Stanisława Celińska: Trzeba być człowiekiem
Stanisława Celińska (68 l.) zdradza, jak żyć w harmonii z sobą i jak pomagać innym.
Mimo ogromnego talentu i różnorodności kreowanych postaci, Stanisława Celińska znana jest widzom przede wszystkim z niewielkich, za to charakterystycznych ról. Od niedawna wciela się w Amelię, bezdomną w serialu "Barwy szczęścia". Nam opowiada, jak żyć w harmonii z sobą i jak pomagać innym.
Czym urzekła Panią postać Amelii?
Stanisława Celińska: - Mam dla niej serce, lubię takie osoby. Trochę zagubione, nieszczęśliwe, prawdziwe. Za czasów PRL-u ludzi grzebiących w śmietnikach, jak moja bohaterka, nie widziałam, a teraz ich widuję. Jakiś czas temu do moich drzwi zapukała kobieta i zapytała, czy mogę dać jej parę groszy. Wydaje mi się, że ten temat trzeba poruszać. W życiu, dokoła nas, rozgrywają się dramaty.
Zawsze lubiła Pani takie role?
- Nigdy nie przepadałam za damami w krynolinach. Potwornie mnie nudzą. Życie bywa jednak przewrotne. Przed laty, w przedstawieniu ze Sławkiem Orzechowskim, graliśmy takie straszne łachmyty. Siadałam i spałam na kartonie, byłam obwieszona łachmanami, przybrudzona, skołtuniona. I zachwycona, że mogę się wytarzać i nie martwić, że pobrudzę kostium, albo coś się odklei. Ale minęły cztery dni i miałam tego dziadowania dość (śmiech).
Czasem zbyt często przyczepiamy łatki...
- Myślimy, że skoro ktoś grzebie w śmietniku, to jest skreślony, nie ma nic do zaoferowania. Ludzie rzadko zastanawiają się, dlaczego tak jest, co skłoniło tę osobę do takiego zachowania. Może warto podejść, zagadnąć? Może da się takiemu człowiekowi pomóc? Gdy wyciąga się do kogoś pomocną dłoń, można się poczuć po prostu człowiekiem, a nie egoistą, który chce więcej.
To chyba nie jest łatwe?
- Gdybyśmy wszyscy byli refleksyjni i dobrze nastawieni do innych, lepiej by nam się żyło. Pewien bioenergoterapeuta powiedział mi, że gdy ktoś jest wobec mnie agresywny, to znaczy, że chce zabrać moją energię. Gdy widzę agresywnych ludzi, zadaję sobie pytanie: co się stało? Takie zachowanie oznacza, że mam do czynienia z kimś słabym, poranionym i wewnętrznie delikatnym. Jeśli ktoś jest poukładany, wtedy emanuje spokojem i harmonią.