Sprawa Iwony Wieczorek. Policja przeszukała dom przyjaciela. Dramatyczna relacja. "Mogą szukać kozła ofiarnego"
Iwona Wieczorek zniknęła 12 lat temu. Policja nadal nie wie, co stało się feralnej nocy. W ostatnim czasie znów odwiedza przyjaciół zaginionej, którzy bawili się z nią na ostatniej imprezie. Jeden z mężczyzn skarży się, że sprzątanie po wizycie mundurowych trwało aż.. trzy dni. "Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego" - mówi. Z kolei mama Iwony Wieczorek twierdzi, że ktoś z kręgu znajomych córki "nie mówi prawdy".
Przypomnijmy: w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku Iwona Wieczorek wracała z sopockiego Dream Clubu, gdzie bawiła się wraz ze znajomymi. Po wyjściu z imprezy miała się z nimi pokłócić i odłączyć od towarzystwa. Przed godziną 4 dzwoniła do koleżanki, później rozładowała jej się komórka.
Minęła wejście nr 63 na plażę w Jelitkowie, a o godzinie 4.12 miejski monitoring zarejestrował Iwonę przy końcu ulicy Piastowskiej. Miała skąd do domu dwa kilometry - odcinek prowadzący przez tereny leśno-parkowe. Tam ślad po niej się urywa.
Nad sprawą od lat pracują śledczy z tak zwanego Archiwum X. Choć niedawno zapowiedzieli "sensacyjny zwrot akcji", na razie nowych wątków brak.
Policja wciąż działa i przesłuchuje osoby, które miały kontakt z Iwoną Wieczorek przed jej zaginięciem. Pod koniec września odwiedzili znajomego dziewczyny i przez kilka godzin przeszukiwali jego dom. Zabrali telefony komórkowe, tablety, pendrivy, karty pamięci, karty SIM, kamery GoPro, komputery, rejestrator nagrań z kamer, dokumenty i stare zdjęcia.
Sprzątanie po mundurowych trwało aż trzy dni - poskarżył się przeszukiwany mężczyzna. Jak stwierdził w rozmowie z Onetem, przez działania policji nie może prowadzić działalności gospodarczej i obawia się, że policja zrobi z niego kozła ofiarnego.
"Do mnie powiedzieli wprost, że mogę dostać 25 lat, ale jeśli się przyznam, to będzie tylko 15 lat. Mówił to ten z tą brodą. Podczas czynności porysowali nam dębowe schody, pięciometrowy stół z orzecha, kafle z gresu, zniszczyli szafę z kablami. Mam teraz 34 lata, niejedno już przez tę sprawę przeszedłem, ale ta sytuacja mnie przerasta. Moja matka jest przez to wszystko na lekach uspokajających. Teraz jestem przez nich bezrobotny, nie mogę prowadzić firmy, nawet wejść na skrzynkę mailową, bo hasła miałem na zabranym sprzęcie. Nie mam swoich wzorów umów, które wypracowywałem latami. Wszystko dlatego, że poszedłem na imprezę 12 lat temu. Nie wiem, czy niedługo po mnie nie przyjadą i mnie nie aresztują. Mogą szukać kozła ofiarnego. Niewinni też siedzą. A przecież jestem jedną z osób, którym najbardziej zależy na tym, żeby to się wyjaśniło" - powiedział Onetowi.
Mama Iwony Wieczorek nie rozumie rozgoryczenia znajomego córki. W rozmowie z "Faktem" mówi, że sprawa musi zostać wyjaśniona i każdy powinien zrobić wszystko, by śledczy dowiedzieli się prawdy. Co więcej, twierdzi, że wspomniany znajomy mija się z prawdą.
"Z moich informacji wynika, że działania policji były zasadne [przeszukanie domu]. Przeprowadzono je na podstawie zgromadzonego materiału, a poza tym nie wyglądało to tak, jak to opisuje Paweł. (...) Ja nie wiem, czy akurat on nie mówi prawdy. Ktoś tu prawdy nie mówi, ale czy to jest on, tego nie jestem w stanie powiedzieć. To jest ktoś z kręgu znajomych".
Kobieta liczy, że sprawa zniknięcia jej córki w końcu zostanie wyjaśniona i doprowadzona do końca.
Zobacz też:
Sprawa zaginięcia Iwony Wieczorek. Jackowski ujawnia
Jasnowidz wskazuje miejsce, gdzie można znajdować się ciało Iwony Wieczorek