Strasburger nie ma zamiaru rezygnować z pracy. "Emerytura usuwa ludzi na margines życia"
Karol Strasburger (75 l.) nie zamierza zwalniać tempa. Aktor i prowadzący "Familiady" ani myśli o emeryturze. Jego zdaniem przejście na nią bardzo źle wpływa na ludzi: "Z każdego punktu widzenia jest to rzecz, która nie robi dobrze" - twierdzi gwiazdor.
Karol Strasburger to aktor, który w ostatnim czasie jest znany z prowadzenia teleturnieju "Familiada". Wcześnie zaczął karierę aktorską - jeszcze w trakcie studiów wystąpił jako Siwy w serialu "Kolumbowie". Popularność przyniosły mu role w "Czarnych chmurach" (1973) oraz "Nocach i dniach" (1975), w których zagrał ukochanego głównej bohaterki. Rok później pojawił się w serialu "Polskie drogi" i filmie familijnym "Karino". W latach 80. Grał m.in. w "07 zgłoś się" oraz w pierwszej polskiej telenoweli, "W labiryncie". Ostatnio pojawił się w "M jak miłość".
Strasburgera można też zobaczyć w Polsacie, gdzie, jak sam przypomniał z okazji 30-lecia stacji, występuje już od 18 lat.
"Jako Karol Weksler w "Pierwszej miłości" obchodzę już z tą stacją pełnoletność" - napisał w jubileuszowym poście aktor.
Karol Strasburger mimo swojego wieku nie myśli o emeryturze. Aktor jest aktywny zawodowo, ciągle gra w serialach. Chętnie też bierze udział w turniejach tenisowych - znany jest jako jeden z lepiej grających aktorów. Dodatkowo mobilizuje go rodzina - młodsza o prawie 40 lat żona i trzyletnia córka Laura. W rozmowie z "Faktem" mówi szczerze, że w jego słowniku nie ma słowa emerytura. Zdaniem aktora ludzie, którzy rezygnują z pracy i przechodzą na świadczenie, dokonują złego wyboru. Oto jak to tłumaczy.
"Po pierwsze wysokość emerytury nie daje możliwości funkcjonowania osobie, która chce żyć normalnie i funkcjonować jak do tej pory, więc to świadczenie nie zapewnia takiego standardu życiowego - stwierdza Karol Strasburger.
Aktor jest zdania, że praca dobrze działa na samopoczucie. Człowiek czuje się potrzebny, ma obowiązki, które go mobilizują.
"Po drugie emerytura jest często w głowie elementem ustawiającym nas jako osoby, które są w schyłkowym okresie życia. U niektórych to słowo powoduje odcięcie od aktywności życiowej psychicznie i usuwa ludzi na margines życia. A nie mam nic gorszego, jak człowiek, który sam się usunie na margines i ciągle mówi, bo jestem za stary, nie nadaję się do tego czy tamtego. Ja tego zwyczajnie nie rozumiem. Ja staram się być aktywny, ile mogę i jak tylko mogę, bo aktywność jest podstawą naszej egzystencji. Daje nam bycie w środku zdarzeń, nie zwalnia od niczego i jednocześnie nie usuwa na margines życia" - tłumaczy Karol Strasburger.
Zobacz też:
Karol Strasburger upokorzył uczestniczkę "Familiady"? "Już trzyma, już trzyma!"
Karol Strasburger przerażony cenami. "Fatalnie czuję się z inflacją"