Reklama
Reklama

Sośnicka zdobyła w życiu wszystko. Ale największego marzenia nie spełniła...

Zdzisław Sośnicka (79 l.) była jedną z największych gwiazd polskiej sceny. Karierę rzuciła dosłownie z dnia na dzień. Jak potem ujawniła, zrozumiała, że świat nie kończy się na show-biznesie. Chciała też spełnić swoje marzenie o macierzyństwie. Nigdy jej się to nie udało…

Zdzisława Sośnicka 10 lat temu nieoczekiwanie zapowiedziała swój powrót na  scenę. Wywołała tym spore poruszenie, bo nie koncertowała od 17 lat. W tym czasie zrobiła wyjątek dla Romualda Lipki i w 2005 roku zaśpiewała na jego benefisie. Po latach podobny hołd złożyła Zbigniewowi Wodeckiemu.

Po szumnej zapowiedzi powrotu piosenkarka sama chyba wystraszyła się swojej deklaracji, bo kiedy dziennikarze zaczęli do niej wydzwaniać, dopytując o szczegóły, wyłączyła telefon. Dotrzymała jednak słowa i, chociaż z opóźnieniem, wydała nową płytę „Tańcz, choćby płonął świat”. Okazało się, że fani na nią czekali. Płyta szybko wspięła się na 5. miejsce na liście najlepiej sprzedających się albumów OLiS.

Reklama

Zdzisława Sośnicka: karierę zawdzięcza mamie

Rok później ukazał się wspominkowy album "Złota kolekcja. Serce pali się tylko raz", Szybko jednak wyszło na jaw, że wydanie płyty nie oznacza powrotu Sośnickiej do koncertowania. Na tegorocznym festiwalu Top of the Top ograniczyła się do zapowiedzenia Anny Karwan, która wykonała słynny przebój z jej repertuaru „Aleją Gwiazd”. 

Kariera Zdzisławy Sośnickiej rozpoczęła się w 1963 roku na festiwalu w Zielonej Górze, jednak Polska oszalała na jej punkcie ciut później, podczas festiwalu w Sopocie. Owacja po występie Sośnickiej, która zaśpiewała „Dom, który mam” trwała 12 minut. Artystka nie była w stanie dotrzeć za kulisy! Jak potem wspominała:

"Bisowałam, sama nie wiem, ile razy"

Sośnicka nigdy nie ukrywała, że miłość do muzyki wyniosła z rodzinnego domu. Jej tata był solistą chóru, a mama, która od dzieciństwa marzyła, by grać na pianinie, swoje marzenie zrealizowała dopiero jako dorosła osoba. Przy okazji uczyły się również jej córki. To mama przyszłej gwiazdy wybrała dla niej szkołę muzyczną. Na oficjalnej stronie internetowej Zdzisławy Sośnickiej można znaleźć słowa:

„Dziś z perspektywy lat mogę powiedzieć: zawdzięczam jej wszystko". 

Sośnicka miała zostać pianistką, została gwiazdą sceny

Sośnicka miała wszelkie zadatki na to, by zostać wybitną pianistką. Otrzymała nawet stypendium chopinowskie, jednak uznała, że muzyka klasyczna jej nie wystarcza. W tym samym roku, w którym dostała się do Akademii Muzycznej w Poznaniu, zadebiutowała w Zielonej Górze.

Studiowała u słynnego Stefana Stuligrosza, a jednocześnie porywała publiczność festiwali. W wyborze ścieżki kariery pomógł jej poznany w klubie studenckim mąż. W 1964 roku, zaledwie rok po swoim scenicznym debiucie, poślubiła inżyniera Jerzego Bajera. 

Rok 1981 zastał Sośnicką i jej męża z USA. Mieszkający tam przyjaciele namawiali ich, by zostali, oni jednak woleli wrócić do Polski i swojego ciasnego mieszkania w bloku na warszawskich Stegnach. Dopiero lata później udało im się zrealizować marzenie o własnym domu. Piosenkarka osobiście nadzorowała jego budowę w podwarszawskim Klarysewie. W rezultacie dom przypomina pałac, z wysokimi sklepieniami, kryształowymi żyrandolami i mnóstwem antyków. 

W międzyczasie Sośnicka zrozumiała, że na show biznesie życie się nie kończy. Jak wyznała w wywiadzie dla miesięcznika „Pani”:

„Miałam wrażenie, że życie ucieka mi przez palce. Pomyślałam, że kiedyś przestanę śpiewać i wówczas okaże się, jak niewiele mi pozostało. Nie miałam już ochoty na naukę ulubionego języka włoskiego czy czytanie o historii starożytnego Rzymu. Byłam Sośnicką, artystką wiecznie do czegoś zobowiązaną. Nawet gdy przyjeżdżałam w najpiękniejsze zakątki świata, nie mogłam pójść na plażę czy coś zwiedzić, musiałam być gotowa do występu. Wpadłam w machinę, która mnie pochłonęła. Dlatego postanowiłam wszystko zmienić. Powiedziałam sobie „stop”.”

Zdzisława Sośnicka: jednego marzenia nie udało jej się spełnić

Początkowo wszyscy myśleli, że Sośnicka zrobi sobie przerwę, może nawet dłuższą, a potem wróci na scenę. Ona jednak świetnie odnalazła się w warunkach dobrowolnej emerytury. Jak tłumaczyła w „Pani”:

„Nagle okazało się, że mogę rano spokojnie wstać, napić się herbaty, zobaczyć w Internecie, co dzieje się na świecie. Pójść i popatrzeć na Wisłę, wyjść do ogrodu, poczytać książkę. Obejrzałam wszystkie filmy, których nie miałam okazji zobaczyć".

Jednego tylko marzenia nie udało jej się zrealizować. Kiedy uznała, że czas pomyśleć o dziecku, okazało się, że na metody naturalne jest już za późno. Adopcja zaś nie wzbudziła entuzjazmu męża piosenkarki. W domu w Klarysewie pozostał pusty pokój dziecięcy… 

Zobacz też:

Zdzisława Sośnicka po latach wyznała smutną prawdę. Tego w życiu żałuje najbardziej

Zdzisława Sośnicka ma głodową emeryturę, ale nie narzeka, bo ciągle zarabia

Zdzisława Sośnicka w hołdzie Zbigniewowi Wodeckiemu. "Mam nadzieję, że nie zawiodę"

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Zdzisława Sośnicka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy