Stenia Kozłowska robiła międzynarodową karierę, ale nudziły ją podróże po świecie, więc została... bizneswoman!
Kiedy 35 lat temu Stenia Kozłowska (84 l.) postanowiła pożegnać się z estradą i zapowiedziała, że już nigdy nie będzie śpiewała, nikt nie chciał w to wierzyć. A jednak – wykonawczyni ponadczasowych szlagierów "Daj mi świat”, "Do szczęścia blisko" i "Czy to walc" - zmieniła zawód i została... bizneswoman. Co robi dzisiaj?
Stenia Kozłowska nazywana była kiedyś "polską Dalidą" i reprezentowała nasz kraj na dziesiątkach międzynarodowych festiwali. Odkąd w 1969 roku zdobyła w Opolu Złoty Mikrofon, czyli nagrodę Polonii amerykańskiej, aż do chwili, gdy 16 lat później zdecydowała się zakończyć karierę, objechała z koncertami niemal cały świat i wszędzie przyjmowano ją owacjami...
"Byłam znużona ciągłymi podróżami po świecie" - twierdzi dziś Stenia Kozłowska i dodaje, że decyzję o zmianie zawodu podjęła wkrótce po tym, jak w połowie lat 80. ubiegłego wieku uległa poważnemu wypadkowi w Australii.
Wypadek, z którego piosenkarka (sprawdź!) tylko cudem uszła z życiem, na pół roku unieruchomił ją w domu. Do dziś ma problemy z kręgosłupem... Właśnie wtedy, gdy całe dnie spędzała w swym mieszkaniu, córka - mieszkająca wtedy we Włoszech - przysłała jej kawałek futerka i zaproponowała, by coś z niego uszyła.
"Zaprojektowałam kilka zabawek. Moje pluszaki nieoczekiwanie spodobały się właścicielom paru warszawskich galerii" - opowiadała podczas wizyty w studiu Radia Pogoda.
"Najpierw szyłam zabawki, potem ubrania" - dodała.
W końcu Stenia Kozłowska postanowiła założyć, razem z córką i zięciem, firmę odzieżową. Została... bizneswoman. Przez prawie 20 lat zajmowała stanowisko wiceprezeski sieci sklepów "Terranova".
"Zrezygnowałam z estrady z powodów zdrowotnych. Ale tak naprawdę... nie znosiłam festiwali, na które ciągle mnie wysyłano. Byłam bardzo nieśmiała. Doszłam do wniosku, że skoro przestałam czerpać przyjemność z występów, to nie ma sensu, bym dalej śpiewała. Po co robić coś na siłę?" - mówi dziś, wspominając moment, kiedy postanowiła zmienić zawód.
"Córka odkryła we mnie żyłkę do interesów" - żartuje.
W 1998 roku Stenia Kozłowska dała się namówić na powrót do studia nagrań i wydała album "Super business woman". Choć fani przyjęli jej płytę z entuzjazmem, uznała, że to tylko jednorazowy "wyskok" i - jak stwierdziła w wywiadzie - przygoda bez ciągu dalszego.
Stenia Kozłowska jest przekonana, że gdyby nie zajęła się biznesem, teraz pewnie... klepałaby biedę.
"Za pierwszy longlpay dostałam równowartość dwóch średnich pensji. Żeby zarobić, musiałam grać przynajmniej piętnaście koncertów w miesiącu... Tantiemy za piosenki do tej pory dostałam tylko dwa razy!" - wspomina.
Dziś Stenia Kozłowska - jak sama mówi - cieszy się jesienią życia. Dokładnie 10 lat temu postanowiła zrezygnować z funkcji wiceprezesa w firmie, którą współtworzyła. Przeszła na zasłużoną emeryturę...
Przed wybuchem pandemii często spotkać ją można było w znanej w Warszawie włoskiej restauracji, którą prowadzi jej zięć. Nie może się już doczekać, kiedy znów wybierze się na swoją ulubioną carbonarę. Czy tęskni za sceną?
Twierdzi, że teraz na scenie nie ma miejsca dla dinozaurów. Stenia Kozłowska bardzo żałuje, że piosenki w wykonaniu artystów z jej pokolenia tak rzadko puszczane są w radiu i telewizji.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: