"Sprawa dla reportera": prawniczka z programu zabrała głos. Zaprzecza, że sugerowała matce chorego dziecka aborcję
9 grudnia w programie "Sprawa dla reportera" doszło do ostrej wymiany zdań między obecną w studiu mecenas Marią Wentlandt-Walkiewicz a matką chorego chłopca. Prawniczka zaprzecza, że sugerowała kobiecie aborcję. Twierdzi, że chciała tylko wyrazić uznanie, że mimo informacji o poważnej wadzie płodu, kobieta nie zdecydowała się na usunięcie ciąży.
Ewelina Kopczewska i jej mąż Przemysław Kopczewski do programu "Sprawa dla reportera" zgłosili się, by nagłośnić zbiórkę na leczenie w Stanach Zjednoczonych swojego 8-letniego syna Eryka. Chłopiec urodził się z niedorozwojem lewej części serca. W trakcie show Jaworowicz doszło do awantury.
Mecenas Maria Wentlandt-Walkiewicz rzuciła w kierunku matki chorego chłopca dość osobisty komentarz:
"Temu dziecku trzeba bezapelacyjnie pomóc. Co do tego na dzień dzisiejszy nie mam zastrzeżeń. Ale matka, która kocha dziecko, musi się zastanowić, jaki mu ewentualnie gotuje los. Jako matka zastanawiam się, czy wtedy nie podjęłabym innej decyzji, bo kocham moje dziecko i nie chciałabym, żeby na moim dziecku eksperymentowano" - powiedziała Wentlandt-Walkiewicz.
Słowa prawniczki Kopczewska odebrała jednoznacznie - jako zarzut, że nie dokonała aborcji. Czy faktycznie Wentlandt-Walkiewiczto właśnie to miała na myśli?
W wywiadzie dla Onetu prawniczka tłumaczy, że swoim stwierdzeniem chciała "wyrazić uznanie dla pani Eweliny, że mimo informacji o poważnej wadzie płodu, nie zdecydowała się na skorzystanie z zabiegu terminacji ciąży". Próbowała także uświadomić innym kobietom, że decyzja o urodzeniu dziecka z nieuleczalną i zagrażająca życiu wadą przynosi ogrom cierpień nie tylko dla matki, ale przede wszystkim dla dziecka.
Wentlandt-Walkiewicz zaprzecza, że sugerowała Kopczyńskiej aborcję, tak jak to zostało odebrane. Twierdzi, że wyraziła jedynie swoje zdanie na ten temat - ona sama, będąc w podobnej sytuacji, podjęłaby inną decyzję niż pani Ewelina.
"Nigdy nie wyraziłabym się w sposób, który teraz zarzuca mi pani Ewelina, zwłaszcza do innej matki - ponieważ sama jestem matką, co podkreśliłam w programie" - mówi Wentlandt-Walkiewicz w wywiadzie dla Onetu.
"Nie mówiłam mamie Eryka, że powinna ona usunąć ciążę, nie oceniałam jej. Jeśli wzięłam udział w programie, który miał wspomóc prowadzoną zbiórkę, to też oznacza, że chciałam przyłożyć swoją 'cegiełkę' w tej sprawie. Moim zamiarem było wyrażenie podziwu dla tej kobiety pomimo odmiennego zdania. Oraz dla innych kobiet, stających przed podobnymi wyborami co mama Eryka.
Na szacunek zasługują także lekarze z Polski, którzy - co było przekazane w programie - zaczęli leczenie tego chłopca. Pani Ewelina, decydując się na brak terminacji, miała wiedzę, że w Wielkiej Brytanii lekarze nie podejmą się opieki nad Erykiem w ramach tamtejszego systemu opieki zdrowotnej. Nie pojmuję, dlaczego moje słowa zostały w taki sposób zinterpretowane przez panią Ewelinę" - zaznacza.
Zobacz też:
Elżbieta Jaworowicz podbija tik-toka