Stockinger nagle przekazał niespodziewane wieści o nim i Dymnej. Latami huczało od plotek
Tomasz Stockinger miał 26 lat i zaledwie kilka ról na koncie, gdy w 1981 roku spotkał na planie filmu „Znachor” - będącą już wtedy wielką gwiazdą – prześliczną Annę Dymną. Aktor nie kryje, że gdy po raz pierwszy spojrzał w oczy starszej od niego o cztery lata koleżanki, nogi się pod nim ugięły. "Poczułem motyle w brzuchu" - wspominał nagle po latach, dodając, że nie wiadomo, jak potoczyłaby się ich znajomość, gdyby oboje nie byli wtedy zajęci.
Rola hrabiego Leszka Czyńskiego w "Znachorze", którą Tomasz Stockinger dostał tylko dlatego, że z powodu zajętości nie mógł jej przyjąć Daniel Olbrychski, miała być dla młodego absolwenta warszawskiej szkoły teatralnej przepustką do wielkiej kariery.
Co prawda zagrał wcześniej m.in. w "07 zgłoś się", "Domu" i "Karierze Nikodema Dyzmy", ale wciąż czekał na szansę mocnego zaistnienia w zawodzie.
Jerzy Hoffman dał mu takową, obsadzając u boku Anny Dymnej, praca z którą - jak Stockinger powiedział po latach - była dla niego dodatkowym bonusem.
"Stworzyliśmy piękną parę" - stwierdził w rozmowie z magazynem "Show".
Tomasz Stockinger nie kryje, że Anna Dymna zrobiła na nim piorunujące wrażenie. Już wcześniej wzdychał do niej skrycie, w czym nie było nic dziwnego, bo kochało się w niej przecież pół Polski. Anna była w latach 70. ubiegłego wieku uważana za jedną z najpiękniejszych i najzdolniejszych polskich aktorek młodego pokolenia, a gdy Hoffman zaproponował jej udział w "Znachorze", miała już status megagwiazdy.
"Była między nami chemia" - wyznał Stockinger w wywiadzie, dodając, że był Anną Dymną zafascynowany, i sugerując, że... z wzajemnością.
"Korzystaliśmy z każdej okazji, żeby się poprzytulać. Dobrze nam to szło, podobnie jak całowanie. Pocałunki były jak najbardziej prawdziwe, nie musieliśmy udawać" - opowiadał w rozmowie z "Show".
Niedawno, goszcząc w studiu internetowego Radia RMF24, Tomasz Stockinger potwierdził nagle, że on i Anna Dymna mieli się ku sobie.
"Lubiliśmy bardzo sceny całowania, często prosiliśmy, żeby jeszcze jedną próbę zrobić" - wspominał.
"Granie z Anią było czystą przyjemnością. Ona swoją grą wywoływała we mnie tak naturalne reakcje, że już nic nie musiałem dodatkowo grać. Było mi cudownie" - zdradził.
Zdjęcia do "Znachora" trwały od maja do października 1981 roku, więc Tomasz i Anna mieli dość czasu, żeby naprawdę się do siebie zbliżyć. Nie wiadomo, czy sympatia, którą się darzyli, rozwinęłaby się w coś poważniejszego, gdyby oboje nie byli zajęci.
"Naprawdę się sobie podobaliśmy" - twierdzi Stockinger, ale zastrzega, że zdawał sobie sprawę, że ich zażyłość zakończy się wraz z ostatnim klapsem na planie filmu Jerzego Hoffmana.
Tomasz Stockinger był od niedawna żonaty z Jolantą, starali się o dziecko... Z kolei Anna Dymna właśnie zaręczyła się ze swoim fizjoterapeutą Zbigniewem Szotą, u boku którego znalazła pocieszenie po śmierci pierwszego męża - Wiesława Dymnego. Romanse z kolegami z pracy nie były jej w głowie, ale nie miła nic przeciwko niewinnemu flirtowi z młodszym o parę lat i wyglądającym jak hollywoodzki amant Stockingerem.
Po premierze "Znachora" Anna i Tomasz okrzyknięci zostali najpiękniejszą filmową parą roku.
"Jak tylko "Znachor" pojawił się w kinach, to bił wszelkie rekordy. Poczułem uderzenie wielkiej popularności. Trudno mi było przejść niezauważonym ulicą. Koncentrowałem na sobie wzrok pięknych pań, dziewczyn. Na szczęście sodówka mi nie odbiła. To wszystko były zjawiska, które wynikały z tego, że po prostu Hoffman zrobił świetny film" - odpowiadał Tomasz Stockinger na antenie Radia RMF24.
Anna Dymna i Tomasz Stockinger wciąż bardzo się lubią i - jeśli tylko nadarza się okazja - spotykają. Gwiazdor "Klanu" (aktor od 26 lat wciela się w telenoweli w doktora Pawła Lubicza) wiele razy wspierał Fundację Anny Dymnej oraz organizowany przez nią w Krakowie Festiwal Zaczarowanej Piosenki, a kiedy kilka lat temu zachorował na serce, ona jako pierwsza zaoferowała mu pomoc i kontakt do najlepszych polskich kardiochirurgów.
Zobacz też:
Dymna ukrywała prawdę o synu. Krążące plotki nie były przesadzone
Syn Stockingera przekazał pilne wieści ze szpitala. Spływają słowa wsparcia z całej Polski