyzją lekarzy z hospicjum została skierowana do szpitala psychiatrycznego. Winą obarczyła mnie i moją narzeczoną, Joannę. Nie chciała nas widzieć" - wyznał syn piosenkarki na łamach książki "Być dzieckiem legendy".
Katarzyna Sobczyk odeszła 28 lipca 2010 roku w Hospicjum Onkologicznym Świętego Krzysztofa na warszawskim Ursynowie. Kilka tygodni wcześniej udzieliła Januszowi Kopciowi ostatniego wywiadu. Bardzo jej zależało, aby syn poznał historię jej życia i zrozumiał, dlaczego zostawiła go obcym ludziom. Chciała, żeby Sergiusz wiedział, że w młodości popełniła niewybaczalny błąd.
Niestety, Sergiusz Fabian Sawicki nie przeczytał historii mamy. Zmarł niespodziewanie po krótkiej chorobie 23 sierpnia 2013 roku.
Janusz Kopeć do dziś nie udostępnił całej rozmowy z Katarzyną. Wciąż nie wiemy o wszystkim, co legendarna piosenkarka wyznała na łożu śmierci. Być może dziennikarz nie chce ranić wciąż żyjącego, mieszkającego w Szwecji 82-letniego Zbigniewa Bizonia? Niewykluczone, że minie jeszcze kilka lat, zanim poznamy prawdziwą historię Kasi Sobczyk.
Źródła:
- Wywiad z K. Sobczyk, Polonijna Gazeta "Meritum", lipiec 2017.
- Książka M. Puczyłowskiej "Być dzieckiem legendy", wyd. 2012.
- Artykuł "Tragicze i poruszające wyznanie...". wPolityce.pl, 31 lipca 2017 (wpolityce.pl/gwiazdy/351174-tragiczne-i-poruszajace-wyznanie-katarzyny-sobczyk-zabilam-dziecko-mialam-wtedy-18-lat)
- Artykuł "Nigdy sobie nie wybaczyła", "Dobry Tydzień", listopad 2021.
- Artykuł "Zdążyła jeszcze przeprosić syna", "Nostalgia", grudzień 2016.
Zobacz też:
Katarzyna Sobczyk odchodziła w biedzie. Smutna historia ostatnich chwil gwiazdy
Agata Młynarska opowiedziała publicznie o chorobie. Mocne wyznanie
Nowy prowadzący "Pytania na śniadanie" napisał do Kammela. Padła szybka riposta