Steczkowska o Dymnej: Jest wspaniała
Justyna Steczkowska została nagrodzona "Złotym Jajem" - nagrodą, którą Anna Dymna wręczała wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu VI edycji Festiwalu Zaczarowanej Piosenki.
PAP Life: - Czym jest dla pani ta nagroda?
Justyna Steczkowska: - Staram się wspierać Anię w każdej wolnej chwili. Nikt z nas nie jest w stanie dorównać jej w tym, co robi każdego dnia dla tych wszystkich ludzi. Jej pomoc rozrosła się na całą Polskę.
- Ta nagroda jest dla mnie cenniejsza niż wszystkie muzyczne nagrody, bo wiąże się z czymś prawdziwym. To podziękowanie dla nas za to, że widzimy, że staramy się wspierać, nie oceniamy, idziemy razem do przodu. Myślę, że to jest ważne dla każdego człowieka, nie tylko dla artysty.
PAP Life: - Jak zaczęła się pani przygoda z Festiwalem Zaczarowanej Piosenki?
J.S.: - Ania zgłosiła się do mnie z pytaniem, czy nie wystąpiłabym na festiwalu i czy nie zaśpiewałabym piosenki z małą dziewczynką. Powiedziałam, że z miłą chęcią, jak tylko znajdę czas. Poprzestawiałam jakieś terminy i przyjechałam. To był ten pierwszy raz wiele lat temu. Potem na każdą prośbę i każde zawołanie reagowałam natychmiast. Wysyłałam różne rzeczy na aukcję i na rzecz fundacji.
- Oddałam też pieniądze z wygranej sprawy sądowej związanej z mediami. To była bardzo przykra sprawa i nie chciałam tych pieniędzy. Chciałam, żeby te pieniądze zrobiły coś dobrego, skoro mnie zrobiono krzywdę. Ania kupiła za nie nagrody na tegoroczny festiwal. To był dla mnie bardzo duży plus.
PAP Life: - Dzieci bardzo dużo się uczą podczas festiwalu. Czy pani też się czegoś nauczyła?
J.S.: - Każdy sprawny człowiek zapomina o wielu rzeczach. Wydaje mu się, że tak zawsze powinno być. W Polsce jest niedobre słowo "niepełnosprawni", bo to ma bardzo szerokie znaczenie. To są po prostu ludzie sprawni inaczej, im niczego nie brakuje. To są piękni i silni ludzie.
- Miałam okazję poznać teraz paraolimpijczyków robiąc im zdjęcia. To są ludzie, którzy codziennie przekraczają granice swoich własnych możliwości. To jest codzienna, ostra walka, żeby zrobić kolejny krok. Cieszymy się często przyjemnościami życia, a oni walczą z sobą samym. To są prawdziwi bohaterowie. I patrząc na nich zastanawiamy się, jakie my możemy mieć problemy? Spójrzmy na nich, ile oni więcej muszą wykonać, na co dzień, żeby ich życie mogło wyglądać normalnie. Takie spotkania służą uświadomieniu sobie samemu, że jest się za mało wdzięcznym za to, co się otrzymało.
PAP Life: - Jest jakaś szczególna chwila, którą pani pamięta z festiwalu?
J.S.: - Cały występ jest szczególny. Integracja z tymi ludźmi, rozmowy z nimi... Ania potrafi zbudować tak wspaniałą atmosferę, że nikt nie czuje, że ludzie są niesprawni, że żyją w trochę innym świecie. Wszyscy tam jesteśmy razem. Ania ma wielkie serce, jest wspaniałym człowiekiem.
Rozmawiała: Dominika Gwit