Spływają kolejne wieści z TVP. Wiemy już, jaki los spotka „Familiadę”
TVP od dwóch miesięcy trwa w stanie niepewności, podczas gdy wokół trwają dyskusje, co zrobić z telewizją publiczną. Nawet jeśli nie dojdzie do „zaorania”, do którego wzywają co bardziej radykalni przeciwnicy upolitycznienia mediów, TVP raczej nie ma co liczyć na kolejne prezenty z budżetu państwa. Cięcia wydają się nieuniknione.
Los TVP po wyborach parlamentarnych stanął pod znakiem zapytania. Podczas, gdy prawnicy i konstytucjonaliści dyskutują na temat legalności takich czy innych rozwiązań, prezes Mateusz Matyszkowicz organizuje koncert sylwestrowy w Zakopanem, sypiąc pieniędzmi na wszystkie strony, a gwiazdy TVP Info w coraz bardziej histerycznym tonie apelują o obronę ostatniego, ich zdaniem, bastionu wolności słowa.
Kilka dni temu udało im się zebrać pod siedzibą TVP, jak sami stwierdzili, „tłumy”. Większość mediów jednak, zamiast tłumów dopatrzyła się tam grupki emerytów, których pracownicy TVP ściągnęli na demonstrację groźbą, że nowa władza zabierze im „Klan” i „M jak miłość”.
Niezależnie od tego, jak potoczą się najbliższe losy TVP i czy dojdzie do „odbicia” przed świętami, czy w późniejszym terminie i w jakiej formie, wiadomo, że media publiczne nie będą już mogły liczyć na prezenty z budżetu państwa.
Przez minione kilka lat były hojnie zasilane pieniędzmi podatników. Tradycja tych wypłat sięga 2017 roku, gdy w listopadowym przemówieniu wiceszef resortu kultury Paweł Lewandowski przekonywał, że „telewizja ma cały katalog zadań, które musi wykonywać w ramach obowiązku na rzecz państwa”.
Łącznie w latach 2017-2022 TVP SA otrzymała wypłaty z budżetu państwa w kwocie 7,2 mld zł, a w 2023 r. 2,3 mld zł. Dzięki temu, jak ustaliła Najwyższa Izba Konroli, 10 najlepiej zarabiających pracowników TVP w 2022 roku zarobiło łącznie 9 mln zł.
Nic dziwnego, że trudno im się pogodzić z utratą tak lukratywnych stanowisk…
Ale TVP to nie tylko programy polityczne. Telewizja publiczna słynie z popularnych pogramów typu reality show, jak „Rolnik szuka żony” czy „Sanatorium miłości”, a także cieszących się wysoką oglądalnością teleturniejów.
Należy do nich „Familiada”, od pierwszego odcinka, wyemitowanego 17 września 1994 roku prowadzona przez Karola Strasburgera.
Przez minione 29 lat plotki o rzekomych planach zdjęcia „Familiady” z anteny czy wprowadzeniu w formacie jakichkolwiek zmian, powracały regularnie. Jednak, nawet jeśli były prawdziwe, natychmiastowy i zdecydowany sprzeciw widzów ucinał sprawę.
Jak właśnie wyszło na jaw, obecny zarząd TVP zdaje sobie sprawę w tego, czym dla widzów jest „Familiada”, zwłaszcza dla 1,11 miliona fanów, którzy wciąż ją oglądają. Jak poinformowała spółka Astro, została właśnie podpisana umowa na produkcję kolejnych 90 odcinków kultowego teleturnieju. Nie wiadomo, ile będę kosztowały, gdyż Astro lojalne uprzedza, że tej informacji nie może podać do publicznej wiadomości:
"Z uwagi na zabezpieczenie pozycji negocjacyjnej w przyszłości spółka zdecydowała o niewskazywaniu wartości umowy, jednak zarząd pragnie podkreślić, iż nie odbiega ona w istotnym stopniu od umów zawieranych z zamawiającym w przeszłości. Rozliczanie umowy będzie następowało w oparciu o wyprodukowane partie odcinków, tak jak to miało miejsce dotychczas".
Jak przypomina portal Press, „Familiada” generuje większość przychodów Astro, więc trudno się dziwić, że spółka nie protestowała przeciwko podpisaniu umowy. Zwłaszcza że po minionych trzech kwartałach i tak wychodzi na minus, przy 2,27 mln przychodów i 2,5 mln straty.
Czy to jednak oznacza, że przyszłość „Familiady” jest zagwarantowana? Jeśli w grę wejdzie scenariusz, zakładający postawienie TVP w stan likwidacji, nic nie będzie pewne.
Zobacz też:
To koniec słynnego programu TVP. Znika po trzech dekadach emisji. "Druzgocąca decyzja"
Zaczęło się "polowanie" w TVP. Nagły zwrot akcji ws. "Sylwestra Marzeń"
"Paskowy" z TVP Info przerywa milczenie. Opowiada o kulisach pracy