Sprzedawał fałszywe dyplomy. Miał kontaktować się z rodziną Lewandowskich
Prowadzone jest śledztwo w sprawie doktora jednej z wyższych uczelni, który miał sprzedawać dyplomy ukończenia studiów. Okazuje się, że mężczyzna miał kontaktować się z Anną i Robertem Lewandowskim.
Zbigniew D. był kanclerzem prywatnej Uczelni Nauk Społecznych w Łodzi. Zapewne nigdy byśmy o nim nie usłyszeli, gdyby nie jedna z ambitnych studentek. To właśnie ta młoda kobieta szukała odpowiedniej uczelni i natknęła się na doktora Zbigniewa D. Okazało się, że mężczyzna zaproponował jej dyplom za 2,5 tysiąca złotych, bez uczęszczania na zajęcia. Ambitna studentka, której bardziej zależało na nauce niż dokumencie, zawiadomiła policję. Jednak dopiero tutaj cała sprawa się zaczyna.
Jak podaje portal onet.pl, Zbigniewowi D. postawiono zarzut wzięcia łapówki w związku z pełnieniem funkcji publicznej. Mężczyzna do wszystkiego się przyznał, ale to nie on, a to, co miał w telefonie, zdecydowanie bardziej ciekawi opinię publiczną. Okazuje się, że ambitna studentka nie była pierwszą osobą, której zaproponowano dyplom za pieniądze. Mężczyzna kontaktował się m.in. z Anną Lewandowską. W rozmowie omawiali dyplom magisterski dla Roberta Lewandowskiego.
Nowy program o Ekstraklasie - Oglądaj w każdy poniedziałek o 20:00!
Jednak na tej liście jest więcej znanych nazwisk. Pojawił się też dane Arkadiusza Milika, Jacka Górskiego czy Piotra Świerczewskiego. Ponadto znaleziono ich dokumenty, jak potwierdzenie ukończenia matury (Milik), czy pracę licencjacką (Górski).
Jacek Górski zdecydował się skomentować sprawę dla portalu onet.pl. Górski nie ma matury, zatem nie mógł uzyskać dyplomu licencjackiego.
Jacek Świerczewski również zaprzecza.
A co z rodziną Lewandowskich? Doniesienia medialne skomentowała tylko agentka Lewandowskich dla portalu Pudelek.
Oznacza to, że sprawa nadal jest badana.