Reklama
Reklama

Steczkowska ostro o pre party w Oslo. Norwegowie musieli ją przepraszać

Justyna Steczkowska już wcześniej w rozmowie z naszym portalem mówiła o problemach związanych z jej występem na Eurowizji w Bazylei. Kilka dni temu wystąpiła na pre-party w Oslo i również tam nie obyło się bez sporów. Nasza reprezentantka dopiero teraz ujawniła, że po wszystkim Norwegowie ją przepraszali. Trudno uwierzyć, co się wydarzyło.

Justyna Steczkowska wystąpiła na pre-party w Oslo

Przed każdym Konkursem Piosenki Eurowizji w różnych krajach odbywają się tak zwane pre-parties, czyli koncerty na żywo z udziałem reprezentantów różnych krajów. 22 marca takie pre-party odbyło się w Oslo, w Norwegii. Zjawiła się na nim także Justyna Steczkowska, która zaśpiewała swój eurowizyjny utwór "Gaja".

Nordic Eurovision Party w Oslo było pierwszym z pięciu wydarzeń, jakie odbędą się jeszcze przed konkursem w Bazylei. Steczkowska miała okazję pokazać się zagranicznej publiczności i zostać zapamiętaną jeszcze przed najważniejszym wydarzeniem w maju. Okazuje się jednak, że problemy, jakie tworzą organizatorzy Eurowizji, nie są jedynymi, które napotkała.

Reklama

Problemy Justyny Steczkowskiej przed Eurowizją

Niedawno okazało się, że organizatorzy Eurowizji z Bazylei nie chcą zgodzić się na widowiskowy element występu Steczkowskiej. Chodzi o moment, w którym artystka jest podwieszana nad sceną na rusztowaniu. Od dłuższego czasu w negocjacjach bierze udział zarówno manager gwiazdy, jak i przedstawiciele TVP. Rozmowy nie należą jednak do łatwych. Rozwiązanie, jakie jej zaproponowano ze względów bezpieczeństwa, nie przypadło jej do gustu.

"Cały czas to idzie jak po grudzie. Zaproponowali mi huśtawkę - taką, że wchodzę na huśtawkę, przyczepiam się pasem lub mam od samego początku pas, na którym mnie »podwieszają«. Ja mówię: »Naprawdę?« - mówiła z goryczą w rozmowie z Pomponikiem.

W wywiadzie udzielonym WP Lifestyle Justyna opowiedziała o całkiem nowych komplikacjach, które pojawiły się podczas jej występu w Oslo. Sam wyjazd wspomina bardzo dobrze - spotkała się z fanami, przespacerowała po fiordach, zwiedziła miasto.

"Po czym pojechaliśmy na próbę i tu zaczęły się schody" - zaczęła gwiazda.

Artystka zaznaczyła, że wszyscy pracujący przy koncercie w Oslo bardzo się starali i byli mili. Czas, jaki miała przeznaczony na próbę, wynosił jedynak tylko... 7 minut. Jednak nawet to nie okazało się największym problemem. Przyjechała tam z własnym realizatorem, który dobrze zna jej utwór, co zgłosiła wcześniej, jednak na miejscu spotkało ją rozczarowanie.

"Mam swojego realizatora, nie pracuję z innymi ludźmi, ponieważ to jest moja prawa ręka [...], zna każdy dźwięk mojej piosenki. On jeździ ze mną od lat i musi je znać. Musi znać mój cały repertuar, żeby wiedzieć, gdzie ma podciągnąć dźwięk, gdzie ma podgłośnić, kiedy mówię szeptem" - wyjaśniła.

Norwegowie przepraszali Steczkowską po Oslo

Realizator, który był na miejscu, nie miał tej wiedzy, co jej stały współpracownik.

"Nie mówię, że nie ma pojęcia o swojej pracy - on nie ma pojęcia o mnie. Dlatego byłam z lekka wściekła, ponieważ zeszłam z tej próby, miałam tylko 7 minut, jak każdy. Szanuję to, to jest konkurs, godzę się na te warunki, ale te 7 minut nie zostało w ogóle wykorzystane. Ja wcześniej zgłosiłam to, że będę ze swoim realizatorem, za którego sama płacę, robię wszystko tak, żeby im ułatwić pracę i nie zostało to poszanowane" - wyjaśniła.

Steczkowska zaznaczyła, że nie zamierzała "gwiazdorzyć", a jedynie dać zebranej publiczności tak dobry występ, jaki tylko był możliwy. Niestety współpraca z realizatorem, który był na miejscu, na to nie pozwoliła.

"Koniec końców ten dźwięk, uważam, był beznadziejny, nie z mojej winy, absolutnie nie z mojej" - dodała.

Zaprotestowała jednak oficjalnie i zadbała o to, by już na kolejnych pre-parties takie sytuacje nie miały miejsca. Komunikacja z pozostałymi organizatorami następnych wydarzeń wyraźnie się opłaciła.

"I teraz wszystkie te kraje odpisały: tak, oczywiście, tak będzie, a Norwegia mnie przeprosiła. Jak widać, czasem warto stawiać warunki. Czy oni potem będą mówili, że gwiazdorzę? Myślę, że mam to gdzieś. Bo ja nie gwiazdorzę. Ja profesjonalnie chcę wykonać swoją pracę, dlatego że przyszli tam ludzie, którzy zapłacili za bilety. A to jest dla mnie najważniejsze" - dodała na koniec.

Justyna zapewniła jednak, że sam koncert wypadł bardzo miło, a publiczność świetnie się bawiła. Dostała "fantastyczne brawa", a za kulisami zaprzyjaźniła się z kilkoma reprezentantami z innych krajów.

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

Zobacz też:

Wieści ws. Justyny Steczkowskiej nadeszły znienacka

Takie doniesienia od Steczkowskiej i to jeszcze przed Eurowizją

Steczkowska szczerze o budżecie na Eurowizję i zachowaniu TVP

pomponik.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy