Reklama
Reklama

Stanisława Celińska: Największa strata to dzieciństwo moich dzieci

Stanisława Celińska (68 l.) długo musiała walczyć o powrót do normalnego życia bez nałogu!

Był 1969 rok. Stanisława Celińska świeżo upieczona absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, zakwalifikowała się na festiwal do Opola z piosenką "Ptakom podobni". Wiedziała, że to dla niej przepustka do kariery. Niestety obawiała się, że nie wykorzysta tej szansy.

Ojciec aktorki zmarł, gdy miała zaledwie trzy lata. Jej mama ledwo wiązała koniec z końcem. Tak ekstrawagancki zakup jak sukienka na występ nie mieścił się w ich domowym budżecie. "Zwierzyłam się Edwardowi Fiszerowi, dyrektorowi festiwalu w Opolu, że nie mam w czym zaśpiewać. On na to, że pożyczy mi sześćset złotych" - wspomina Celińska w książce "Niejedno przeszłam" Karoliny Prewęckiej. Wzbraniała się, ale on nalegał. Zaznaczył jednak, że dług artystka zwróci, gdy zrobi karierę.

Reklama

Za pożyczone pieniądze Celińska kupiła koronkową sukienkę przed kolano i buty. Ale gdy na festiwalu pokazała kreację żonie swojego profesora Marka Jokantysa - Renie Rolskiej, ta zabroniła jej pokazywać się w tym na scenie. Tej rangi impreza wymagała długiej sukni, odpowiedniej fryzury i makijażu. Stanisława wystąpiła więc w... kreacji pożyczonej od Rolskiej. Długiej, zbyt długiej, ponieważ musiała ją przewiązać w pasie szarfą. "Patrzymy w niebo, by go nie zatruł w dół pikujący jastrzębia cień. Wróżymy z dymu, słuchamy wiatru, czytamy przyszłość z osiki drżeń" - śpiewała i zdobyła nagrodę za debiut. Koronkową suknię włożyła ostatecznie na bankiet po koncercie i jako triumfatorka festiwalu otrzymała angaż do Teatru Współczesnego w Warszawie. "Czesław Wołłejko żartował wtedy: 'O, przyjęli piosenkarkę'" - opowiada.

Pewna siebie, natchniona pierwszymi sukcesami postanowiła zwrócić dług Fiszerowi. "Czy ty myślisz, że już zrobiłaś karierę?" - usłyszała wtedy. Długu już nie oddała...

Wkrótce poznała przyszłego męża Andrzeja Mrowca. Jak "ptak wierzy w słońca ciepły płomień", tak i aktorka uwierzyła w miłość, małżeństwo i rodzinę. Spotkali się, gdy miała 25 lat, podczas pracy nad "Weselem" w reżyserii Lidii Zamkow. Ujął ją tym, że pewnego dnia kilka godzin czekał na nią pod salą, gdzie ćwiczyła rolę. Ich ślub odbył się w kościele Zbawiciela w Warszawie. Trzy lata później urodził się Mikołaj, a po dwóch latach Ola.

Nałóg zniszczył małżeństwo i karierę

Byli tacy szczęśliwi... Z czasem ujawniły się jednak różnice charakteru małżonków. Coraz częściej dochodziło między nimi do awantur. Wtedy Celińska zaczęła topić smutki w alkoholu. "Chciałam być najlepszą aktorką, matką, żoną i kochanką. Przez lata żyłam w gorsecie 'najlepsza'. I nie wytrzymałam tego napięcia. Człowiek, gdy ma za dużą presję, jest nieszczęśliwy. I wtedy ucieka. I ja też zaczęłam uciekać. W alkohol" - przyznaje.

Najpierw straciła męża, potem zaprzepaściła karierę. "Koleżanki boleśnie żartowały: 'Trzymaj się kulisy'. Raz w ogóle nie przyjechałam na plan filmowy, choć cała ekipa na mnie czekała. Coraz częściej zaczęłam zawalać. W końcu telefon zamilkł" - zdradza.

Choć długo musiała odbudowywać nadszarpniętą w środowisku reputację, najbardziej boli ją, że skrzywdziła bliskich. "Największa strata to dzieciństwo moich dzieci. Pewnie w ich pamięci na zawsze już zostaną obrazki pijanej matki" - wyznaje. To dla nich postanowiła walczyć z nałogiem.

Jak mówią słowa piosenki, zaczęła kolejny raz "budować mozolnie swoje gniazdo". "Dla mnie sukces przyszedł za szybko. Oszołomił" - przyznaje z perspektywy czasu. "Zaszumiało w głowie. Wydawało mi się, że już będę tak rozchwytywana. Myślę, że nie potrafiłam sobie z tym wszystkim poradzić. Może za dużo na siebie wzięłam i to mnie przerosło?".

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Stanisława Celińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy