Steczkowska podała astronomiczne kwoty za bilety na koncerty z repertuarem Demarczyk. Teraz się tłumaczy!
Justyna Steczkowska (50 l.) rozpoczęła wyjątkową trasę koncertową, podczas której wykonuje utwory legendy polskiej estrady Ewy Demarczyk. Ceny biletów uprawniających wstępu na koncerty gwiazdy oscylują między dużymi kwotami. Niektórzy zapłacą za nie nawet 500 złotych. Taki stan rzeczy nie spodobał się Pawłowi Rynkiewiczowi, który przez lata był partnerem Demarczyk. Mężczyzna zauważył, że jego zmarła ukochana nigdy nie zgodziłaby się na tak wysokie stawki. Tym samym zmusił Steczkowską do wyjaśnień. Wokalistka nie gryzła się w język!
Justyna Steczkowska przez bardzo długi czas szykowała się do wystąpienia na scenie z repertuarem reprezentującym wielką poezję, za którą uważa kompozycje napisane przez Zygmunta Koniecznego i Andrzeja Zaryckiego. To właśnie oni współpracowali z wybitną polską wokalistką Ewą Demarczyk, której utwory Steczkowska wzięła na warsztat. Gwiazda przez wiele lat nie czuła się "gotowa emocjonalnie i technicznie", aby zaśpiewać piosenki najlepiej Ewy Demarczyk (posłuchaj!) jak to możliwe.
"W zeszłym roku poczułam, że przyszedł czas, żeby stanąć twarzą w twarz z tym trudnym repertuarem i zrobić krok w swoim muzycznym rozwoju, przypominając ludziom o przepięknej polskiej poezji w muzyce i kulturze" — opowiedziała w rozmowie z Plejadą Justyna Steczkowska.
Chociaż przedsięwzięcie Justyny Steczkowskiej jest zapewne warte uwagi słuchaczy, to trzeba się liczyć ze sporymi kosztami, jeśli będziemy chcieli wziąć w nim udział. Ceny zróżnicowano, żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Za najtańszy bilet trzeba będzie uiścić zapłatę w wysokości 199 złotych, natomiast za bilety VIP trzeba szykować kwotę rzędu 499 złotych.
Co zaserwuje swoim fanom Justyna, jeśli zdecydują się zapłacić niespełna 500 złotych za jej występy. Okazuje się, że atrakcji będzie wiele.
"Co się kryje za biletem VIP? To, co zwykle u wszystkich artystów, którzy proponują takie bilety swoim fanom. Osobiste spotkanie z artystą, rozmowy, zdjęcia i prezenty w postaci zdjęć promocyjnych trasy z autografem. Po prostu miły czas spędzony z publicznością po koncercie" - wyznała Steczkowska.
Paweł Rynkiewicz zauważył jednak, że pomysł Steczkowskiej może być uwłaczający względem artystki, którą chce reprezentować na scenie. Ewa Demarczyk była bowiem jedną z tych gwiazd, które nie chciały zdzierać z ludzi i starała się dopasować kwoty inkasowane za bilety na występy do możliwości finansowych zwykłych ludzi. Często decydowała się na sprzedawanie wejściówek jedynie w kasach teatrów, w których grywała, po cenach odpowiadających wartościom biletów na rozmaite sztuki teatralne.
Słowa Rynkiewicza nie zdołały zasmucić Steczkowskiej, która jest przekonana o własnej sile i oryginalności. Gwiazda nie musi korzystać z repertuaru innych, by się na nich wybić, bo sama wydała już kilkanaście płyt.
"Miałam okazję rozmawiać z panem Pawłem Rynkiewiczem i rozumiem jego emocje związane z tym, co napisał. Ma w tym wiele racji... Niemniej jednak nie czuję, żeby to dotyczyło mnie osobiście, ponieważ jestem artystą, który od 30 lat posiada swój własny repertuar" — tłumaczy Justyna Steczkowska.
Wokalistka zauważyła, że przez całe swoje życie zawodowe wydała aż 17 albumów studyjnych i zagrała ponad 3 tysiące koncertów. Co więcej, zdobyła wiele prestiżowych nagród muzycznych, przyznawanych najlepszym artystom. "Całe moje życie to muzyka, której jestem kompozytorem, czasem też autorem tekstów, więc nie mam poczucia kradzieży czyjejś muzycznej osobowości, ponieważ posiadam własną" — dodała Steczkowska.
Gwiazda zaprzeczyła także oskarżeniom, że chce naśladować Ewę Demarczyk, która jest wielką artystką, bo to jej zdaniem "mija się z celem". Steczkowska ma jedynie nadzieję, że zaśpiewa "niezwykłe i piękne piosenki z wielkim szacunkiem do tej artystki", sprawiając, że będzie ona wciąż żyła wśród nas dzięki temu, że kolejne pokolenie sięga po jej dzieła.
Zobacz też:
Steczkowska dołożyła do pieca. Niebywałe, co wyjawiła
Steczkowska zasłaniała tęczową opaskę na ramieniu lidera Black Eyed Peas. Czy to cenzura?
Załamana Justyna Steczkowska odpiera zarzuty o cenzurę opaski. "Jestem zdruzgotana"